Piękne bestie. Hybrydy

Jeden z najbardziej typowych motywów literackich to historia o bohaterze, który pokonuje bestię, wybawiając od niej okolicznych mieszkańców. Udowadnia on swoją siłę i odwagę, prezentuje umiejętności i pomysłowość, a w zamian otrzymuje chwałę i wdzięczność. Czasem jest i coś więcej – majątek, tytuł szlachecki, a może nawet ręka księżniczki. To o dzielnym mężu bardowie układają pieśni, a jego sława roznosi się w daleki świat i zapewnia mu nieśmiertelność.Nikt nie opłakuje potwora, przechodzi on do opowieści tylko jako istota wzbudzająca strach, odrazę czy nienawiść. Z reguły już sam jego wygląd ma budzić grozę – jest dziwaczny, niejednokrotnie stwór taki wydaje się zbitkiem fragmentów ciał kilku zwierząt, mniej lub bardziej pasujących do siebie. Być może gdybyśmy popatrzyli na taką hybrydę racjonalnie, wzbudziłaby w nas inne uczucia – ciekawość albo żal, że los ją tak pokrzywdził, czyniąc odrażającą, a nie piękną. Jednak tego typu myśli nachodzą nas rzadko, gdyż nikt ich nam nawet nie sugeruje. Zgodnie z życzeniem autora, niemalże patrząc jego oczami, skupiamy się na brzydocie i niebezpieczeństwie, wynikającym z istnienia danego mieszańca, nie pytamy, czy naprawdę jest taki, jak się wydaje.

Chyba najbardziej znaną starożytną hybrydą jest chimera z greckiej mitologii, pojawiająca się między innymi w Iliadzie. Posiada ona głowę lwa, ciało kozy oraz ogon węża, a także zdolność ziania ogniem, ale jej rodowód nie jest jasny. W jednym miejscu Homer wywodzi ją od bogów, a nie ludzi, mówiąc, że była dzieckiem Tyfona i Echidny. W innym jednak wspomina, że jej hodowcą był król Licji, więc i człowiek miał niemały udział w jej powstaniu. Pewnym jest jednak, że śmierć chimerze zadał Bellerofont dosiadający Pegaza, rażąc ją strzałami z łuku.

Podobną chimerze bestią jest perska mantykora, zbudowana z ciała lwa, ogona skorpiona oraz ludzkiej głowy. Nie może ona ziać ogniem, lecz jest równie dobrze uzbrojona i niebezpieczna, gdyż w jej ogonie znajduje się silna trucizna, zabijająca człowieka w kilka minut.

Kolejnym przykładem może być sfinks, znany z wielu krajów basenu Morza Śródziemnego, przy czym chyba największe i najsłynniejsze jego wyobrażenie to Wielki Sfinks z Gizy. Hybryda ta posiada ciało lwa i ludzką głowę, chociaż pojawiają się też jej bardziej skomplikowane wersje, ze skrzydłami orła czy ogonem węża. Zależnie od pochodzenia, sfinks pełni różne funkcje: w Egipcie stoi na straży grobowców faraonów (a jego twarz często jest twarzą władcy), w Grecji jest to jednak żeński demon, siejący zniszczenie. Jego „znakiem rozpoznawczym” jest zagadka zadawana wędrowcom – ci, którzy nie odpowiedzą prawidłowo na pytanie, zostają zabici, zależnie od wersji pożarci lub strąceni w przepaść. Sfinksa zwycięża dopiero Edyp, a wówczas potwór popełnia samobójstwo w taki sam sposób, w jaki wcześniej mordował podróżnych.

Półludzkich hybryd znaleźć można znacznie więcej. W mitach greckich należą do nich na przykład centaury czy minotaur, w opowieściach hinduskich występują bóstwa wodne – nagowie – posiadające połowę ciała węża. Również w starożytnym Egipcie większość bóstw, wywodzących się z wcześniejszych kultów animalistycznych, posiada zwierzęce cechy. Jednym z ciekawszych wizerunków jest tutaj Seth, któremu nie da się przypisać konkretnego zwierzęcia, a w jego głowie dopatrzyć można się cech między innymi szakala czy okapi.

Przykłady można by jeszcze mnożyć, gdyż nie tylko mitologie pełne są „dziwadeł”, również późniejsza literatura od nich nie stroni. Niektórzy autorzy sięgają po starożytne wyobrażenia hybryd – czy to zwierzęcych, czy na poły ludzkich – inni wymyślają własne połączenia. Do takich należy hipogryf, czyli połączenia gryfa (w najczęstszej wersji posiada ciało lwa z głową i skrzydłami orła) z koniem. Pojawia się on w XVI-wiecznym eposie „Orland szalony” Ludovika Ariosta i chociaż zwierzę zbudowane jest na kanwie wcześniejszych mieszańców, weszło do grupy fantastycznych stworzeń na stałe jako kolejna hybryda. Sławę hipogryfowi, a także wielu innym mieszańcom, przyniósł między innymi cykl książek o Harrym Potterze, w którym pojawiają się one dość licznie, zapełniając Zakazany Las i biorąc często żywy udział w życiu czarodziejów.

Czy wszystkie mieszańce są złe i brzydkie? Nie wydaje mi się, chociaż ich pozytywny obraz częściej pojawia się we współczesnych niż dawnych dziełach. Ale to już chyba tak jest, że dzisiaj lubimy, aby bestie miały w sobie jakieś piękno i dobro, a nie były tylko ofiarami dla dzielnych rycerzy. Z jednej strony może to dobrze, że dostrzegamy – wymyślamy – nowe możliwe cechy hybryd, nie tylko kopiując przekonania starożytnych. Z drugiej jednak, czasem to „obłaskawianie” posuwa się stanowczo zbyt daleko, sprawiając, że granica pomiędzy piękną a bestią nie tylko się zaciera, lecz wręcz ich role zostają odwrócone. Co prawda jeszcze nie spotkałam się z wizją, w której mantykora jest ulubionym zwierzątkiem domowym i wyleguje się na kanapie, ale skoro ewolucji mogły ulec wampiry i wilkołaki, z drapieżnych, mrocznych istot przekształcając się w bożyszcze nastolatek, to kto wie, co się dalej stanie? Może z biegiem czasu cała literatura fantasy stanie się tylko galerią dziewczynek i chłopców, ratujących siebie, przyjaciół i świat w towarzystwie teoretycznie niebezpiecznych, ale w praktyce oswojonych pupilków? Pewnie niektórym będzie się podobać… A ja sięgnę po starego dobrego „Wiedźmina”, w którym potwór był potworem i należało sobie z nim poradzić przy pomocy miecza, a nie czułych słówek.

Marta Choińska

About the author
Studentka chemii z zacięciem literackim, która zawsze pisze za długie zdania i gromadzi w domu wszystkie książki, które ją do siebie przyciągną, ograniczeń gatunkowych nie uznając. W wolnych chwilach czyta i pisze, słuchając muzyki starannie dobieranej do klimatu tekstu, albo zwiedza z upodobaniem miasta, zamki i muzea. Kiedyś chciałaby połączyć swoje zainteresowania chemiczno-artystyczne, na razie lawiruje między nimi i próbuje równocześnie kończyć eksperymenty oraz opowiadania.

komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *