Prometeusz

Nigdy nie lubiłam teatru. Kompletnie nie działały na mnie ani osławiona atmosfera tego miejsca, ani bliskość aktorów. Wszelkie zajęcia teatrologiczne, których nie miałam możliwości pominąć podczas studiów, nudziły mnie śmiertelnie. Owszem, bywałam w teatrze raz na jakiś czas od dziecka, oglądałam czasem przedstawienia w telewizji, nawet podobały mi się niektóre sztuki, ale na tym koniec.

601273_199018460237950_304458985_n

Na „Prometeusza” do wrocławskiego Centrum Sztuki Impart wybrałam się tylko dlatego, że występowały w nim moje dobre znajome i chciałam po prostu im pokibicować. To, co zobaczyłam tamtego wieczora na scenie, wbiło mnie w fotel i sprawiło, że do dziś ciągnę szczękę po podłodze, tak nisko opadła mi z podziwu. Idąc do Impartu nie spodziewałam się ani niesamowitego widowiska, ani silnych emocji, liczyłam jedynie na coś ciekawego. Jednego i drugiego dostałam aż w nadmiarze. Obecnie, przy całej swojej obojętności wobec teatru, chętnie obejrzałabym to przedstawienie jeszcze raz.

427234_3841945347305_42567362_n

Twórcami „Prometeusza” w reżyserii Kamila Przybosia są akrobaci i tancerze . Tytuł należy kojarzyć nie z filmem sf Ridleya Scotta, ale z klasycznym greckim mitem o tytanie, który stworzył ułomny rodzaj ludzki – i nie zawahał się wystąpić przeciwko woli samego Zeusa w obronie ludzi. Jedna z najstarszych europejskich opowieści została podana widzom w nowoczesnej, eklektycznej i niezwykle efektownej formie.

11184_3841948027372_2145037247_n

We wszystkie role wcielili się utalentowani młodzi ludzie, którym umiejętności aktorskie z pewnością nie są obce. Przedstawienie, jakie razem stworzyli, to doskonały hołd dla Prometeusza, samozwańczego stworzyciela i opiekuna ludzi. Wszelkie nieprawdopodobne akrobacje i choreografie zaprezentowane na scenie wymagały poświęcenia długich godzin na trening fizyczny, a także niezmierzonych pokładów determinacji i siły woli. Aktorzy pracowali dzień w dzień od września, by efekty swej pracy zaprezentować po raz pierwszy 22 lutego br.

225379_3841944267278_1707682358_n

Od strony audiowizualnej „Prometeusz” robi nieopisane wrażenie. Tu nie ma co pisać, to trzeba zobaczyć i przeżyć. Słowami nie sposób oddać całości wraz z wszystkimi jej niuansami. Można opisywać poszczególne akrobacje czy układy taneczne, jednak nie da się jednocześnie wyrazić, jak doskonale wpleciono w nie treść. Nigdy wcześniej nie widziałam, że można stać karkiem na czyimś karku lub jedną ręką na czyjejś głowie… A to jeszcze nie wszystko. Dziewczyny dosłownie latające w powietrzu, w ostatniej chwili chwytane przez partnerów, kiedy wydawało się, że lada chwila zderzą się z deskami sceny. Akrobacje na zawieszonych pod sufitem szarfach. Taniec cieni na ekranie umieszczonym z przodu sceny. Aktorzy po kolei biorący w dłonie płomienie, kiedy tytułowy bohater obdarował ich ogniem. Zawartość puszki Pandory ucieleśniona w postaci trzech kuszących tancerek w czarnych strojach.

857277_3841945427307_1102801564_o

856527_3841947347355_297740335_o

Żadnych dialogów – nie były potrzebne – tylko światło, dźwięk i ciało. Muzyka dobrana rewelacyjnie, w jednej ze scen wykorzystano główny motyw z anime „Ghost in the Shell”, w innej „Słowiańską krew” Donatana, w kolejnej dzieła klasyków. Ruch splatał się z dźwiękiem w sposób niewyobrażalnie doskonały, charakterystyczne momenty w utworach były nim celowo i precyzyjnie podkreślane. Oglądając, nie dało się nie podziwiać technicznej perfekcji aktorów. Było słychać, jak widownia wstrzymuje oddech podczas akrobacji, które wydawały się szczególnie niebezpieczne. Ładunek emocjonalny zawarty w treści przybierał na sile w toku przedstawienia, aż do momentu kulminacyjnego, kiedy to Prometeusz zawisł nad sceną i symbolicznie zgasło światło. Po wszystkim widownia uraczyła aktorów kilkuminutową, entuzjastyczną owacją na stojąco.

58408_3841944707289_1391710182_n

„Prometeusz” to nie jedynie efektowne widowisko, ale po prostu świetnie i pięknie opowiedziana historia, będąca jednocześnie demonstracją tego, czego można dokonać za pomocą ciała, kiedy zapanują nad nim umysł i wola. Na scenie Impartu udowodniono, że człowiek może stać się tworem godnym swych boskich stwórców.

858686_3841948867393_1960043265_o

Autorem wszystkich zdjęć jest Łukasz Szmigiel.

Karolina „Mangusta” Kaczkowska

About the author
(poprzednio Górska), współpracowniczka Szuflady, związana także z portalami enklawanetwork.pl i arenahorror.pl, pasjonatka czytania, pisania i oglądania horrorów, tancerka i zbieraczka lalek. Wieloletnia członkini Gdańskiego Klubu Fantastyki. Z wyboru mieszka we Wrocławiu z mężem i zwierzakami.

komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *