Recenzja komiksu „Love in Vain. Robert Johnson 1911 – 1938”

Skąpane w słońcu równiny stanu Missisipi, bezkresne pola bawełny. Zwyczajowo, lecz zupełnie niepoprawnie z geograficznego punktu widzenia, zwane deltą. To tu leży kolebka bluesa, a właściwie całej współczesnej muzyki. Unoszące się nad polami uprawnymi słowa pieśni dobywających się z tysięcy gardeł niewolników, tzw. work songs, wyrażały ich tęsknotę za domem, znój dnia codziennego oraz myśli o ukochanych kobietach. Po pracy społeczność Afroamerykanów zbierała się bądź to w kościele, gdzie śpiewała gospel, bądź to w spelunie, gdzie śpiewała country bluesa. Życie płynęło tu w rytmie pracy i muzyki. Najczarniejszej i najpiękniejszej muzyki na świecie. Blues. Bez niego nie byłoby Stonesów i Beatlesów, Metalliki i Slayera, Jimmiego Page’a i Jacka White’a, Snoop Dogga i Xzibita, Toma Waitsa i Iggy’ego Popa. Wszystko zaczęło się tam. Na skąpanych w słońcu równinach stanu Missisipi.

LoveInVain

Początek XX wieku dał światu tak wielkich muzyków jak Louis Jordan, Jimmy Rushing, Big Joe Turner, Big Bill Broonzy, Scrapper Blackwell, Leroy Carr, Sonny Boy Williamson, Muddy Waters, Willie Dixon, Howlin’ Wolf czy Robert Johnson. Niecałe dwie dekady, podczas których narodziły się największe gwiazdy bluesa, zmieniły muzykę na świecie. Jak to możliwe? Odpowiedź jest prosta, a przez to banalna. To była muzyka, która pochodziła z serca, z trzewi, ze znoju, ciężkiego życia, a przede wszystkim tęsknoty. Tęsknoty za miłością, za domem, za wolnością. Tu nic nie było sztuczne, nie było sztabu producentów ani głosu krytyków. Liczyła się tylko muzyka. Nic więc dziwnego, że rodziła ona prawdziwych geniuszy. Jednym z nich był Robert Johnson. Żył krótko, ale intensywnie. Komponował mało (stworzył zaledwie dwadzieścia dziewięć utworów), lecz gdy to robił, wkładał w to całe serce. Artysta przeklęty. Śpiewał o kobietach, alkoholu i śmierci. I te trzy tematy rzeczywiście zdominowały jego świat aż po kres życia. Umarł od trucizny w butelce whisky ofiarowanej przez kobietę. Czy może być większa ironia losu?

LoveInVain_p3

Postać Johnsona od lat wzbudza wiele kontrowersji i pytań. Muzyk prowadził burzliwe życie i rozgłaszał na swój temat wiele mitów. Podszywał się pod krewnych innych muzyków, uwodził kobiety, a nawet zaprzedał duszę diabłu. Oczywiście za talent do gry na gitarze. Bo rzeczywiście, postępy, jakie robił w tej dziedzinie, zadziwiały niejednego. Zresztą zazdrośnie strzegł tajemnicy swojej techniki, niejednokrotnie grał na scenie odwrócony tyłem do publiczności, co było powodem podejrzeń o wstydliwość (wiele lat później inny wielki muzyk, Jim Morrison, śpiewał w taki sposób właśnie z powodu palącego wstydu).

LoveInVain_p9

Muzyka Roberta Johnsona stała się natchnieniem dla francuskiego duetu do stworzenia komiksu poświęconego artyście. „Love in Vain” Jeana-Michela Duponta (scenariusz) i Mezzo (rysunki) zabiera czytelnika na amerykańską południową wieś, gdzie narodził się blues, a następnie do murzyńskich gett wielkich miast, gdzie czarna muzyka była królową nocy. Krótki komiks (zaledwie 56 stron, resztę stanowią szkice i teksty piosenek) niesie ze sobą potężny ładunek emocjonalny. Owszem, czytelnik poznaje w nim historię życia Roberta Johnsona, ale zaryzykuję stwierdzenie, że to nie on jest tu głównym bohaterem. To muzyka, tak jak w życiu bohatera, tak i w komiksie Duponta i Mezzo, jest najważniejsza. Dlatego trudno podejść do „Love in Vain” jak do zwykłej biografii. Odziera się wtedy komiks ze wszystkich uczuć, jakie autorzy włożyli w jego powstanie. Francuski komiks można odczytywać nie tylko jako piękne epitafium, ale też jako opowieść zrodzoną z miłości do muzyki.

LoveInVain_p21

Warto zatrzymać się także przy rysunkach Mezzo. Magnetyczna, tłusta kreska rysownika oszałamia umiejętnością wydobycia głębi i emocji. Mimo że artysta posługuje się grubym konturem, potrafi on przyciągnąć bogactwem szczegółów. Nie bez powodu Mezzo porównywany jest do Charlesa Burnsa, amerykańskiego autora komiksu niezależnego. Podobieństwo wykorzystywanej techniki jest uderzające. Obaj autorzy tworzą soczyste plansze, zmuszające czytelnika do ich uważnego śledzenia. Niejeden z kadrów w „Love in Vain” z powodzeniem mógłby zdobić ścianę galerii.

LoveInVain_p34

„Love in Vain” to krótka, ale intensywna podróż do świata bluesa. Absolutnie obowiązkowa dla fanów tej muzyki. Ci z całą pewnością odkryją w tej publikacji nie tylko szczegóły z życia Roberta Johnsona, ale także ducha tamtych dni, który wciąż pobrzmiewa w czarnej muzyce. Co z tymi, którzy za bluesem nie przepadają? Historia młodego muzyka, który oddał diabłu duszę za talent, to wciąż fascynująca opowieść, pełna bólu i tęsknoty, i warto ją poznać.

Karol Sus

Scenariusz: Jean-Michel Dupont
Rysunki: Mezzo
Wydanie: I
Data wydania: Styczeń 2017
Tłumaczenie: Olga Mysłowska
Druk: czarno-biały
Oprawa: twarda
Format: 180 × 280 mm
Stron: 72
Cena: 49,90 zł
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
ISBN: 978-83-64858-53-6

About the author
Karol Sus
Rocznik ‘88. Absolwent Uniwersytetu Warmińsko- Mazurskiego w Olsztynie. Wychowany na micie amerykańskiego snu. Wciąż jeszcze wierzy, że chcieć – to móc. Wolnościowiec. Kinomaniak, meloman, mól książkowy. Namiętnie czyta komiksy. Szczęśliwy mąż i ojciec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *