Roger Zelazny „Pan Światła”

Roger Zelazny był zafascynowany mitologiami, co można dostrzec w jego twórczości. W swoich powieściach chętnie sięgał po te mniej znane na Zachodzie – jak w „Panu Światła”, opartym na wierzeniach hinduistycznych. Powieść po raz pierwszy ukazała się w 1967 roku, w 1968 otrzymała Nagrodę Hugo i nominację do Nagrody Nebuli. Jest dość powszechnie uważana za najwybitniejszą w twórczości Zelaznego.

Prawda jest tym, czym ją uczynisz (s. 42).

Główny koncept „Pana Światła” to opowiedzenie historii ludzi, którzy w bliżej nieokreślonej przyszłości skolonizowali odległą planetę oraz zrealizowali marzenie o nieśmiertelności i absolutnej władzy. I na dobrą sprawę rzeczywiście stali się bogami, bo to oni decydują o losach świata i sprawują całkowitą kontrolę nad społeczeństwem. Książka Zelaznego znakomicie ilustruje ideę, że wysoko rozwinięta technika to właściwie magia, a już na pewno w oczach istot, które są na niższym poziomie ewolucji.
Z jednej strony autor przywołuje wydarzenia i konflikty z mitologii hinduskiej. Co więcej, udało mu się odtworzyć klimat znany z „Wed” i starohinduskich eposów. Cytuje także istniejące teksty – jak „Dhammapadę”, Ścieżki prawdy Buddy. Lecz oprócz tego w historię mitycznych zmagań wplata inne wydarzenia i wzmianki, które czytelnik sam musi sobie poskładać w całość i wtedy dopiero zobaczy, jaką historię opowiada „Pan Światła”. Zelaznemu udała się rzecz bardzo trudna – zarazem odtworzył mit i napisał go na nowo. Opowieść z przyszłości ludzkości wplótł w uniwersalny czas mityczny. Ową naprzemienność podkreśla sama konstrukcja książki. Tylko pierwszy i ostatni rozdział dzieje się w czasie teraźniejszym, pozostałe to retrospekcje. Pewien cykl odtwarza się raz po raz. A czas kolisty to jedna z cech charakteryzujących historie mityczne.

„Pan Światła” obfituje w ciekawych i wyrazistych bohaterów. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście Sam, który w tej powieści przypomina trochę trickstera. Mąci, wprowadza chaos i snuje swoje skomplikowane plany. To jego działania popychają świat do przodu i przynoszą zmiany. Nie mniej ciekawą, a chyba nawet bardziej skomplikowaną, postacią jest Jama, bóg śmierci, do tego genialny wynalazca. Jedyny, który nie może umrzeć, nigdy nie był młody, a przy tym wciąż potrafi kochać. Dochodzą tu niezwykle plastyczne i zapadające w pamięć sceny jak np. zejście Sama do Studni Piekieł czy bitwy, w których bogowie wykorzystują niezwykle zaawansowaną technikę.
Ale powieść Zelaznego to także coś więcej. Sporo w niej dywagacji na temat istoty człowieczeństwa, boskości, religii, a wreszcie totalitaryzmu, bo „Pan Światła” to w końcu opowieść o totalitaryzmie doskonałym, systemie doprowadzonym do perfekcji, w którym władza nielicznych jednostek nad utrzymywaną w niewiedzy i mrokach średniowiecza (oczywiście dla ich własnego dobra) większością jest absolutna. Przed kastowością w tym świecie nie ma ucieczki.

Boskość to cecha istoty zdolnej być sobą w takim zakresie, że jej pasje współgrają z mocami wszechświata, tak że ci, którzy na nią patrzą, wiedzą to, choćby nie padło jej imię. (…) Być bogiem to umieć rozpoznać w sobie rzeczy, które są ważne, a potem uderzyć w jedną nutę, która doprowadzi je do zgodności ze wszystkim, co istnieje. Wtedy, poza moralnością, logiką czy estetyką, jest się wiatrem albo ogniem, lotem strzały, końcem dnia, pętami miłości. Dominuje się poprzez swą dominująca pasję. Ci, którzy patrzą na bogów, mówią wtedy, nie znając nawet ich imion: „On to Ogień. Ona to Taniec. Ten jest Zniszczeniem. A ona Miłością”. Zatem, odpowiadając na twoje stwierdzenie, oni nie nazywają siebie bogami. Za to wszyscy inni tak ich nazywają, wszyscy, którzy na nich spojrzą (s. 191).

Autor bardzo interesująco pisze przede wszystkim o boskości. Co bowiem o niej decyduje? Nieśmiertelność, niezwykłe moce? I czy ci, którzy przybrali szaty hinduskich bogów, w jakimś sensie rzeczywiście nimi nie są? Po latach spędzonych na odradzaniu się w kolejnych ciałach musieli się zmienić. Perspektywa wieczności pozwala im nieco inaczej spoglądać na świat, inaczej planować swoje posunięcia. Ale najciekawiej robi się wtedy, gdy spod nałożonych masek nieśmiało ukazują się prawdziwe, skrywane nieraz przez długi czas emocje i pragnienia. No i żądza władzy. Wygląda na to, że ta ludzka cecha nie jest obca nawet bóstwom.
Jest jeszcze droga wybrana przez Sama, ścieżka, w którą on sam nie wierzy, ale wierzą inni. I jest w niej prawda, bo gdy Taraka, władca Studni Piekieł, spojrzał w jego płomienie, dostrzegł, że posiada moc wzbudzania wiary i rzeczywiście jest tym, kogo udawał. Ot, taki paradoks.

„Pan Światła” Rogera Zelaznego to powieść dość skromna objętościowo, ale wypełniona po brzegi dobrze rozplanowaną akcją oraz niezwykłymi spostrzeżeniami i przemyśleniami natury filozoficznej. Już sam pomysł wyjściowy na napisanie mitu na nowo jest przedni. To lektura inteligentna, dobrze napisana i zostająca w pamięci. Jeżeli jeszcze nie znacie „Pana Światła”, najwyższy czas nadrobić zaległości.

Barbara Augustyn

Autor: Roger Zelazny
Tytuł: „Pan Światła”
Tytuł oryginalny: „Lord of Light”
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 334
Data wydania: 2020

About the author
Barbara Augustyn
Redaktor działu mitologii. Interesuje się mitami ze wszystkich stron świata, baśniami, legendami, folklorem i historią średniowiecza. Fascynują ją opowieści. Zaczytuje się w literaturze historycznej i fantastycznej. Mimowolnie (acz obsesyjnie) tropi nawiązania do mitów i baśni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *