PATRONAT SZUFLADY: Realistyczny optymizm, czyli „Fluff” Natalii Osińskiej

Mogę poczuć się jak hipsterka i powiedzieć, że czytałam Fluff Natalii Osińskiej, zanim stał się modny czy też dostępny dla zwykłych śmiertelników, czyli zanim książka trafiła na półki księgarń. W byciu konsultantką Osińskiej najtrudniejsze było milczenie na temat tego, jak wspaniała powieść miała trafić wkrótce w nasze ręce. Ponieważ Fluff to coś, o czym chciałoby się krzyczeć – książka, na którą czekałam całe swoje życie, i nie ma przesady w tym stwierdzeniu. Powieść dla nastolatków o lesbijkach, powieść udana, przemyślana, dojrzała i optymistyczna. Nie rozumiałam, jak bardzo doskwierał mi brak reprezentacji w polskiej literaturze, dopóki nie przeczytałam Fluffu. Nazwanie braku reprezentacji, medialnej widoczności określonych grup mianem „śmierci symbolicznej” jest bardzo trafne, ponieważ lektura powieści Osińskiej sprawiła, że poczułam się, jakbym pierwszy raz otworzyła oczy, pierwszy raz przeczytała powieść w ogóle, jakbym się odrodziła. Albo to świat się zmienił, a nie ja, przez to, że zrobiło się w nim dla mnie nieco więcej miejsca. Polskie nastoletnie lesbijki istnieją. I Osińska mówi im, że wszystko będzie dobrze. Będą szczęśliwe. Będą kochane. Niby to banał, ale czasem dobrze coś takiego usłyszeć. Bez wątpienia to moja ulubiona część poznańskiego cyklu powieściowego.

Bohaterką Fluffu jest Matylda. W poprzednich dwóch tomach pozostawała w cieniu Emilii, pełniła rolę „przybocznej koleżanki” najpopularniejszej dziewczyny w szkole. Zbliżająca się matura i wizja opuszczenia szkolnych murów sprawia, że nasi bohaterowie muszą na nowo zdefiniować swoje tożsamości, odpowiedzieć na pytania, kim właściwie są i czego pragną? Czy Matylda rzeczywiście jest tylko szarą myszką? Z pewnością sama tak o sobie myśli. Dopiero znajomość z Wiką, fandomową gwiazdą Internetu, odsłoni nieznane dotąd zalety Matyldy, a także pragnienia i uczucia, z jakich dziewczyna nie zdawała sobie sprawy.

Fabuła wydaje się nieskomplikowana, ale czasem najprostsze rozwiązania są najlepsze. To niemal typowy schemat powieści z nurtu tzw. fandomowego realizmu: osoba X poznaje osobę Y, która jest znana w jakimś fandomie jako twórca fanowskich artefaktów, zawiązuje się romans, perypetie i nieporozumienia wypełniają część książki, następuje szczęśliwe zakończenie. Cóż, jeśli pozostajemy w strefie twórczości fanowskiej, recykling idei i pomysłów jest jak najbardziej na miejscu. Zwłaszcza że Osińska zawsze potrafi nadać fanowskim motywom właściwy sobie rys. Styl autorki określiłabym jako refleksyjny. Osińska w widoczny sposób zastanawia się, czym jest dany element fanowskiej kultury i czemu służy, zanim przystąpi do pisania. Chociaż termin „fluff” sugeruje, że mamy do czynienia z tekstem, którego celem jest wywołanie w czytelniczce pozytywnych emocji, nie zabrakło w powieści mocno realistycznego nastawienia. Nie wszystko jest „różowe i puchate”, pozytywne części kontrastują z tym, co brzydkie, okrutne i podłe. Fluff połączony z angstem. Flangst. Ale właśnie ten realistyczny optymizm podbudowuje właściwy fluff. Potrzebujemy optymizmu, który będzie osadzony w naszej rzeczywistości. Potrzebujemy wiary w szczęśliwe zakończenia w naszych, polskich i współczesnych, realiach. Nie ma nic bardziej puchatego i jednocześnie rewolucyjnego niż powiedzieć „jestem lesbijką” w Polsce na początku XXI wieku i pomimo polaryzacji i radykalizacji społeczeństwa, społecznej opresji i normalizowania języka pogardy i nienawiści w dyskursie politycznym twierdzić, że żyję szczęśliwie, jestem kochana i żywię wiarę w lepsze jutro. Warto pamiętać, że pesymizm nie ma w sobie nic realistycznego, a cynizm nie jest przejawem dojrzałej postawy. Wprost przeciwnie. Pozostaje się tylko cieszyć, że bohaterowie Osińskiej już to wiedzą i mogą tę wiedzę przekazać swoim rówieśnikom. Bo to dla nich powstała ta książka. Poza tym ten realizm jest wciąż realizmem fandomowym, opartym na zawieszeniu heteronormatywnych interpretacji i konwencji. To realizm rodem z twórczości fanowskiej, gdzie pewne rzeczy po prostu się akceptuje. Na przykład to, że można nie myśleć o sobie jako lesbijce, ale zakochać się w dziewczynie z Internetu.

Bohaterowie jak zwykle są trójwymiarowi i przekonujący. Łatwo przychodzi nam identyfikacja z Matyldą, bo komu obce jest wrażenie, że wszyscy na około mają pomysł na siebie, a tylko jemu życie przecieka przez palce? Porównywanie się z innymi to zawsze proces stawiania obok siebie niedokończonego projektu, jakim jesteśmy, i efektu końcowego, którym jest to, co reprezentują inni. To zwyczajnie niesprawiedliwe. Ale może nieuniknione. Proces dojrzewania Matyldy, odkrywania przez nią swoich mocnych stron i tych aspektów osobowości, o których dotąd nie miała pojęcia, jest fascynujący, bo przychodzi nam zastanawiać się, jak wyglądałaby podobna narracja na nasz temat. Całość oddana została bardzo wiarygodnie. Na tym etapie Fluff kojarzył mi się mocno z Idą sierpniową, powieścią Małgorzaty Musierowicz z czasów, gdy ta jeszcze potrafiła pisać (albo gdy jej teksty przechodziły przez redakcję, bo teraz są puszczane bezkrytycznie). Ida Borejko przeszła bowiem podobny proces dorastania. I swego rodzaju objawienie głównej bohaterki – „jeśli będą udawać, że jestem dziarska i bojowa, to może inni uwierzą, że jestem dziarska i bojowa, i nie zobaczą, jakim zakompleksionym stworzeniem jestem” – było też moim nastoletnim objawieniem, które pomogło mi przejść przez trudny okres liceum. Młoda Ida i Matylda mogłyby zostać przyjaciółkami. Dorosła Ida, niestety, jest potworem, którego nie zostawiłabym bez nadzoru w obecności dziecka. Sic transit gloria mundi, można by rzec i raz na zawsze skończyć z porównywaniem twórczości Osińskiej do Jeżycjady.

Nową postacią w poznańskim uniwersum Osińskiej jest Wika. Wydaje się, że to ekspresywna artystka, obdarzona wielką osobowością – ale tylko w Internecie. W realnym życiu to neuronietypowa osoba, która zmaga się z wieloma ograniczeniami i chowa się za cosplayowymi kostiumami w obawie przed światem i tym, że nie ma mu nic do zaoferowania. Postrzega siebie jako obciążenie, przykry obowiązek dla rodziny, i ucieka przed tym uczuciem w świat fandomu, gdzie można być, kim tylko się zechce. Postać Wiki balansuje na granicy typowego nastoletniego dramatyzmu i kreowania się na „ciężki przypadek psychiatryczny” a nieśmiałą próbą przedstawienia zmagań osoby z poważnymi problemami, które często są ignorowane przez społeczeństwo, postrzegane jako lenistwo czy inna wada charakteru. Nieśmiałą, ponieważ neuronietypowość Wiki kreślona jest od linijki – aż zbyt szablonowa. Wierzę, że Osińska zrobiła to, aby przekaz był jasny i klarowny, by uniknąć wątpliwych interpretacji zachowań bohaterki. Fakt, że patrzymy na Wikę rozkochanymi oczami Matyldy wiele wnosi do tego obrazu. Neuronietypowe nastoletnie lesbijki też powinny wiedzieć, że zasługują na miłość, szacunek i wsparcie. Fluff to w równej mierze opowieść o dojrzewaniu Wiki, chociaż proces ten zachodzi w innym tempie i inne elementy dorastania należy uznać w jej przypadku za spektakularne. Jak chociażby powrót na terapię, która to wreszcie zostaje w twórczości Osińskiej oddemonizowana, co było bardzo potrzebne w tym uniwersum po pierwszym tomie. Autorka kontynuuje też tradycję nienazywania rzeczy po imieniu. W powieści nie pada ani słowo na „l”, ani słowo na „a”. Etykietki mogą być w równej mierze wyzwalające, co ograniczające i wciąż deliberuję nad tym, na ile stosowane przez Osińską rozwiązanie ma sens. Lesbijski związek i autystyczne zaburzenie Wiki opisane są jednoznacznie. Może przyzwyczaiłam się do tego zabiegu, ale nie mam już pretensji o brak etykietek. Pod pewnymi względami doceniam uniwersalizujący wymiar takiego postępowania – Fluff to powieść o dziewczęcej miłości i neuronietypowej osobie, ale napisany jest jak każdy nastoletni romans i taka normalizacja jest też nam bardzo potrzebna.

Pozostałe postaci wnoszą do powieści równie wiele, jak pierwszoplanowe bohaterki. Ciekawie jest obserwować związek Daniela i Leona z perspektywy innej osoby. Pomimo skupienia się na innych postaciach, Fluff jest bardzo udaną kontynuują Fanfiku i Slasha. Wreszcie uzyskujemy odpowiedzi na wszystkie dręczące nas pytania i mamy pełną rekonstrukcję wydarzeń z przeszłości Leona. Być może dystans, jaki zapewnia narracja skupiona na Matyldzie, pozwala na opowiedzenie o dramatycznych doświadczeniach chłopaka. Osińska niezwykle wiarygodnie odmalowuje realia niewielkiego miasta, gdzie opinia społeczna jest oskarżycielem, sędzią i katem, a „co ludzie powiedzą?!” stanowi niepodważalny argument, także w wychowaniu dzieci. Tutaj również nie zabrakło pozytywnego akcentu w postaci Sandry i Huberta. Nie tylko dynamika ich relacji jest urocza i wyjątkowa, ale także pokazują, że pochodzenie z dysfunkcyjnej rodziny nie definiuje tego, jak układamy sobie życie osobiste. Jeśli można mieć jakieś uwagi, to tylko takie, iż wyraźnie widać, że Osińska długo dochodziła do tego, jak rozwiązać problem rodzinny Leona, przez co zakończenie Slasha nie do końca współgra z tym, co dzieje się we Fluffie. Ale wcześniej mieliśmy do czynienia z opiniami innych, tutaj jesteśmy bezpośrednimi świadkami rodzinnej relacji, co może tłumaczyć te rozbieżności.

Być może wiek przeze mnie przemawia, ale przyznaję, że wyjątkowo przekonał mnie wątek rodziców, Marcina, ojca Daniela, i Joanny, matki Matyldy. Oboje są zatroskani, zagubieni i niepewni tego, jak mogą pomóc swoim dzieciom zmierzyć się z trudną przyszłością. Umieszczenie tej „drugiej strony” w powieści dla młodzieży ma wielkie znaczenie, bo jednak dobrze jest uczłowieczyć rodzica i pokazać, że chociaż ma dobre intencje, czasem porusza się po omacku i błądzi. Jest to oczywiście jaskrawy kontrast z rodziną Leona, która jest przekonana, że wszystko wie najlepiej i nie uczy się na swoich błędach. Joanna początkowo jest niemal karykaturalna ze swoją korpomową, ostatecznie jednak odsłania bardziej ludzkie cechy charakteru.

Stylistycznie to najlepsza powieść Osińskiej do tej pory. Autorka coraz swobodniej operuje warsztatem pisarskim, wykorzystuje wachlarz postaci, prowadzi wątki. Obserwowanie, jak rozwija się z tomu na tom, to również przyjemność sama w sobie. Najważniejsze jest jednak wyczucie przez autorkę jej nastoletnich bohaterów, poważne potraktowanie ich problemów i ogromna doza sympatii, z jaką podchodzi do swoich kreacji, połączona z dość krytycznym spojrzeniem na ich wady. Postaci Osińskiej błądzą, uczą się, popełniają błędy i osiągają sukcesy. A czytelnik cieszy się, złości i frustruje wraz z nimi. Autorce udało się stworzyć szereg bohaterów, którzy są prawdziwi, , których chcielibyśmy poznać, mieć takie osoby w swoim życiu.

Największą wątpliwością, jaką pozostawia Fluff, są dalsze losy związku Wiki i Matyldy. Czy Matylda nie wzięła jednak na swoje barki ciężaru nie do udźwignięcia? Czy Wika odnajdzie się w nowej sytuacji? Aż prosi się o wspomnienie, jak dziewczyny sobie radzą w późniejszym życiu, podobnie jak Daniel i Leon. Pojawia się też kilka ciekawych wątków, które warto rozwinąć w kolejnych tomach. Zło i Julia są tak charyzmatyczni, że zaledwie nakreślenie ich na kilku stronach wystarcza, aby czytelnik błagał o kolejne książki, gdzie właśnie oni pojawią się na pierwszym planie.

Powieść wywarła na mnie największe wrażenie dbałością o szczegóły. Drobnymi rzeczami, które sprawiają, że wszystko jest takie wiarygodne. Tym, jak zainteresowania Matyldy przenosiły się z androgynicznych azjatyckich idoli na piękne kobiety. Niemal narkotykowym hajem, jakim była nieustanna, trwająca dniami wymiana wiadomości z Wiką. Tym, co działo się na Pyrkonie. Parciem na ilość subskrybentów. Tym wszystkim, czego doświadczyłam na własnej skórze, a co jest takim niuansem, że nigdy nie spodziewałabym się, iż odegra ważną rolę w powieści, którą pokocham.

Czytajcie Fluff. Wszyscy potrzebujemy solidnej dawki nadziei.

Autorka: Natalia Osińska

Tytuł: Fluff

Ilustracje: Mariusz Andryszczyk

Wydawnictwo: Agora

Rok wydania: 2019

About the author
Aldona Kobus
(ur. 1988) – absolwentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, doktorka literaturoznawstwa. Autorka "Fandomu. Fanowskich modeli odbioru" (2018) i szeregu analiz poświęconych popkulturze. Prowadzi badania z zakresu kultury popularnej i fan studies. Entuzjastka, autorka i tłumaczka fanfiction.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *