Pseudo science fiction w natarciu – „Zatrzymać gwiazdy” Katie Khan

35214055Zatrzymać gwiazdy? Zatrzymać wszechświat! Kareta, stop – ja wysiadam. Nie jestem w stanie zaakceptować faktu, że ludzie, którzy nie mają pojęcia o science fiction, biorą się za tworzenie w tej konwencji. Najpierw obmierzły film Pasażerowie (reż. Morten Tyldum, 2016), teraz to. Nie byłam w stanie przebrnąć przez powieść Katie Khan bez poczucia zażenowania tak silnego, że zmieniało się w fizyczne dreszcze. Innymi słowy, lektura Zatrzymać gwiazdy przypominała coś pośredniego pomiędzy opętaniem a padaczką. Z jednej strony chciałabym wierzyć, że autorka popełniła wysublimowaną satyrę na heteronormatywne społeczeństwo i problemy pierwszego świata, ale niestety, nic na to nie wskazuje. To po prostu powieść tak głupia, że popada w nieuświadomioną i niezamierzoną autoparodię. Jeśli jest warta czytania, to jedynie pod kątem tego, jak nie należy pisać.

Carys i Maxowi pozostało powietrza tylko na półtorej godziny. Spadają przez pustą przestrzeń kosmosu, nie mając nic prócz siebie nawzajem. Szukają więc w sobie oparcia i wspominają świat, który za sobą zostawili. Świat, którego reguł nigdy tak naprawdę nie potrafili uznać, który nigdy nie był ich domem, do którego jednak za wszelką cenę chcą wrócić, ponieważ jest jedyną szansą na uratowanie ich miłości…

W następstwie wojennego kataklizmu, który spustoszył Stany Zjednoczone i Bliski Wschód, w Europie zapanował utopijny ustrój społeczny oparty na tzw. Rotacji, przewidującej, że co trzy lata wszyscy obywatele obowiązkowo zmieniają miejsce zamieszkania, przenosząc się do innych wielokulturowych społeczności, gdzie żyją życiem skupionym wyłącznie wokół własnych, indywidualnych celów. W tym raju Max spotyka Carys i natychmiast budzi się w nim uczucie. Szybko zdaje sobie sprawę, że oto jest dziewczyna, z którą chciałby stworzyć poważny związek, na który jednak nie pozwalają prawa nowego świata…

Ta powieść ma tak wiele problemów, że aż nie wiem, od czego zacząć. Może od głównego powodu, dla którego się u mnie znalazła: Zatrzymać gwiazdy udaje science fiction. Ale tylko udaje. Tak naprawdę to wydumane romansidło, którego autorce zabrakło pomysłu na fabułę, więc postanowiła wrócić do starej, dobrej zakazanej miłości. Ale jaka miłość jest zakazana we współczesnym świecie? Żadna, o której chciałaby pisać autorka. Trzeba więc stworzyć świat, gdzie miłość dwójki cisheteroseksualnych postaci z wyższej klasy średniej będzie zakazana. I szczerze mówiąc, nawet na tym gruncie Katie Khan poległa. Próbowała stworzyć pseudoutopijną – w rzeczywistości dystopijną – przyszłość, na której bazuje głównonurtowe young adult. To z miejsca stwarza dwa problemy: jej bohaterowie, którym raczej bliżej do trzydziestki, zachowują się jak nastolatki z young adult. Myślałam, że mentalna gimbaza dorosłych ludzi to plaga typowa dla polskiej fantastyki, ale widocznie się myliłam. Po drugie – bardzo szybko wychodzi na jaw, że autorka nie ma pojęcia o science fiction. Albo o nauce. Jakiegokolwiek.

Projektowanie utopijnego społeczeństwa wymaga znajomości narzędzi z dziedziny inżynierii społecznej i socjologii, co stanowi podstawę tzw. społecznego SF. To, co zrobiła Khan, tworząc system Rotacji, to rzucanie w czytelnika garścią nieprzystających do siebie sloganów. Próbując przedstawić społeczeństwa skrajnego indywidualizmu, zapomniała o samym indywidualizmie. Europia stanowi, deklaratywnie, utopię różnorodności. W praktyce wszystko wszędzie tam jest takie samo. I nie sądzę, żeby to był zamierzony efekt pokazania presji dostosowania się nawet w społeczeństwie nastawionych na indywidualność, gdzie przybiera ona ostatecznie pozorną postać. Khan po prostu zapomniała, o czym pisze, albo nie uznała tego za istotne, skoro nie napędza to romansowego wątku. Doskonałą powieścią o presji środowiskowej są Wydziedziczeni Ursuli K. Le Guin, ale wspomnienie o Le Guin w kontekście Khan w jakiś sposób uwłacza tej pierwszej.

Khan nie buduje obrazu społeczeństwa czy systemu społeczno-politycznego. Ona jedynie opisuje niesprzyjające dla romansu okoliczności. Element science z SF u niej nie funkcjonuje. Antynomia utopia – dystopia też nie trzyma się zbyt dobrze. W trakcie lektury czytelnik odkrywa bowiem, że ten dystopijny wymiar nie istnieje. Nic nigdy nie zagrażało związkowi Maxa i Carys. Niebezpieczeństwo było tylko w ich głowach, całkowicie wydumane i na wyrost. Natomiast kosmiczna przygoda obiecywana na okładce, pustka kosmosu i kończący się tlen, zostają zepchnięte na drugi plan i potraktowane jako pretekst do snucia zupełnie innego rodzaju opowieści. Więc przygodowe SF to też nie jest.

Powieść Khan nie jest science fiction. Jest romansem. Co gorsza, bardzo miernym. W całości opiera się na tym, że bohaterowie nie są w stanie przez kilka lat funkcjonować w związku na odległość, zanim będą mogli zawrzeć legalny związek. Nie chce im się czekać. I to w zasadzie wszystko. Prawdziwi Romeo i Julia XXI wieku. Tak samo bezmyślni i napaleni jak Szekspirowscy bohaterowie.

Jeśli romans ma opierać się na wzbudzeniu uczuć, Zatrzymać gwiazdy nie spełnia kryteriów. Jedyną emocją, jaką odczuwałam w trakcie lektury, było pragnienie, aby bohaterowie zginęli i zaoszczędzili mi dalszej nudy. O Carys można powiedzieć, że – w najlepszym razie – jest całkowicie obojętna czytelnikowi. Ale Max, och, Max, wcielona toksyczna męskość. Stalkujący, niepewny siebie, zakompleksiony, rzutujący swoje problemy na Carys i wymagający od niej, aby wykonywała całą jego emocjonalną pracę. I temu związkowi mamy kibicować? Wiecie, co jest wielkim romantycznym gestem w jego wykonaniu? Zabranie partnerki do rodzinnego domu i przedstawienie jej rodzicom, nie informując jej wcześniej, dokąd jadą i w jakim celu. Generalnie cechą Maxa jest podejmowanie wszystkich decyzji i obarczanie Carys winą za ich konsekwencje. A ona na to pozwala. Aż niemal słyszę, jak Jane Austen przewraca się w grobie za każdym razem, gdy Khan zaczyna pisać. Przemocowe, nieciekawe związki nie przestają być przemocowe i nieciekawe tylko dlatego, że zdarzyły się w kosmosie, o czym nie wie Khan i twórcy Pasażerów.

Moim głównym problemem, jeśli chodzi o książkę Khan, jest całkowity brak wrażliwości autorki. Jest to szczególnie uderzające w scenie, w której Max przedstawia Carys rodzicom i wyjawia charakter łączącego ich uczucia. Scena jest w całości wzorowana na poetyce coming outu. I miałam mdłości, kiedy przyszło mi ją czytać. Bądźmy szczerzy, Khan chciała napisać o miłości zakazanej w społeczeństwie, tak żeby nie pisać o gejach. W tym przypadku nie wiem, czy to zwykła bezmyślność, czy jawna homofobia, ale przez scenę z pseudo coming outem dwójki heteryków skłaniam się ku tej drugiej opcji.

Podsumowując, Zatrzymać gwiazdy to bezmyślna, źle napisana powieść, której czytanie jest stratą czasu. Może są osoby, mające go tyle, żeby bez żalu go tracić, ale jeśli nie zaliczasz się do tej grupy, poszukaj lepszej lektury.

23158495

Autorka: Katie Khan

Tytuł: Zatrzymać gwiazdy

Tłumaczenie: Katarzyna Karłowska

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Liczba stron: 368

About the author
Aldona Kobus
(ur. 1988) – absolwentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, doktorka literaturoznawstwa. Autorka "Fandomu. Fanowskich modeli odbioru" (2018) i szeregu analiz poświęconych popkulturze. Prowadzi badania z zakresu kultury popularnej i fan studies. Entuzjastka, autorka i tłumaczka fanfiction.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *