Pomysł na fabułę był całkiem niezły – ciąg dalszy perypetii praskich odpowiedników doktora Frankensteina i jego monstrum. W tych rolach Bernhard von Rovershagen – medyk, alchemik, pasjonat nauk zakazanych oraz Herbert Niemiec – trup ożywiony, stworzony na wzór kreatora, niespokojny nieumarły, łaknący świata i przygód ożywieniec. I na tym ciekawostki się kończą.
Bernhard i Herbert oficjalnie są braćmi, osobowościowo prawie identycznymi. Medyk mieszka w Pradze i dzieli pogodny kryzys wieku średniego z Amalią – kobietą, która życiowe mądrości wyprowadza z filozofii bycia kuchtą domową. Obaj mężczyźni podziwiają ją za rzadko spotykane u niewiasty szerokie horyzonty myślowe. Kobieta idealna, drugiej takiej nie spotkacie, normalnie bez wad – chyba że sama się przyzna do nocnego podjadania rodzynek.
Główny bohater – Herbert to typ wędrowca, chwyta się różnych prac wymagających znajomości posługiwania się bronią. Ale w trakcie tych peregrynacji zdarza mu się znaleźć w sytuacjach, które wymagają od niego ruszenia łepetyną i rozwikłania zagadki, krótkiego questa, tylko bardziej kuriozalnego, takiego ojcomateuszowego.
Rozumiem, że przywołanie Rudolfa II Habsburga miało zapewnić powieści jakiś tam rys historyczny. No więc rys jest, ale nic ponadto. O Rudolfie da się powiedzieć znacznie więcej niż tylko napomknąć o jego tajnej korespondencji, wystarczy spytać choćby Arcimbolda. A średniowieczna Praga? Nazwa i krótki opis jest, szkoda że tylko tyle.
Oprócz tego, że akcja przypomina bardziej nawijanie makaronu na widły, dialogi kuleją, a postacie są nieautentyczne i wyidealizowane, dobrym akcentem jest język Hanny Fronczak. W swoim budowaniu świata autorka ma całkiem niezłe momenty – proste słowa łączą się w ekspresyjne zdania. Esencja tryska niespodzianie jak gejzer, później płynie wartko, ale są chwile gdy wszystko idzie jak po grudzie i wtedy robi się poetycka sadzawka.
Książka podzielona jest na sześć rozdziałów albo sześć opowiadań. Do końca nie wiadomo – fabuły są luźno powiązane, oddzielają je też różne odstępy czasu, klamra jako taka jest – przemiana wewnętrzna Herberta i poszukiwanie siebie. Towarzyszy temu monotonna refleksja nieumarłego. Jego filozoficzne i naukowe dywagacje wypadają kontrastowo, żeby nie powiedzieć cudacznie na tle schematycznych i suchych dialogów. A od poruszania problemów egzystencjalno-miłosnych jest już tylko jeden krok by wpaść do dołka patosu i infantylnej retoryki. Fronczak niestety wpadła po uszy.
Ewa Jezierska
Ocena: 2/5
Tytuł: Podróż do tyłu
Autor: Hanna Fronczak
Liczba stron: 276
Data wydania: czerwiec 2011
Wydawnictwo: Fabryka Słów