Poniedziałkowe dzieci – Patti Smith

„Nie dajesz w żyłę i nie jesteś lesbijką. To co ty właściwie robisz?” –pewnego razu zapytano Patti Smith.  Mimo że jest jedną z najważniejszych osób w muzyce lat siedemdziesiątych, trudno w „Poniedziałkowych dzieciach” szukać ekscesów tak typowych dla tamtego kresu. Bo Smith jest w swej opowieści bardzo skromna, skupiona – wbrew wybujałym ego artystów – nie na sobie, ale na nim – Robercie Mapplethorpe i niesamowitym związku między nimi.

 Ostatnio sporo zostało wydanych autobiografii, w których znani i znane opisują swoje barwne życie: sex, drugs and rock’n’roll. Każdy/każda z nich stawia siebie w centrum, próbując zaszokować czytelniczki i czytelników życiem  pełnym szaleństw, a także mniej lub bardziej pikantnymi plotkami. Chodzi przecież o to, żeby sprzedać to, co jeszcze nie sprzedane. Nie znajdziemy tego u Patti Smith. Jej książka bowiem to narracja wyjątkowo osobista, w tle której znajdują się znane postaci, znane miejsca i znaczące wydarzenia.

Patti Smith rozpoczyna swoją historię od opowieści o dzieciństwie wśród kochających ją osób, ale w dość  zamkniętej społeczności. Pierwsze niedopasowanie pojawia się dość szybko – w wieku kilkunastu lat zauważa: „Ze smutkiem patrzyłam, jak matka wypełnia swoje kobiece obowiązki przyglądałam się jej drobnemu ciału (…) Przez pewien czas nienawidziłam matki”. Życie według norm typowych dla kobiet w latach pięćdziesiątych – kuchnia, mąż, dzieci tym bardziej nie była dla niej, gdy w wieku 12 lat znalazła się wraz z ojcem w Muzeum Sztuk Pięknych w Filadelfii. Zrozumiała wtedy, że „być artystą oznacza widzieć to, czego nie widzą inni”. A że ona  widziała o wiele więcej, wiedziała, że czeka ją tylko los artystki. Książka ta jest  bowiem opowieścią o stawaniu się artystką/artystą, o dojrzewaniu do tej roli.

Jednak zanim się to stanie – czeka ją długa droga. Droga pełna biedy, bezdomności, wyrzeczeń. Ale także – los pełen niespodzianek, zaskakujących zakrętów. Los, który poprowadzi ją przez mekkę amerykańskiej sztuki – Nowy Jork. Smith w wyjątkowy sposób pokazuje swój stosunek  słowa „artystka” czy „artysta”, z pełną świadomością jego ciężaru i historii. Jej skromność w tej kwestii jest w „Poniedziałkowych dzieciach” wręcz szokująca – to nie ona jest tu w centrum, wokół którego toczy się życie szalonych lat hippisowskich.

Ta książka to hołd złożony jej niezwykłemu związkowi, dzięki któremu i ona, i Mapplethorpe odnaleźli siebie – zarówno w sztuce, jak i w życiu. Czasami pewne spotkania muszą się zdążyć po to, by nastąpiły kolejne wydarzenia, by to, co zapisane, ziściło się. Tak było też w ich przypadku – oboje odnaleźli swoje prawdziwe powołanie twórcze, oboje określili się społecznie. Mimo że ich drogi w jakiś sposób rozeszły się w pewnym momencie, to rozeszły się tylko na chwilę, tylko po to, by zmieć formę bycia razem. Na zawsze bowiem pozostali bratnimi duszami (słowo „przyjaciółmi” wydaje się tu zbyt płaskie).

 „Poniedziałkowe dzieci” to opowieść o miłości bezgranicznej. Smith nawet przez chwilę nie pisze o Robercie inaczej niż słowami pełnymi szacunku, zrozumienia i niesamowitej tęsknoty. Dla mnie bowiem właśnie ta tęsknota, wynikając z upływu lat od jego śmierci, jest najmocniej rzucająca się w oczy w tej książce. I choć znajdziemy tu i historie o hotelu Chelsea i knajpach, w których spotkać można było znanych tamtych czasów (jest tu i Ginsberg, i Janis Joplin, i Hednrix), nie one przyciągają nasza uwagę. Sposób narracji Smith prowadzi nas bowiem po śladach relacji między nią a Mapplethorpem, po wspomnieniach, po drodze od marzeń do rzeczywistości. Nawet więc jeśli chcemy znaleźć tu jakiś skandal – jedynym chyba, który może nas na chwilę zatrzymać, oderwać od tej narracji, jest młodzieńcza ciąża Patti i oddanie dziecka obcemu małżeństwu – i tak nie skupiamy się na nim dłużej, dając dalej się ponieść wspomnieniom.

Miłość opisana w tej książce niezwykła jest także z powodu swej bezgraniczności. Nawet odkrycie przez Roberta swego homoseksualizmu, a potem zachorowanie na AIDS nie odsuwa go od Patti. Trwa przy nim, a ostatnie zdania „Poniedziałkowych dzieci” wskazują, że nawet śmierć nie była w stanie skończyć ich związku – po prostu zmieniła go.

 Patti Smith ma niesamowity talent literacki – świadczą o tym jej wiersze, teksty, ale i ta właśnie książka. W zalewie autobiografii nastawionych na sprzedaż, plotki i skandale, wyróżnia się swoją skromnością, literackością i niezwykła opowieścią – zupełnie inną niż na początku można się spodziewać.

Anna Godzińska

Tytuł: Poniedziałkowe dzieci

Autor: Patti Smith

Liczba stron: 296

Data wydania: 19 września 2012

Wydawnictwo: Czarne

About the author
Anna Godzińska
Ukończyła studia doktoranckie na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego, autorka tekstów o miłości poza fikcją w magazynie Papermint oraz o literaturze w Magazynie Feministycznym Zadra. Fanka kobiet - artystek wszelakich, a przede wszystkim molica książkowa;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *