PATRONAT SZUFLADY: Przez twe oczy, twe oczy zielone oszalałem, czyli „Oczy uroczne” Marty Kisiel

„Istnieją jednostki, posiadające jakoby, tak zwane przez lud nasz: oczy uroczne, urokliwe, przyuroczne, przyroczliwe albo po prostu złe, niedobre, brzydkie oczy […] Stan, w jaki popada człowiek urzeczony, jest, zdaniem ludu naszego, następstwem działania siły czarodziejskiej, tkwiącej w ludzkich oczach, czyli wyrażając się innemi słowy, w danym przypadku idzie specyalnie o czar wzroku”.

Tak pisała Marya Barthel de Weydenthal w Oczach urocznych, etnograficznej rozprawie z 1921 roku. Badaczka zebrała XIX-wieczne wierzenia i anegdoty na temat uroków rzucanych za pomocą tzw. złego spojrzenia. Jej opracowanie było zapewne jedną z wielu inspiracji Marty Kisiel przy pisaniu Oczy urocznych, trzeciej powieści z uniwersum Lichotki.

Oda, lekarka i wiła w jednym, rozgościła się na dobre w domku, który postawiła w miejscu dawnej kamienicy z wieżyczką. Wraz z trójnogim psem Kuleczką i czartem Bazylem wiedzie spokojne życie – pracuje w miejscowej przychodni, chodzi na długie spacery, zajada się domowymi frykasami. Jednocześnie jej relacja z Rochem staje się coraz trudniejsza, Bazyl włóczy się po lesie nie wiadomo po co, a antyszczepionkowcy utrudniają jej pracę. To zdecydowanie nadweręża cierpliwość żywiołowej wiły. Ile potrzeba, aby straciła nad sobą kontrolę?

Do tego w lesie czai się odwieczne zło, które właśnie wystawia kły i pazury na światło dzienne, przez co cierpią niewinni ludzie. Zima wiąże się z czasem przesilenia, kiedy siły mroku są najpotężniejsze. Oda nie do końca rozumie, co właściwie znaczy bycie wiłą i na jakie niebezpieczeństwo jest narażona. Czy przetrwa atak nadnaturalnych sił? I co jest w niej silniejsze – ludzka, racjonalna strona czy magiczna moc wiły?

Ze względu na to, że od wydania Dożywocia minęło dziewięć lat, twórczość Kisiel aż prosi się o podsumowanie. Spędziliśmy w Lichotce niemal dekadę. I wszystko się zmieniło. Sama Lichotka ma nową lokalizację i lokatorów, autorka zaskoczyła nas kilkoma powieściami, o napisanie których nikt nie podejrzewałby jej jeszcze kilka lat temu – i było to przyjemne zaskoczenie. Zmienił się także wydawca. Dożywocie pierwotnie ukazało się w Fabryce Słów, wydawnictwie, które coraz częściej funkcjonuje jako synonim kiepskiej fantastyki. Kisiel i kilka innych uzdolnionych autorek przeszło do Uroborosa, co samo w sobie jest dobrym znakiem, świadczy bowiem o końcu monopolu Fabryki Słów na rynku literatury fantastycznej. I chociaż lekkość pióra u Kisiel, jej charakterystyczny humor i rozmiłowanie w gotycyzmach i romantyzmie pozostały takie same, różnice między powieściami są tak daleko posunięte, że porównywanie Dożywocia i Oczu urocznych nie ma sensu. Oda to nie Konrad, Bazyl to nie Licho. Porównania mają też to do siebie, że zmierzają nieuchronnie do wartościowania, a to byłoby krzywdzące dla obu książek. Inny nie znaczy lepszy czy gorszy, tylko właśnie – odrębny. Oczy uroczne to kategoria sama w sobie. Jedyne, co można powiedzieć o tej powieści w kontekście twórczości Marty Kisiel, to to, że napawa pewną specyficzną dumą. Autorkabardzo szybko – właśnie przy publikacji Dożywocia – znalazła dla siebieniszę rynkową. Inteligentne komedie fantasy pełne intertekstualnych nawiązań wychodziły jej świetnie i zdobywały serca czytelników. Mogła osiąść na laurach, co zachodzi w przypadku aż nazbyt wielu polskich autorów, którzy uważają, że jeśli się sprzedaje, to znaczy, że jest wystarczająco dobre. Kisiel z książki na książkę doskonaliła swój warsztat, nie wahała się próbować innych rozwiązań, gatunków i konwencji, nawet bardzo ryzykownych, jak w przypadku pisania kryminału fantasy o podróżach w czasie, jakim jest Toń. Nie bała się wrócić do korzeni swojej popularności i zrobić z Lichotki czegoś zupełnie nowego i innego, jak opowiadanie Szaławiła, nagrodzone Zajdlem.

Oczy uroczne to zdecydowanie najlepsza powieść Kisiel do tej pory. Pierwsza książka tej autorki, przy lekturze którejnie musiałam iść na kompromis z samą sobą, aby czerpać literacką przyjemność iprzymykać – nomen omen – oczu na pewne usterki i braki warsztatowe, na dowcipy oparte na stereotypie albo takie, których tematem była jakaś grupa dyskryminowana. Nie ma problemu ze sprawczością (agency) postaci kobiecych, bohaterki są różnorodne i ciekawe, wielowymiarowe. I od początku do końca odgrywały w fabule pierwsze skrzypce, jak na pierwszoplanowe postaciprzystało. Sprawczość postaci kobiecych stanowiła jeszcze niemały problem w Toni, ale Kisiel wreszcie udało się go przezwyciężyć. Jako ktoś, kto obserwuje rozwój autorki od czasów jej debiutu i szczerze jej kibicuje, nie mogłabym być bardziej dumna. Teraz pozostaje czekać na kolejne powieści, bo żyję nadzieją, że Kisiel wykroczy poza moje najśmielsze oczekiwania.

Chociaż w powieści nie brak humoru, Oczy uroczne są najbliżej horroru z tego, co Kisiel napisała do tej pory. Nie brakuje tu napięcia i scen mrożących krew w żyłach. Momentami klimat przypomina te wszystkie klasyczne filmy i powieści grozy o źle czającym się w lesie, ze starym, dobrym Blair Witch Project na czele. To także niepozbawiona głębi powieść psychologiczna o poszukiwaniu własnej tożsamości. Oda jest rozdarta pomiędzy tym, co wie, a tym, co czuje, przede wszystkim na swój własny temat. Jej życie i wyobrażenie o sobie samej gwałtownie się zmieniło. Powieść przedstawia ten trudny proces w pełni, wątek samoakceptacji rozwija się we właściwym tempie, nie jest traktowany po macoszemu, jak to często bywa. Nie brakuje też w nim rewelacji i objawień – nie zawsze pozytywnych. Można być również przerażonym tym, do czego Oda jest właściwie zdolna. Ale właśnie to, co robimy, a nie to, co czujemy pod wpływem chwili, stanowi o tym, kim jesteśmy. Nasze wybory są naszą tożsamością. Oczy uroczne to również ciepła, humorystyczna powieść, którą można opisać: Przyjaciel wesołego diabła w wersji dla starszych czytelników. Nie zabrakło też wątków etnograficznych – Oczy uroczne można traktować jako lekturę towarzyszącą wielu opracowaniom na temat słowiańskich wierzeń ludowych. Jedno z takich opracowań odgrywa nawet istotną rolę w powieści.Mieszanka gatunków sprawia, że na każdej stronie dzieje się coś istotnego dla któregoś z wątków, nagłe odkrycia i zwroty akcji kryją się w każdym rozdziale i naprawdę trudno odłożyć książkę przed ostatnim zdaniem.

Jak zwykle, w powieściach Kisiel najmocniejszą stroną są bohaterowie. Postaci żyją, są autentyczne, wielowymiarowe i realistyczne, na przekór ich nadnaturalnemu pochodzeniu. To osoby, w których przygody się wierzy, bo po prostu chciałoby się je znać. Poznajemy lepiej Odę, Rocha i Bazyla, bohaterów Szaławiły. Oda jest postacią charyzmatyczną, jednocześnie spontaniczną i profesjonalną. Sposób, w jaki Kisiel o niej pisze, nawet w najczarniejszych momentach naszej bohaterki jest pełen sympatii, co również bardzo doceniam. Oda zachowuje się jak dojrzała kobieta, którą jest, co również chwyciło mnie za serce; miło poczytać o kimś bliżej mojego wieku w świecie nadnaturalnych przygód. Najwyraźniej nastolatki nie mają monopolu na ratowanie świata. Jeśli Oda się wścieka, ma ku temu dobry powód – czy jest to ludzka ignorancja, czy też śmierć grożąca tym, których kocha. Jej życie uczuciowe również nie przypomina nastoletniego, co oznacza, że mamy do czynienia z romansem rozwijającym się powoli, bez wielkich gestów, ale za to z udziałem zdeterminowanych ludzi po przejściach. I doceniam, że jest to romans starszej kobiety z młodszym mężczyzną, nawet jeśli różnica wieku jest niewielka.

Także Bazyl wzrusza. Rośnie z niego prawdziwa konkurencja dla Licha w kategorii ulubieńca czytelników. Przygody małego czarta są w zasadzie głównym wątkiem komediowym, ale też odzwierciedlają wewnętrzne zmagania Ody, dzięki czemu fabuła w pełni oddaje główny temat powieści. Prócz tego mamy do czynienia z masą nowych postaci – chociażby pielęgniarką Genią, dobrą duszą i nieugiętą dozorczynią przychodni w jednym, demonicą cmentarną Ossą, źródłem pomocnych i enigmatycznych informacji, czy uroczym i zauroczonym doktorem Krzysiem – co do których można mieć tylko nadzieję, że pojawią się w kolejnych odsłonach przygód Ody. Ogromne znaczenie dla wrażenia, jakie powieść wywiera na czytelniczce, ma antagonistka. Widać, że Kisiel dobrze przemyślała kwestię tego, kto byłby doskonałym przeciwnikiem dla Ody, ale też czerpała wielką przyjemność z kreowania postaci złoczyńcy. I chociaż nie można powiedzieć zbyt wiele, aby nie zdradzić szczegółów, muszę przyznać, że to jedna z najlepiej wymyślonych antagonistek, o jakich miałam przyjemność czytać w ostatnich latach. Nie ma tu przesadnych gestów i wydumanych motywacji, jest podstęp, manipulacja, satysfakcja z dobrze wykonanej złej roboty. Czytanie o antagonistce było czystą przyjemnością. Także jej folklorystyczne pochodzenie zostało dogłębnie przemyślane. I Kisiel pokazała, jak łączyć dawne zabobony ze współczesnymi problemami społecznymi, co również jest wielkim osiągnięciem. Okazuje się, że wcale tak bardzo nie zmieniamy się jako społeczeństwo. Kiedyś baliśmy się, że wróżki wywiodą nas w pole nocą na drodze, teraz tak samo lękamy się fałszywych informacji w Internecie.

Oczy uroczne to powieść, o której mogę wypowiadać się wyłącznie w superlatywach. Nie ukrywam, że Kisiel wysoko ustawiła poprzeczkę i jestem ciekawa, czy w przyszłości dorówna własnym standardom. Warto jeszcze zaznaczyć, że najnowszą książkę autorki można czytać bez znajomości Dożywocia i Siły niższej, jeśli więc macie ochotę rozpocząć swoją znajomość z Kisiel, Oczy uroczne to dobry start. Wiem, że będziecie się dobrze bawić w czasie lektury.

Autorka: Marta Kisiel

Tytuł: Oczy uroczne

Liczba stron: 320

Wydawnictwo: Uroboros

Rok wydania: 2019

About the author
Aldona Kobus
(ur. 1988) – absolwentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, doktorka literaturoznawstwa. Autorka "Fandomu. Fanowskich modeli odbioru" (2018) i szeregu analiz poświęconych popkulturze. Prowadzi badania z zakresu kultury popularnej i fan studies. Entuzjastka, autorka i tłumaczka fanfiction.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *