PATRONAT SZUFLADY: Podróże Guliwera – Jonathan Swift

Podroze GuliweraIstnieją książki przeznaczone tylko dla dorosłych, podobnie jak istnieją zbiory bajek wyłącznie dla dzieci. Nie jest to jednak sztywna reguła. Są książki, które przywykło się uważać za literaturę dziecięcą, które jednak w swej właściwej wersji w ogóle się dla dzieci nie nadają. Należą do nich na przykład „Baśnie z 1001 nocy” czy „Podróże Guliwera” Jonathana Swifta. Ta druga pozycja składa się właściwie z trzech części i opisuje podróże młodego lekarza z osiemnastego wieku po różnych dziwnych krajach. Wersja okrojona, przeznaczona dla bardzo młodych czytelników, uwzględnia zazwyczaj tylko pierwszą z nich, opowiadającą o podróży do kraju liliputów i kraju olbrzymów. Oczywiście usunięto z niej wszystko, co nie jest przeznaczone dla dziecięcych oczu, a nie było tego mało. Kto jest ciekaw całości, powinien sięgnąć do wiernego przekładu oryginalnej książki, ale na razie zajmijmy się świeżo wydaną wersją dla dzieci i młodzieży.

Młody angielski lekarz, Lemuel Guliwer, przyciśnięty biedą, zostawia żonę i zaciąga się na statek jako lekarz okrętowy. Katastrofa okrętu powoduje, że doktor zostaje wyrzucony przez fale na nieznanej mu wyspie i budzi się jako więzień niewielkich, lecz doskonale zorganizowanych mieszkańców tego miejsca. Dziwi go to, że maleńcy ludzie wcale się go nie boją i szybko się orientuje, że wbrew pozorom jego siła i rozmiary nie dają mu znaczącej przewagi. Traktowany początkowo jako miejscowa osobliwość i cenny więzień szybko staje się ciężarem dla królestwa, gdyż jego apetyt zagraża zapasom żywności liliputów. Jeden z nich, powodowany przyjaźnią dla olbrzyma, ostrzega, że będą próbować go zabić zatrutymi strzałami. Guliwer ucieka do sąsiedniego królestwa, którego mieszkańcy – również lilipuci – są od wieków skłóceni z jego „zwycięzcami”. Wcale to jednak nie koniec jego niezwykłych przygód….

Książka Jonathana Swifta miała ukazać czytelnikom pewne sprawy z innej perspektywy niż powszechnie przyjęta. W wersji okrojonej stała się umoralniającą opowiastką dla dzieci o tym, jak nie należy traktować mniejszych od siebie. Można postawić pytanie, w jakim celu uczyniono ten zabieg, stało się to jednak tak dawno, że nie ma już kogo pytać.  Zresztą stało się dobrze, bo dzięki temu młodzi czytelnicy zyskali ciekawą i wartościową lekturę. Mimo nieco przestarzałej maniery narracyjnej tekst czyta się bardzo dobrze i można na jego przykładzie dowiedzieć się, czym jest tak zwany język literacki. Akcja pozbawiona jest wszelkiej brutalności, mowy w niej nie ma też o wulgaryzmach. Nie to, żeby autor od nich stronił – w książce, którą Jonathan Swift napisał, jest ich sporo. Faktem jest, że oryginalna wersja „Podróży” w ogóle się dla dzieci nie nadaje, za to jest zjadliwą satyrą na angielskie osiemnastowieczne społeczeństwo, naturę człowieka i ówczesne stosunki międzyludzkie. Swift atakował w swej alegorycznej opowieści rozpowszechnione wśród ludzi przesądy, kołtunerię i głupotę, a nawet, w bardzo zawoalowany sposób… religię, a konkretnie konflikty na tle religijnym. Czymże bowiem innym jest krytyka faktu, że dwa, nie różniące się w zasadzie niczym, narody od bardzo wielu lat toczą wojnę tylko dlatego, że w jednym kraju prawo zwyczajowe każe obierać gotowane jajka od cieńszego końca, a w drugim od grubszego?

Oficyna Skrzat zdecydowała się wydać wersję dla dzieci w serii „Klasyka z Feniksem”. Wygląda na to, że priorytetem wydawnictwa jest oferowanie czytelnikom książek w nowej, ciekawej szacie graficznej. Zadbało ono też o to, by dzieci mogły czytać do woli bez obawy o zniszczenie książki. Solidna, twarda oprawa i mocny papier na pewno przez długi czas będą opierać się niefrasobliwym najczęściej dzieciakom. Zabawne ilustracje przyciągną ich uwagę, a duża czcionka ułatwi czytanie. Pozycja godna polecenia każdemu, kto szuka prezentu dla swojej pociechy.

Luiza „Eviva” Dobrzyńska

Tytuł: Podróże Guliwera
Autor: Jonathan Swift
Ilustracje: Suren Vardanian
Oprawa: twarda
Ilość stron: 279
Rok wydania: 2013
Wydawnictwo: SKRZAT

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

2 komentarze

  1. Wnikliwa i ciekawa recenzja, aczkolwiek znalazł się w niej błąd rzeczowy – książka nie mogła być „zjadliwą satyrą na wiktoriańskie społeczeństwo” ponieważ powstała w 1726 roku a królowa Wiktoria urodziła się w 1819 roku, czyli niemal sto lat później…

Skomentuj Anna Nawrot Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *