PO DRUGIEJ STRONIE PIÓRA: Jakub Pańków

Fot. Dominika Montean-Pańków
Fot. Dominika Montean-Pańków

Jakub Pańków: wiersze, recenzja tomiku „Pokarm matki”

 

Wiersz, dzięki któremu pokochałem poezję:

Trudno mi wskazać ten jeden, tak precyzyjnie określić, który był pierwszy. Były to dawne czasy, kiedy na lekcjach języka polskiego w szkole podstawowej polonistki czytały młodzieży poezję.

Na pewno będzie to „Dziewczyna” Leśmiana i niejako ex aequo „Karuzela z Madonnami” Białoszewskiego.

 

Dziewczyna

Dwunastu braci wierząc w sny, zbadało mur od marzeń strony,

A poza murem płakał głos, dziewczęcy głos zaprzepaszczony.

I pokochali głosu dźwięk i chętny domysł o dziewczynie,

I zgadywali kształty ust po tym, jak śpiew od żalu ginie…

Mówili o niej: ” Łka więc jest!” – i nic innego nie mówili,

I przeżegnali cały świat – i świat zadumał się w tej chwili…

Porwali młoty w twardą dłoń i jęli w mury tłuc z łoskotem!

I nie wiedziała ślepa noc, kto jest człowiekiem, a kto młotem?

„O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze” –

Tak, waląc w mur, dwunasty brat do jedenastu innych rzecze.

Ale daremny był ich trud, daremny ramion sprzęg i usił!

Oddali ciała swe na strwon owemu snowi, co ich kusił!

Łamią się piersi, trzeszczy kość, próchnieją dłonie, twarze bledną…

I wszyscy w jednym zmarli dniu i noc wieczystą mieli jedną!

Lecz cienie zmarłych – Boże mój! – nie wypuściły młotów z dłoni!

I tylko inny płynie czas i tylko młot inaczej dzwoni…

I dzwoni w przód! I dzwoni wspak! I wzwyż za każdym grzmi nawrotem!

I nie wiedziała ślepa noc, kto tu jest cieniem, a kto młotem?

„O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!” –

Tak, waląc w mur, dwunasty cień do jedenastu innych rzecze.

Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!

I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera…

I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów co kona!…

I znikła treść – i zginął ślad –i powieść o nich już skończona!

Lecz dzielne młoty – Boże mój – mdłej nie poddały się żałobie!

I same przez się biły w mur, huczały spiżem same w sobie!

Huczały w mrok, huczały w blask i ociekały ludzkim potem!

I nie wiedziała ślepa noc, czym bywa młot, gdy nie jest młotem?

„O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć dziewczynę rdzą powlecze!” –

Ta, waląc w mur, dwunasty młot do jedenastu innych rzecze.

I runął mur, tysiącem ech wstrząsając wzgórza i doliny!

Lecz poza murem – nic i nic! Ni żywej duszy ni Dziewczyny!

Wobec kłamliwych jawnie snów, wobec zmarniałych w nicość cudów,

Potężne młoty legły w rząd na znak spełnionych godnie trudów.

I była zgroza nagłych cisz! I była próżnia w całym niebie!

A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebie?

Karuzela z madonnami

Wsiadajcie, madonny

 madonny

Do bryk sześciokonnych

 …ściokonnych!

Konie wiszą kopytami

 nad ziemią.

One w brykach na postoju

 już drzemią.

Każda bryka malowana

 w trzy ogniste farbki

I trzy są końskie maści:

 od sufitu

 od dębu

 od marchwi.

Drgnęły madonny

I orszak konny

Ruszył z kopyta.

Lata dokoła

Gramofonowa

Płyta.

Taka

 płyta:

Migają w krąg anglezy grzyw

I lambrekiny siodeł,

I gorejące wzory bryk

Kwiecisto-laurkowe.

A w każdej bryce vis à vis

Madonna i madonna

W nieodmienionej pozie tkwi

Od dziecka odchylona

— białe konie

— bryka

— czarne konie

— bryka

— rude konie

— bryka

Magnifikat!

A one w Leonardach min,

W obrotach Rafaela,

W okrągłych ogniach, w klatkach lin,

W przedmieściach i niedzielach.

I w każdej bryce vis à vis

Madonna i madonna.

I nie wiadomo, która śpi,

A która jest natchniona

— szóstka koni

— one

— szóstka koni

— one

— szóstka koni

— one

Zakręcone!

I coraz wolniej karuzela

Puszcza refren

I peryfe

rafa

 elickie

madonny

 przed

mieścia

wymieniają

konne piętro

— — — — — — —

Wsiadajcie

 w sześcio…!

Wiersz, który noszę zawsze przy sobie, choćby w pamięci:

W wolnym tłumaczeniu, tak to pamiętam, zachowuję i noszę „przy sobie”:

William Blake

 Drwij, Drwij Volterze,  Rousseau

(…)

Twarde atomy Demokryta

I świetliste cząstki Newtona

Są tylko ziarnami piasku, na brzegu Morza Czerwonego

Gdzie lśnią tak jasno Izraela namioty

Tu w oryginale:

Mock On, Mock On, Voltaire, Rousseau

(…)

The Atoms of Democritus

And Newton’s Particles of Light

Are sands upon the Red Sea shore,

Where Israel’s tents do shine so bright.

Tu w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka:

(…)

Atomy Demokryta – świetlne

Newtona Cząstki – to piach złoty

Na brzegach Morza Czerwonego

Gdzie Izraelskie lśnią namioty

W 2015 r. podziw wywołał we mnie wiersz:

Zeszłam na dno, żeby zbadać ten wrak.

Te słowa to powody.

Te słowa to mapy.

Zeszłam na dno, żeby z bliska obejrzeć zniszczenia

oraz skarby, których wciąż jest tu przecież bez liku.

Adrienne Rich, Diving into the Wreck

Ze wstępu do książki; Styron oczami córki/Wspomnienia

Świat Książki

2013

Poetą, który mnie inspiruje jest:

Nie ma jednego. Na równi z Papuszą będzie nim Charles Bukowski, jak i Norwid czy też Różewicz.

I prawie zawsze powraca niespokojny duch Wiliama Blake’a.

 

Nie lubię poezji, która:

Udaje, puszy się, bawi pustą formą, infantylizuje.

Istotą poezji jest:

Synteza

Swoją poezją:

…szukam.

 

 

 

 

szukam

 

poza sobą szukam lepszych horyzontów

pewniejszych nadziei

luster odbijających taflę spokojną

z daleka od proroctw i przepowiedni

od werbli, czczej pamięci

***

nie szukam arii dla muchy i komara

mgły i mielizn nie szukam

odczuć bez światła

pocałunków fałszywych

 

 

 

 

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *