„Pierwsze słowo” należy do Marty Kisiel

Nawet po tym, jak Szaławiła została nagrodzona Zajdlem, Marta Kisiel utrzymuje, że nie potrafi pisać opowiadań. Aby sprawdzić, czy jest to uzasadniona opinia, czy też jesteśmy świadkami nowej fali popularności toposu skromności autorskiej, należy zapoznać się z przygotowaną przez Wydawnictwo Uroboros antologią opowiadań autorki.

Pierwsze słowo to zbiór jedenastu tekstów, z których połowa to przedruki publikowanych wcześniej opowiadań, co jest w zasadzie zaletą wydania – bardzo się cieszę, że wreszcie mam wczesne dzieła Kisiel w jednym tomie i to tak pięknie wydanym. Wśród pierwodruków znajdują się formy daleko odbiegające od wizerunku autorki komedyjek fantasy. Już Toń, ostatnia powieść Kisiel, dała nam przedsmak nieco innych klimatów w jej wykonaniu. Fragmenty Toni były mroczne, niepokojące i przejmujące. Pierwsze słowo pokazuje, jak Kisiel próbuje swoich sił w horrorze, thrillerze psychologicznym i kryminale z elementami fantastyki. Czy jest to udany eksperyment? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie.Zobaczmy, co autorce wyszło dobrze, a co wykazuje pewne niedociągnięcia.

Na wstępie zaznaczam, że nie będę omawiać Dożywocia i Szaławiły – oba zostaną wspomniane przy okazji recenzji Oczu Urocznych, kolejnej powieści Kisiel, która właśnie się ukazała. Z okazji tej premiery pojawi się tekst podsumowujący dwanaście lat życia w Lichotce.

Antologię otwiera debiutanckie opowiadanie Kisiel z 2006 roku, Rozmowa dyskwalifikacyjna. Trzeba przyznać autorce, że wzięła na warsztat śmiały– jak na debiutantkę – temat: wyczerpanie się konwencji i motywów w fantastyce, postmodernistyczne zabawy literackie i grę na oczekiwaniach odbiorcy. To typowe parodystyczne podejście do literatury, jakie znamy z wczesnych powieści autorki. Charakterystyczne poczucie humoru Kisiel urzekło czytelniczki właśnie w Dożywociu – tym powieściowym. Pisarka z równą swobodą drwi (zawsze z dużą dozą sympatii) ze współczesnej popkultury iz XIX-wiecznej kultury popularnej, z postmodernistycznej fantastyki i z premodernistycznych gotycyzmów u narodowych wieszczów. Bo jak wiemy z ostatniego wywiadu udzielonego przez autorkę Szufladzie, fantastyka i romantyzm mają ze sobą wiele wspólnego. I Kisiel wspaniale to podsumowuje w opowiadaniu, które parodiuje romantyczne bardziej niż postmodernistyczne wołanie o oryginalność w literaturze. Samemu romantyzmowi oberwało się też mocno w opowiadaniu W zamku tej nocy i jest to tekst, który wywoływał u mnie salwy śmiechu, bardzo trafnie opisuje bowiem patriotyczny nastoletni angst romantyków.

Katábasis to opowiadanie oparte na micie o porwaniu Persefony. Staruszka dobija się do bram śmierci, domagając się widzenia z córką uwięzioną w królestwie zmarłych, ale okrutny strażnik odmawia jej wstępu. Język i styl, jakimi posługuje się Kisiel, są piękne i przejmujące. Nie można też odmówić tekstowi sporego ładunku emocjonalnego. Wyczuwa się w nim krzyk rozpaczy i zawodzenie, żałobę, która się nie kończy. Nie mogę jednak powiedzieć, że ten utwór zrobił na mnie większe wrażenie. Może zbyt wiele mitologicznych opowiadań czytałam, może zwrot akcji nie był aż tak niespodziewany. Przypuszczam, że wiem, do czego Kisiel dążyła, ale krótka forma nie pozwala na tak wytrwałe zwodzenie czytelnika, aby osiągnąć zamierzony efekt. Nie ma tu dość materiału na samodzielną opowieść. Lepszy byłby z tego wątek poboczny w dłuższym tekście.

Nawiedziny i Przeżycie Stanisława Kozika to moje ulubione opowiadania w zbiorze. Oba świadczą o tym, że Kisiel jak najbardziej potrafi pisać krótkie formy – wyraziste, trafne, z mocną puentą. Zabawne i przemyślane. Szczególnie Przeżycie Stanisława Kozika, gdzie głównym motywem komicznym jest przebieg rigor mortis. Nawiedzinyz kolei to przewrotna komedia o tym, co się dzieje, kiedy dom uciech nawiedza duch pobożnej i cnotliwej niewiasty. Fakt, że uważam te opowiadania za najlepsze w prezentowanej antologii, nie oznacza, że moim zdaniem Kisiel powinna się ograniczyć do komedii, chociaż jej wisielczy humor zdecydowanie do mnie trafia. Są to najbardziej dopracowane teksty ze wszystkich zawartych w Pierwszym słowie. Dopieszczone wręcz. Czytanie ich to prawdziwa przyjemność i nie wywołują największego grzechu krótkiej formy – poczucia niedosytu.

A to niestety wada Jadeitu i Miasta motyli i mgły. Oba teksty dzielą ten sam problem, który zasadniczo wadą nie jest, bo świadczy tylko o bogactwie wyobraźni autorki. Zawierają w sobie potencjał na coś więcej, dłuższe opowiadanie czy nawet powieść. Jadeit ma wszystkie elementy, które najbardziej lubię w literaturze – realia XIX-wiecznej Anglii, tajemnicze morderstwo, gotycką atmosferę. Jednakże akcja postępuje zbyt szybko, jest zbyt wiele niedomówień i jednocześnie zbyt wiele zostaje łopatologicznie wyłożone. Akcenty są źle rozłożone. W powiązaniu ze wzmianką o Kubie Rozpruwaczu widzę tu potencjał na cały szereg opowiadań o stykającym się z nadnaturalnymi morderstwami inspektorem Warde’em. Wielka szkoda, że (na razie) to niezrealizowany projekt. Bo Kisiel ma talent do tworzenia gotyckiej atmosfery, niedomówień i subtelnego ujawniania kolejnych cegiełek rodzinnej tajemnicy, co pokazała dobitnie w Toni. Tutaj Londyn i przedmieścia mogłyby zostać potraktowane z równą estymą, co Wrocław, a całość zostawiłaby czytelnika z gęsią skórką i poczuciem satysfakcji z przejmującej lektury.

Miasto motyli i mgły nie do końca zarysowuje realia świata przedstawionego, co zostawia czytelnika zagubionego. Nie wiemy nawet, jaka jest stawka rozgrywających się wydarzeń, ponieważ jedynie domyślamy się, a nie rozumiemy, co się dzieje. Tutaj również mogłaby powstać piękna, nastrojowa i mroczna powieść fantasy. Krótka forma nie sprawdza się, kiedy jest tak wiele do powiedzenia lub trzeba stworzyć od początku cały świat przedstawiony, w którym brak punktów wspólnych z tym, co znamy i rozumiemy.

Cały świat Dawida i wieńczące antologię tytułowe Pierwsze słowo to teksty, o których można wiele powiedzieć, nie tylko pod względem treści, ale i warsztatu pisarskiego Kisiel orazjej decyzji autorskich. Oba opowiadania mają wiele wspólnego – przedstawiają ludzi przegranych w kategoriach obowiązującego systemu społeczno-gospodarczego. Pozbawionych kapitału (ekonomicznego i kulturowego), szans i nadziei na przyszłość. Cały świat Dawida ma w sobie ciekawy rys socjologiczny, życie głównego bohatera zostaje wzięte pod lupę, potraktowane jak owad w perspektywie entomologa, wytyczone zostają jego parametry, głównie ograniczenia. Świat Dawida składa się z braku pieniędzy, ubezpieczenia, wykształcenia i perspektyw, by to wszystko zmienić, taniego jedzenia, przez które mężczyzna choruje, i jeszcze tańszego wyposażenia – ubrań, pościeli, mebli gorszej jakości. A raczej pozbawionych jakości. I z miłości do córki, i marzeń o normalności. Dawid jest gotowy zaprzedać duszę diabłu nie dla bogactwa i splendoru, ale tego, co zwyczajne, a dla niego nieosiągalne – opieki dentystycznej, prezentów dla dziecka, własnego mieszkania. Elementem horroru w tym opowiadaniu nie jest to, co nadnaturalne i fantastyczne, tylko minimalizm marzeń i aspiracji tytułowego bohatera. Minimalizm dobrze znany przynajmniej części czytelników, bo kto nie martwi się, że nie stać go na dentystę, wiecznie odkłada naprawę zepsutego sprzętu z braku funduszu i pozwala, aby życie rozlatywało się wokół niego, bo nie ma środków na zmianę czegokolwiek? Witajcie w świecie, gdzie ci, co mają, będą mieli coraz więcej, a ci, co nie mają, doświadczą jedynie kolejnych braków. I tylko diabeł oferuje sprawiedliwe wynagrodzenie.

Pierwsze słowo jest tekstem, z którym mam najwięcej problemów. Pomimo pozornego podobieństwa sytuacji postaci w tych opowiadaniach Dawid ma okazję podjąć decyzję i zmienić coś na lepsze, bohaterka Pierwszego słowa jest zaś jedynie ofiarą zbiegów okoliczności, kimś popchniętym przez wydarzenia do ostateczności. Z jednej strony to bardzo realistyczne, z drugiej jednak brakuje tu jakiekolwiek sprawczości postaci. Można się zastanawiać, czy takie ich ujęcie w analogicznej sytuacji ma coś wspólnego z płcią, bo Kisiel ma pewien problem z nadaniem sprawczości swoim bohaterkom i dopiero Szaławiła przeskakuje (potykając się) nad genderowym problemem warsztatu pisarski. Poza tym pierwsza scena Pierwszego Słowa może posłużyć jako ilustracja na zajęciach z gender studies w tematyce panjaśniania (mensplainingu) – okazuje się bowiem, że o ciąży i macierzyństwie najwięcej do powiedzenia ma przypadkowy mężczyzna w kolejce do lekarza. On już bohaterce wytłumaczy i wyjaśni, jak powinna czuć się jako matka.

Morał opowiadania jest taki, aby nie rzucać słów na wiatr i uważać, czego sobie życzymy. Albo precyzyjniej wyrażać życzenia. Nie jest to nowy motyw w literaturze fantastycznej, ale wątek macierzyństwa dodaje mu ciekawego kontekstu. Nie przekonuje mnie też oparcie elementu horroru na niepełnosprawności. To kolejna straszna klisza literacka, która powinna odejść w zapomnienie. Natomiast to, co naprawdę straszne, desperacja matki patrzącej na ból dziecka, jest przekonujące. To bardzo aktualne opowiadanie, biorąc pod uwagę oficjalne stanowisko rządu, który się wyraża tylko zainteresowanie „życiem poczętym” i lubuje się w tym oksymoronie, natomiast nic nie oferuje prawdziwemu życiu, czego już wielokrotnie rząd dowiódł w ostatnich miesiącach. Nie wiem, czy tekst Kisiel jest bezpośrednią odpowiedzią na aktualny klimat polityczny, ale może zostać tak odebrany. W takim kontekście to naprawdę interesujące opowiadanie, chociaż literacko również niezbyt do mnie przemawia. Zbyt wiele tu klisz, powielanych, a nie przekształcanych.

Czy Kisiel potrafi pisać opowiadania? Oczywiście, że tak, ma na swoim koncie przynajmniej kilka, które tego dowodzą. I Pierwsze słowo nie jest słowem ostatnim. Tytuł antologii jest bardzo sugestywny, pozostawia nadzieję na przyszłość, na rozwinięcie warsztatu autorki, na kolejne opowiadania i powieści, które z pewnością zostaną ciepło przyjęte. Bo Kisiel ma wiele do powiedzenia i zawsze jestem ciekawa, na jaki pomysł jeszcze wpadnie. Jej wyobraźnia to studnia bez dna, czy też raczej królicza nora – ta, do której wleciała Alicja i gdzie wszystko jest możliwe.

About the author
Aldona Kobus
(ur. 1988) – absolwentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, doktorka literaturoznawstwa. Autorka "Fandomu. Fanowskich modeli odbioru" (2018) i szeregu analiz poświęconych popkulturze. Prowadzi badania z zakresu kultury popularnej i fan studies. Entuzjastka, autorka i tłumaczka fanfiction.

11 komentarzy

  1. Chciałabym…chciała….przeczytać kontynuację opowiadania „Jadeit”. Moim uzasadnienie powinien być list(a może raczej petycja) do szanownej Ałtorki.
    Szanowna Pani Marto!
    Tak się nie godzi.Ja też się nie godzę z faktem,iż począwszy czytać niezwykle ciekawe opowiadanie,już…już nabierałam apetytu i rozpędu na ciąg dalszy ,a tu…ZONG…jak mawiał Zygmunt. Nie można się znęcać nad czytelnikami, na to są paragrafy( nie mam pojęcia jakie ale coś tam się znajdzie). Uwielbiam mroczne klimaty wiktoriańskich opowieści, a ta szczególnie przypadła mi do serca.Taka mieszanka Sherlocka Holmesa,opowiadań Edgara Allana Poego i Mary Shelley pobudza niezwykle wyobraźnię,a tej nigdy mi nie brakowało.Akcja rozpoczęła swój bieg niezwykle udanie,już szykowała się do wielkiego skoku i…stop.No,nie wierzę Apsik! Alleluja!
    Co było dalej???? Zagadka nie rozwiązana,nie obrosła biedna w smakowite okoliczności towarzyszące,a ostatnia scena sprawia,że ręce opadają z bezsilności.Chcę dalszego ciągu!!!
    Zgadzam się świadomie(😜) na przekazanie mojej petycji Ałtorce i liczę,że delikatna(cha cha) perswazja skłoni ją do dalszej twórczości w tym kierunku.

    1. Serdecznie dziękujemy za wzięcie udziału w konkursie. Nagradzamy Pani odpowiedź książką! 🙂

  2. Katábasis
    Nie wiem ale mitologia ma w sobie cosz tajemnicy i to w głębdszym tego słowa znaczeniu. To było, ktos kiedys to spisał dla potomnosci tylko jakz tym własciwie było tego nie wie nikt. Chciałabym móc przecztac o tym w pełnowymiarowej ksiazce i dac sie tak samo zaskoczyc 😉

  3. Chętnie sięgnęłabym po kontynuację najpierwszego z opowiadań – debiutanckiej „Rozmowy dyskwalifikacyjnej”. Choć w latach dwutysięcznych, gdy opowiadanie powstawało fantastyka zyskiwała na popularności, teraz przeszło 10 lat później możemy obserwować pełny jej rozkwit. Zainteresowanie fantastyką przestało być „guilty pleasure” i stało się niemal powszechne. Wychodząc na przeciw oczekiwaniom odbiorców, autorzy masowo produkują książki, filmy i gry w tematyce fantasy. I to pozorne rozszerzenie gatunku sprawia, że tematy stają się coraz bardziej powtarzalne i by być oryginalnymi autorzy sięgają po coraz bardziej absurdalne pomysły, lub tworzą powieści na bazie tego, co zostało wymyślone przez innych twórców. Marta Kisiel już w 2006 roku zauważyła problem wyczerpania się konwencji, jestem więc ciekawa jej podejścia do obecnego stanu rzeczy, po przeszło dekadzie prężnego rozwoju fantastyki, oraz doświadczeniach które przez te lata zdobyła jako autorka. Jako, że „Rozmowa dyskwalifikacyjna” była debiutem, zestawienie jej ze świeżym opowiadaniem o tej samej tematyce nie tylko dostarczyłoby informacji o poglądach autorki i tym jak się zmieniły ale pozwoliłoby też łatwo zauważyć zmiany, jakie na przestrzeni lat zaszły w jej pisarskim stylu. Kto wie, może przemyślenia pisarki okazałyby się równie ciekawe i zaskakujące, co sposób w jaki ujęła problem w pierwszym opowiadaniu?

    1. Serdecznie dziękujemy za wzięcie udziału w konkursie. Nagradzamy Pani odpowiedź książką! 🙂

  4. Pierwsze słowo mam na półce i udało mi się przeczytać nie tylko słowo, ale nawet całe pierwsze opowiadanie. I od razu po lekturze zachciałem więcej! Temat bardzo ciekawy, czytało się lekko i przyjemnie, ale… Za mało! Chciałbym poznać nie tylko wyrywek, ale cały dzień z życia pracownika urzędu wydającego licencje postaciom fantastycznym! Ostatnio sięgam po mniej opowiadań, ale to zapamiętam na długo. Humor, ciekawa koncepcja i wciągający nawet w tak krótkim tekście świat.

    1. Serdecznie dziękujemy za wzięcie udziału w konkursie. Nagradzamy Pana odpowiedź książką! 🙂

  5. Co prawda „Pierwsze słowo” od kilku tygodni znajduje się na mojej półce, ale nie miałam jeszcze okazji, aby po nie sięgnąć… Dlatego swoje zdanie wyrażam wyłącznie na podstawie powyższego tekstu i być może się ono zmieni, kiedy opowiadania w końcu przeczytam. Po pierwsze pomyślałam, że skoro ałtorka napisała „Katábasis” mogłaby pójść o krok dalej i zaprezentować mam swoją własną wersje znanych nam dobrze mitów. Uwielbiam wszelkie mitologię a Marta Kisiel operowanie słowem opanowała do perfekcji – myślę, że byłoby to połączenie iście wybuchowe, niepozostawiające żadnego niedosytu Najbardziej jednak chciałabym przeczytać pełnowymiarową powieść (a może i cykl, jak szaleć – to szaleć!) o … duchu cnotliwej niewiasty nawiedzającej dom uciech. Niby brzmi to bardziej jak pomysł na krótką formę właśnie, ale moim zdaniem „Nawiedzinyz” ma niezwykły potencjał, aby stać się czymś więcej. Zacząć mogłoby się mrocznie, a potem? Jest doskonały potencjał komediowy i moralizujący (bez zbędnego moralizowania), generalnie fabuła mogłaby pójść w każdą stronę – może kryminał? Cóż to by była za para detektywów-amatorów, duch pobożnej niewiasty i klient domu uciech? Pani Marto, proszę! 🙂

    1. Serdecznie dziękujemy za wzięcie udziału w konkursie. Nagradzamy Pani odpowiedź książką! 🙂

  6. Z przyjemnością czytałam nawiedziny, a z dziką rozkoszą przeczytałabym dalszy ciąg. Wciągający temat, okraszony humorem trafiającym w punkt, zwieńczony elementem zaskoczenia. Powiedzieć o tym- doskonałe, to za mało. Dlatego chcemy wincej, jeszcze wincej, całą powieść, trylogię, sagę ☺️

    1. Serdecznie dziękujemy za wzięcie udziału w konkursie. Nagradzamy Pani odpowiedź książką! 🙂

Skomentuj Zuza H. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *