Piękne bestie. Żywa woda

 

Cichy szmer wody toczącej się po kamieniach albo miarowy huk fal rozbijających się o brzeg mają w sobie niezwykły czar i potrafią przykuć uwagę na dłuższą chwilę. Są jednostajne, ale nigdy w dwóch miejscach nie brzmią tak samo i zdawać się może, że to żywy organizm szepce coś przechodzącemu obok człowiekowi, pragnąc przekazać mu swoje największe tajemnice. Jej urok tkwi też w tym, jak odbija promienie słońca i zmienia kształty tego, co znajduje się pod nią, czasem zwykłym przedmiotom nadając pozór czegoś szczególnego i niepowtarzalnego.
Nie jest więc zaskakującym, że i w mitologii woda odgrywa znaczącą rolę, czy to jako żywioł sam w sobie, czy też jako miejsce zamieszkane przez różnego rodzaju stworzenia. Co więcej, nie wszystkie opowieści o fantastycznych zwierzętach kryjących się w głębinach są dzisiaj tylko legendami, które opowiada się wieczorami przy ognisku. Najlepszym przykładem jest tutaj potwór z Loch Ness, w istnienie którego święcie wierzy wiele osób, z czego niektórzy nawet próbują je udowodnić – czy to stojąc na brzegu jeziora z amatorską kamerą, czy też organizując wielkie przedsięwzięcia „naukowe”, mające na celu odnalezienie zwierzęcia. Dziwnym trafem, mimo zaawansowanej techniki i doskonale wyposażonych ekip wciąż jeszcze istnienie Nessie nie zostało ostatecznie potwierdzone, ale to już temat na inną opowieść.

Wracając do mitologii, która w świadomości ludzkiej pozostaje tylko opowieścią, co najwyżej wykorzystywaną w książkach i filmach fantastycznych, jednym z pierwszych stworzeń wodnych, które poznajemy w swoim życiu, są syreny. W baśniach to zwykle piękne dziewczęta z rybimi ogonami, a najbardziej utrwalonym obrazem wydaje się tutaj być „Mała Syrenka” Disney’a. Należy przy tym zaznaczyć, że pogodna bajka niewiele ma wspólnego z pierwowzorem o tym samym tytule autorstwa Andersena, nie ulega jednak wątpliwości, że większość współczesnych dzieci kojarzy raczej film animowany, nie opowiadanie, chociaż do mnie akurat bardziej przemawia smutne zakończenie tej historii. Ale syreny to nie wymysł duńskiego pisarza, pojawiają się znacznie wcześniej, chociaż w odmiennych kształtach – w starożytnej Grecji¹  są one ptakami z kobiecymi głowami i piersiami, co więcej, nie tworzą społeczności, gdyż znajdujemy je tylko trzy (lub dwie w „Odysei”). Ich charakterystyczną cechą jest piękny śpiew, któremu nie mogą się oprzeć żeglarze. Legenda mówi, że syreny siedzą na wyspie położonej gdzieś u wybrzeży południowych Włoch i wabią swoimi głosami nieszczęsnych marynarzy, sprowadzając na nich śmierć, gdyż ten, kto zasłucha się w ich pieśni, nigdy już nie odpływa, chociaż one twierdzą inaczej:

Tu, przyjdź tu, przesławny Odyssie, chlubo Achajów,
Zatrzymaj nawę, aby słuchać naszego głosu.
Nikt się stąd nie oddala czarnym okrętem, zanim
Zanim nie usłyszy głosu z naszych ust, miodowo słodkiego.
Dopiero nasyciwszy się nim, wiedząc więcej, odpływa.

Z epopei wiadomo jednak, że Odyseusz nie dał się nabrać na te kłamstwa. Aby uratować przed niechybną śmiercią swoich towarzyszy, kazał im zatkać uszy woskiem, a siebie przywiązać do masztu, by mógł jednak usłyszeć głosy stworzeń i nie skoczyć przy tym w morze. Jednak nie tylko on zdołał przemknąć obok syren, również Argonautom się to udało, w tym przypadku jednak śpiew został zagłuszony przez Orfeusza.

Lecz wody nie obeszłyby się bez swojego władcy, którym starożytni uczynili Posejdona, chociaż prawdopodobne jest, że wyparł on przy tym inne bóstwa z panteonu, takie jak Okeanosa czy Nereusa. Pochodzenie samego boga nie jest do końca wyjaśnione, prawdopodobnie przywędrował on do Grecji z północy, symbolizując nie tylko pana wód, lecz również boga płodności. Za takim obrazem Posejdona przemawia między innymi fakt, że poświęconym mu zwierzęciem był koń, spotykany często właśnie w kultach płodności, dla których przecież i woda ma niemałe znaczenie. Co więcej, nie należy zapominać, że dzieckiem władcy mórz jest Pegaz, spod kopyt którego tryskają źródła, a i wiele spośród nich ma w swoich nazwach element „hipp”, pochodzący od greckiego „hippos” – „koń”.

Jednak najbardziej utrwalonym portretem Posejdona jest ten, w którym boga przedstawia się jako władcę mocarnego, często z brodą i łudząco podobnego do Zeusa, dla którego zgodnie z mitami jest bratem. Najłatwiej odróżnić obu potężnych władców po charakterystycznych dla nich atrybutach, którym w przypadku pana mórz jest trójząb. Stał się on z czasem nieodłączonym elementem wizerunku, bez którego bóstwo nie sposób sobie już wyobrazić – i nie da się ukryć, że nawet w dziecięcej bajce król podwodnego królestwa dzierży taką właśnie broń. Przy czym autorzy pozwolili sobie nazwać go Trytonem, co też nie jest bez znaczenia, gdyż w mitach był to jeden z bogów morskich, synów Amifitryty i Posejdona właśnie.

Jak to już nie raz bywało, opowieści z basenu Morza Śródziemnego, zdają się być kanwą dla wielu innych historii, również tych, które powstawały na terenach z pozoru bardzo odległych. Wpływy greckie są jednak tak znaczące, że czasem w kulturze ich obecność zaznacza się wyraźniej, niż miejscowych dawnych wierzeń. Nie znaczy to jednak, że Słowianie nie wiązali z wodą żadnych opowieści – wręcz przeciwnie, również dla naszych przodków odgrywała ona znaczącą rolę².

Wiele miejsc kultu związanych jest ze źródłami, ma ona też znacznie magiczne jako czynnik oczyszczający i uzdrawiający. Może pomagać, wraz z odpowiednimi modlitwami i rytuałami, przy wypędzaniu z organizmu choroby lub złych mocy, a często jednego i drugiego, gdyż wiele objawów fizycznych wynika z przekleństw i uroków rzuconych na danego nieszczęśnika.

Również pośród Słowian znany jest zwyczaj „karmienia” żywiołu, przy czym na ofiary dla wód mogły składać się różne dary, zaczynając od soli czy chleba, a kończąc na zwierzętach. Rytuały te związane były z wyruszeniem w podróż czy budową nowego mostu, ale także pojawiały się w chwilach nieurodzaju: powodzi lub suszy. Przypuszczalnie, miały nie tylko na celu obłaskawienie wodnych duchów o bliżej nieokreślonej formie siły drzemiącej w żywiole, ale też upiorów, które mogły kryć się w toni lub na brzegach. W poczet tych ostatnich wchodzić będą przede wszystkim topielce i topielice – jak sama nazwa wskazuje dusze ludzi, którzy utonęli. Wszystkich cechuje negatywny stosunek do żywych, który sprawia, że wciągają ich w wiry, szczególnie tych, którzy nie okazali zawczasu należytego szacunku wodnym mieszkańcom.
Prócz nich mamy na słowiańszczyźnie do czynienia i ze zjawami żyjącymi na pograniczu wody i lądu, w tym przypadku lasów i pól. Rusałki dziś kojarzą się zwykle z urodziwymi dziewczętami, smukłymi, o drobnej budowie – i takie też pojawiają się w podaniach, lecz ich piękno nie idzie w parze z dobrym charakterem. Według legend, wabiły do siebie śmiertelników, by nękać ich nachalnym zachowaniem, zagadkami, tańcem, jak również… łaskotkami, co jest jedną z ciekawszych i na dodatek wybitnie słowiańskich form dręczenia.

Kolejną z nich jest zamieszkujący najczęściej na bagnach (ale czasem i na polach) świetlik czy też błędny ognik. Zapala on ponad mokradłami światełka, w celu wyprowadzenia podróżnych na manowce, by dopiero rankiem lub po kilku dniach znaleźli właściwą ścieżkę, bądź też nawet na takie tereny podmokłe, z których nie zdoła już wyjść i utonie. Inna wersja tej opowieści mówi o tym, że mógł on również pomagać zagubionym wędrowcom wydostać się na trakt lub – złapany, co oczywiście nie było łatwe – spełniać życzenia.

Wraz z nadejściem chrześcijaństwa, mity, a wraz z nimi i stworzenia zamieszkujące wody, zaczęły odchodzić w zapomnienie, stając się tylko elementem lokalnego folkloru. Nie znaczy to jednak, że sama woda utraciła na znaczeniu, wręcz przeciwnie, jest święcona i stanowi nieodłączny atrybut podczas każdej liturgii. A i świętych źródełek na świecie bez liku, różnica polega tylko na tym, że obecnie strzegą ich święci, a nie bóstwa pogańskie. Wiara jednak pozostała ta sama, wciąż to tu nastąpić może oczyszczenie lub uzdrowienie, a nawet smak takiej wody zdaje się inny. A może  nie tylko zdaje, lecz naprawdę jest? Na to pytanie trudno znaleźć odpowiedź lub wcale jej nie ma, ale pewne pozostaje jedno: tam, gdzie jest woda, jest i życie. A urok spokojnej lazurowej toni w zatoce lub spienionego górskiego potoku wart jest tego, by zatrzymać się na chwilę, wsłuchać w płynące z przyrody dźwięki i może zastanowić nad tym, jak ważne mogło być to miejsce dla naszych przodków.

Marta Choińska

¹ Informacje nt. mitów greckich oparte na „Mitologia Greków i Rzymian” Z. Kubiaka, wyd. Świat Książki, 1999: o syrenach s. 493-494 i s. 528-529 (fragment „Odysei”, w. 184-188); o Posejdonie s. 183-187.

² Informacje nt. wierzeń słowiańskich oparte na „Mitologii Słowian” A. Gieysztora, wyd. WUW, 2006, s. 257-263

About the author
Studentka chemii z zacięciem literackim, która zawsze pisze za długie zdania i gromadzi w domu wszystkie książki, które ją do siebie przyciągną, ograniczeń gatunkowych nie uznając. W wolnych chwilach czyta i pisze, słuchając muzyki starannie dobieranej do klimatu tekstu, albo zwiedza z upodobaniem miasta, zamki i muzea. Kiedyś chciałaby połączyć swoje zainteresowania chemiczno-artystyczne, na razie lawiruje między nimi i próbuje równocześnie kończyć eksperymenty oraz opowiadania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *