Piękne bestie. Gdy nadejdzie pełnia…

 

Wiele bestii związanych jest nierozerwalnie z określonym miejscem lub porą, o której ukazują się ludziom lub też w której zaczynają ich nękać. Ta cecha szczególnie zauważalna jest pośród duchów i upiorów, zarówno tych opiekuńczych, jak również szkodliwych. Godziny takie jak północ i południe zdają się być tymi magicznymi chwilami, w których siły nadprzyrodzone mają większą moc i łatwiej pokazują swe oblicze. Szczególnym kultem otaczane są także cztery wyjątkowe dni wyznaczone przez cykl Słońca: równonoce wiosenna oraz jesienna, a także najdłuższa i najkrótsza noc w roku.
Jednak najbardziej rozpowszechnionym „magicznym momentem” jest pełnia księżyca, a to za sprawą – jak nie raz już bywało – modnej obecnie literatury fantastycznej. Króluje w niej pogląd, że podczas tej jednej nocy w ciągu miesiąca niektórzy ludzie przemieniają się w zwierzęta. Zdolność ta, podobnie jak wampiryzm i cała rzesza baśniowych potworów, nie jest wymysłem współczesnych autorów, lecz czerpie ze starych wierzeń, zachowanych w kulturze wielu krajów. Najpopularniejszą jej formą jest lykantropia, ale odmiennie niż w przypadku wampira, trudno tutaj jednoznacznie powiedzieć, czy przemiana w wilka ma być przekleństwem, czy może nieść w sobie i kilka pozytywnych cech.

Zaprezentuję dwa skrajnie różne przykłady. Pierwszym jest postrzeganie wilkołactwa jako choroby (jak na przykład w serii książek o Harrym Potterze), w której człowiek ulega „zezwierzęceniu”, kieruje się instynktem i atakuje każdego, kogo uzna za ofiarę. W ten sposób roznosi zarazę dalej, każda przemiana wiąże się dla niego z cierpieniem, a on staje się wyrzutkiem społeczeństwa. Po drugiej stronie pojawia się obraz zmiennokształtnych tworzących swoje własne struktury klanowe, w których wzajemnie wspierają się, ale też walczą o dominację (odnieść można się tu do powieści o Anicie Blake). Społeczeństwo w jakiś sposób ich akceptuje – jedni z ostrożną obawą, inni wręcz z fascynacją – a oni sami potrafią swoje moce wykorzystywać do realizacji własnych celów. Co więcej, nie są uzależnieni od faz księżyca tak mocno, jak z reguły przyjęło się to w fantastyce: podczas pełni muszą przejść przemianę i stają się wówczas bardziej dzicy, lecz i w innych dniach zmiana ciała w zwierzęce jest możliwa, chociaż wiąże się z utratą sił. Prócz wilkołaków, pojawiają się tu też szczurołaki i inne rodzaje zmiennokształtności, ale to, czy jest się bestią, czy tylko człowiekiem naznaczonym pewną zdolnością, zależy już od charakteru konkretnej postaci.

Wampir wydaje się dość jednoznaczny: dawniej zły i wyklęty jako krwiożerczy potwór, obecnie coraz częściej udręczony romantyk. Z lykantropią sprawa nie jest tak prosta nie tylko we współczesnej literaturze, lecz również w mitologii. Jeśli sięgnąć po mity greckie, od których zresztą wywodzi się popularną nazwę wilkołactwa, przemiana w zwierzę wydaje się być srogą karą. Oto bowiem mamy przed sobą króla arkadyjskiego Likaona, który według jednej z kilku wersji legendy, miał przywilej biesiadowania z bogami. Podczas jednej z uczt, by sprawdzić boskość Zeusa, poczęstował go upieczonym dzieckiem – w tej historii jest to zresztą syn królewskiej córki Kallisto i samego pana Olimpu. Bóg oburzony takim czynem przywrócił jednak życie chłopcu, a Likaona ukarał, zamieniając w zwierzę, by podkreślić, jak nieludzkie i niegodne było jego postępowanie:

W sierść się zjeżyły szaty, a w pazury
Ręce. Wilk z niego, a przechował ślady
Siebie dawnego: taż siwizna, takaż
Wściekłość wyrazu, tak samo się jarzą
Oczy, taż dzikość jest w całej postaci…¹

Jednak nie tylko w mitach greckich mamy do czynienia ze zmiennokształtnością. Również w kulturach wysuniętych bardziej na północ – u Słowian, a przede wszystkim Skandynawów – pojawia się możliwość czasowej zmiany człowieka w zwierzę. Tym razem jednak wilkołactwo budzi zarówno lęk, jak i podziw czy szacunek, będąc odbiciem uczuć żywionych i do samego wilka. Trudno mówić, by w tym przypadku lykantropia miała być wyłącznie karą i przekleństwem, choć i taki jej obraz się pojawia, może on jednak wynikać z późniejszych wpływów chrześcijańskich, które wszystko, co nieludzkie, zaliczały do rzeczy złych i demonicznych. Nie można jednak zapominać, że w niektórych kręgach zmiennokształtność była elementem kultury czy doświadczeniem magiczno-religijnym, przeznaczonym jedynie dla wybranych. Do ich grona wejść mogli tylko młodzieńcy, przechodzący inicjację, a zwierzęca forma miała im zapewnić wyzwolenie się z ludzkich ograniczeń, ukazać siłę płynącą z zachowań instynktownych. Na tej podstawie powstawały wąskie, elitarne wręcz grupy, z których chyba najbardziej znaną są skandynawscy wojownicy, kojarzeni z szałem bitewnym i agresją – berserkowie². Nazwa ta oznacza „niedźwiedzie skóry”, wywodzi się od zwyczaju narzucania na siebie przez mężczyzn skór drapieżników, podkreślającego zerwanie z ludzkimi zachowaniami (lub być może pomagającego utożsamić się ze zwierzęciem).

Wiara w zwierzęce „duchy opiekuńcze”, z mocy których może czerpać wojownik bądź też których formę może przybrać, występuje nie tylko w Europie. Można ją znaleźć w wielu kręgach kulturowych, a przemiana może odbywać się np. w tygrysa (Indie), kojota (Ameryka Północna) czy  lamparta (Ameryka Środkowa). Niezależnie jednak od tego, które zwierzę zostanie wybrane, by się z nim utożsamiać, musi ono posiadać pożądane cechy, najczęściej szybkość, siłę, drapieżność. Oprócz tych przekonań, wynikających z dawnych zwyczajów i folkloru, obserwuje się też podobne zjawisko z psychiatrii – pacjent, mimo iż nie przechodzi przemiany fizycznej, twierdzi iż nastąpiła, a jego zachowanie może stać się przy tym niebezpieczne dla otoczenia.

Podsumowując, można powiedzieć, że lykantropia jest nie tylko bardzo rozpowszechnionym, ale też wieloznacznym terminem, wiązanym zarówno z pozytywnymi, jak i negatywnymi cechami.  Czy interpretuje się ją jako zaletę wojownika, czy raczej jako przekleństwo chorego, to już zależy od kręgu kulturowego lub – w przypadku literatury – od autora. Nie zmienia to jednak faktu, że życie na pograniczu dwóch światów, które wydaje się modnym motywem, moim zdaniem najlepiej podsumowują słowa T. Pratchetta:

Czy myślisz, że chodzi o to, że ludzie są nieśmiali, pełni rezerwy, lojalni i zabijają, tylko kiedy są głodni? Nie. Chodzi o to, że ludzie wobec innych ludzi zachowują się jak ludzie, a im są gorsi, tym bardziej wierzą, że są podobni do wilków. Ludzie nienawidzą wilkołaków, bo widzą w nas wilki, a wilki nienawidzą wilkołaków, bo wewnątrz nas dostrzegają człowieka… I trudno im się dziwić³.

Bo czy czasem człowiek nie jest gorszy od zwierzęcia, nawet, a może zwłaszcza wtedy, kiedy wcale się z nim nie utożsamia?

Marta Choińska

¹ Przemiany, Owidiusz, cytat z Mitologii Greków i Rzymian Z. Kubiaka, s.121, wyd. Świat Książki, 1999 r.

² W literaturze polskiej rozpowszechnioną wersją jest berserk (l. mn. berserkowie) i tej używam, mimo iż w opracowaniu A. Giyesztora (Mitologia Słowian, s. 267, wyd. WUW, 2006 r.), na podstawie którego opracowany został powyższy fragment, pojawia się nazwa bersekr.

³ Piąty elefant, T. Pratchett, s. 147, wyd. Prószyński i S-ka, 2006 r.

Zobacz także recenzję książki Requiem dla wilka.

Zobacz także felieton „Pomiędzy wilkiem a Czerwonym Kapturkiem…”

About the author
Studentka chemii z zacięciem literackim, która zawsze pisze za długie zdania i gromadzi w domu wszystkie książki, które ją do siebie przyciągną, ograniczeń gatunkowych nie uznając. W wolnych chwilach czyta i pisze, słuchając muzyki starannie dobieranej do klimatu tekstu, albo zwiedza z upodobaniem miasta, zamki i muzea. Kiedyś chciałaby połączyć swoje zainteresowania chemiczno-artystyczne, na razie lawiruje między nimi i próbuje równocześnie kończyć eksperymenty oraz opowiadania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *