Aga Świerczek, wcześniej znana swoim czytelnikom jako Aga Śląska, niedawno dzięki Fundacji „Szuflada” wydała „Zbiór tekstów współczesnych, znaczy krótkich”. Faktycznie niewielka książeczka, o formacie zeszytowym, sprawiła, że miałam ochotę ponownie zapakować swój szkolny plecak, choć już dawno tego nie robiłam, i pod szkolną ławką, po kryjomu, z wypiekami na twarzy oddać się pasjonującej lekturze. Poczułabym się wtedy bardziej dorosła, bardziej kobieca. Dlaczego?
Ponieważ miniatury autorki dedykowane są czytelnikom raczej już życiowo ukształtowanym. Takim, którzy z przyjemnością podejmą wewnętrzny, intelektualny dialog ze światem, wykreowanym przez wyobraźnię Agnieszki.
Zasmakował mi przede wszystkim język, jakim autorka opowiada przedziwne, barwne historie, takie z życia wzięte: z niezwykłej kolejki do mięsnego czy ze zwyczajnego piwnego baru. Opowieści, które mogą roić się w głowie jakby mimochodem, w przelocie, pomiędzy życiem osobistym i zawodowym.
Historie czasem całkowicie absurdalne, jak ta o chłopcu, którego niebiosa obdarzyły trzecią kończyną dolną, by mógł być: „jedną nogą do przodu”, czy wyprawa do supermarketu po materiały budowlane, potrzebne do „izolowania myśli genialnych od tych prozaicznych”. Tę mieszankę wybuchową uważam za wyjątkowo atrakcyjną.
W niektórych momentach odnalazłam coś ze społecznego cienia, personifikację lęku, który mógłby na przykład stać na przystanku autobusowym i wyobrażać sobie śmierć bliskich, oswajając tym samym temat bezsilności względem utraty, obłaskawiając ten nieuchronnie zbliżający się moment. Podobnie rzecz ma się w historii młodej żony, która biega po domu, chcąc stworzyć przytulne i czyste miejsce dla małżonka, czym doprowadza go do szewskiej pasji, powodując jego ucieczkę i prawdopodobną zdradę. A wystarczyło usiąść i „nic nie robić”, a już na pewno zdjąć ten szary, powyciągany sweter! Hmm… skąd ja to znam?! Jest w tym i mądrość, i prawda.
Zakochałam się też w heliocentryzmie i w zasadach termodynamiki à la Agnieszka Świerczek i stanęłam za nią w kolejce do wspomnianego już mięsnego, gdyż sama czasami piekę potrawkę z prosiaka, uprzednio potraktowanego odpowiednio przez masarza. W tym miejscu proszę wszystkich wrażliwszych i wegetarian o wyrozumiałość i przepraszam zarazem za lekką brutalność.
Moim faworytem w tym zbiorze została miniaturka o przewrotnym tytule: „Raport o kuchennych dowodach zbrodni”, czyli zabijanie nudy dnia codziennego. Dlaczego ten tekst jest dla mnie numerem jeden? Ponieważ opowiada o szczęściu rodzinnym, które bywa wyzwaniem. Autorka podpowiada, że może być ono osiągalne przy pewnej dozie wysiłku, właściwie to wystarczy nastawić budzik pół godziny przed planowaną pobudką współmałżonka.
Zatem: drogie Panie, drodzy Panowie!
Bardzo zachęcam szanowne gremium czytelnicze Szuflady do sięgnięcia po zbiorek Agi Świerczek i spędzenia z jej miniaturami przynajmniej kilku wieczorów. Tak, koniecznie rozdzielcie sobie degustację na parę dni, by jak najdłużej móc delektować się tym, co wykreowała wyobraźnia młodej autorki. Możliwe, że zapytacie: po co?
Już odpowiadam.
Aby odkryć kilka istotnych prawd bliskich sercu nie tylko kobiety. Coś, co ja znalazłam w tej książeczce i co jest mi bliskie, to fakt, że potencjał, który drzemie w każdym, jest na wyciągnięcie ręki, i że każdy dzień jest tym wyjątkowym, tym idealnym, by zrobić coś wielkiego i ważnego.
Życzę wszystkim inspirującej lektury!
Maria Peszt
Polecamy fragmenty: