Poczta do Nigdy-Nigdy – Lucjan Wolanowski

poczta-do-nigdy-nigdyTytułowa Kraina Nigdy-Nigdy oznacza po prostu australijskie odludzie, gdzie jedną siedzibę ludzką od drugiej może dzielić dystans 150 kilometrów. Książka nieżyjącego już Lucjana Wolanowskiego została po raz pierwszy wydana w 1968 roku. Autor przedstawia osobliwości kraju-kontynentu, który zapowiadał się na bardziej brytyjski niż Wielka Brytania (wystarczy wspomnieć cockney i kobzy ze skóry kangura), zamorskie akcenty uległy jednak rozmaitym przekształceniom i tak powstała Australia, którą znamy – albo i nie znamy.

Wolanowski pisze o wielu rzeczach (trudno, żeby było inaczej, gdyż książka liczy aż 717 stron). Pojawia się więc okrucieństwo wobec przewożonych więźniów, którzy umyślnie byli traktowani w taki sposób, żeby przynajmniej jedna trzecia nie dożyła dopłynięcia do australijskiego portu. Warto wspomnieć, że według szacunków historyków, zdecydowana większość zesłanych przestępców popełniła czyny, które dziś nie byłyby karane albo podlegałyby jedynie grzywnie. O karach stosowanych wobec zesłańców, opisywanych przez Wolanowskiego, nie będę wspominać. Wrażliwy czytelnik powinien darować sobie lekturę pewnych fragmentów książki. „Poczta do Nigdy-Nigdy” traktuje też oczywiście o rdzennej ludności australijskiej i strasznym losie, który przypadł im w udziale. Autor przytacza ciekawostkę o niezwykle ekologicznym sposobie użytkowania natury przez tubylców, którzy dzielili teren na trzy rejony – mięsa, miodu i korzonków, a gdy wyeksploatowali przykładowo kangury w rejonie mięsa, przenosili się do rejonu dzikich pszczół, by dać populacji kangurów czas na przywrócenie liczebności. Jest też mowa o niesamowitej faunie i florze, między innymi o dziobaku, który specjalnie buduje wejście do swojego mieszkania tak wąskie, że musi się przez nie przeciskać, co pozwala pozbyć się nadmiaru wody i zachować wnętrze legowiska suche. Jest też o ćmie, która uratowała Australię przed plagą kaktusa. I o paniach emu uwodzących panów emu, by następnie porzucić ich z niewyklutym potomstwem. I o tym, jak czasem zamiast jaj panowie emu wysiadują melony. Albo granaty ręczne. W kwestii specyfiki australijskiej mentalności – pojawia się anegdota o pilocie, który przeleciał samolotem tuż nad dachami domów, po wylądowaniu wyjechał nim z lotniska i dotarł aż pod komisariat policji. Twierdził później, że przepisy ruchu drogowego nie zabraniają samolotom poruszać się po mieście.

Wypada też pochylić się nad ciekawie przygotowanym wydaniem „Poczty”. Na początku zamiast prostego spisu treści mamy „przewodnik”, czyli kilku zdaniowe streszczenie poszczególnych rozdziałów, pozwalające zorientować się w ich zawartości. Mamy też reprodukcje czarno-białych zdjęć, a nawet – jako bonus – nagranie na płycie CD: „Boso przez świat” Wojciecha Cejrowskiego. To już co kto lubi. Sama książka na pewno przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom reportażu oraz dalekich wypraw, obojętne, czy na żywo, czy w wyobraźni.

Alicja Rejek
Ocena: 4/5

Tytuł: Poczta do Nigdy-Nigdy
Autor: Lucjan Wolanowski
Liczba stron: 717
Wydawnictwo: Zysk i s-ka

About the author
Alicja Rejek
Przyszła pisarka, na razie uczęszczająca do jednego z krakowskich liceów. Kocha literaturę; zarówno natchnioną grafomanię, jak i prawdziwy geniusz. Lubi też dalekie podróże, odbyte w czasie przyszłym, silny wiatr i wszystko, co cynamonowe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *