PATRONAT SZUFLADY: Ostatni dzień pary

Ostatni dzień paryCiekawe inicjatywy popieramy od zawsze. Już niedługo jedna z nich pojawi się w sieci. „Ostatni dzień pary” to antologia opowiadań z zeszłorocznego konkursu, który odbył się w ramach Krakonu. Skład jury zawierał Annę Kańtoch, Krzysztofa Piskorskiego, Romualda Pawlaka i Michała Stonawskiego, organizatorem konkursu a także koordynatorem konkursu jest Maciej Pitala. Opowiadania, które znalazły się w zbiorze łączą ze sobą elementy Steampunk i Postapo. Pierwsza wersja antologii miała swoją premierę na konwencie, a teraz nadeszła odpowiednia chwila, by światło dzienne ujrzały wszystkie konkursowe prace.

Wydanie drugie zawiera w sobie opowiadania wszystkich finalistów wśród których pojawia się wiele znanych nazwisk, dodatkowo całość w spójnej estetyce starannie zilustrowano i ozdobiono wiktoriańską ornamentyką, która urozmaici i umili czytanie. Premiera ebooka wydanego przez wydawnictwo Solaris dostępnego za darmo w formie opasłego pdf’a i epub jest przewidziana na przełom wiosny i lata tego roku.

Do składu weszły następujące opowiadania:
„Królewskie dzieci” Anna Kańtoch
„Małpiarnia” Krzysztof Piskorski
„Kukła” Grzegorz Piórkowski
„Pierwszy człowiek w eterze” Adam Podlewski
„Ostatni dzień pary” Karolina Cisowska
„Dni naszej hańby” Bartosz Szczygielski
„Człowieszyna” Jacek Wróbel
„Doktor Dietl ratuje świat” Marcin Podlewski
„Którego nie ma” Gerard Nibybyłowski
„Szkiełko i oko” Anna Głuszek
„Zona Kraków” Małgorzata Wieczorek
„Wojna adaptacyjna” Maria Dunkel
„Radioaktywny blues” Paulina Kuchta
„Owieczki” Aleksander Daukszewicz
„Panna Anna i chłopiec z drewna” Karolina Cisowska
„Kolebka” Filip Laskowski
„FIN DE SIÈCLE” Ida Żmiejewska
„Apokanibalipsa” Kornel Mikołajczyk
„Golem z Festung Krakau” Daniel Nogal
„Steampark Jurajski” Przemysław Zańko

Na zachętę przedstawiamy fragmenty dwóch tekstów.

„Królewskie dzieci” Ani Kańtoch

„Niebo nad ich głowami ma kolor krwi od tak dawna, że żadne z dzieci nie pamięta już dokładnie, jak wyglądało dawniej. Dziewczynka przypomina sobie jedynie, że było niebieskie, ale jak niebieskie? Modre niczym oczy jej braciszka czy błękitne jak korale, które z dalekich krain przywozili brodaci kupcy, a może przypominało lazurowy klejnot w rękojeści ojcowskiego miecza? To przecież trzy różne kolory, a ona, choć większość czasu spędza w nikłym blasku pochodni, wciąż jeszcze potrafi rozróżniać barwy.

Dni są teraz bardzo krótkie i następują nieregularnie po zbyt długich nocach. W tych nielicznych chwilach, gdy niebo rozpala się czerwienią, dziewczynka wychodzi na mury dumnego niegdyś grodu Kraka i spogląda na martwe miasto.
Krągła kościelna wieża i rozłożysty zamek, pomiędzy którymi kładą się cienie w kolorze zszarzałej purpury, bielejące od kości ulice i drewniane ściany domów, które z wolna pożera niesiona przez rzekę śmierć.

Braciszek dogania siostrę i chwyta jej dłoń swoją jedyną ocalałą dłonią. Urósł przez ostatnie tygodnie – a może to były miesiące? – ubranie, które jeszcze niedawno idealnie na niego pasowało, teraz pęka w szwach pod naporem rozwijającego się ciała. Dziewczynka za to pozornie nie zmieniła się wcale, wciąż tak samo chuda i drobna jak wtedy, gdy po raz pierwszy usłyszała o smoku. W rzeczywistości jednak jest o wiele starsza, niż wskazywałaby na to jej dziecięca twarz i płaskie piersi. To nie krew miesięczna uczyniła ją kobietą, ale świadomość, że teraz braciszek ma tylko ją.”

„Małpiarnia” Krzysztofa Piskorskiego

„„Walijski Smok” wspiął się tego dnia wysoko ponad chmury – w lodowate, suche przestrzenie, gdzie od mrozu sztywniały liny, trzeszczało poszycie, a szron inkrustował bulaje z wprawą upartego rzemieślnika – wszystko po to, by uniknąć geosztormu, budującego się poniżej lasem czarnych kolumn.

W starej gondoli, pod rufową częścią „Smoka”, tylko jeden piecyk walczył z zimnem, które wdzierało się do środka szerokimi na palec szczelinami. Gondola, zwana przez pasażerów pogardliwie małpiarnią, nie rozpadała się tylko dzięki mosiężnym okuciom i metalowym łatom. Od lat dokręcano je tam, gdzie poddawało się drewno, zmęczone ciągłymi skokami z upalnej wilgoci w mroźną suchość.

Jill lubił wyobrażać sobie, że kiedyś wygięta w łuk podłoga podda się z głośnym trzaskiem, a wszystkie małpy Angusa, wszystkie sieroty i posiniaczeni od uderzeń chłopcy, runą w otchłań. Ostatnim wspaniałym lotem pokonają mroźne przestrzenie nieba, wejdą w warstwę chmur, lśniących żyłkami etherowych wyładowań, miną energetyczne cyklony, zanurzą się w pyliste tumany geosztormów, aż w końcu dotrą do Ziemi, której nikt z „Walijskiego Smoka” od dawna nie widział.”

Gdy „Ostatni dzień pary” się pojawi, dowiecie się o tym na pewno jako jedni z pierwszych 🙂 A bieżące informacje o projekcie znajdziecie na oficjalnym profilu projektu „Ostatni dzień pary”.

About the author
Bartosz Szczygielski
- surowy i marudny redaktor, który oglądałby świat najchętniej z perspektywy dachu psiej budy, oparty o maszynę do pisania. Czyta wszystko, co wpadnie mu w ręce i ogląda wszystko, co wpadnie mu w oko. Chciałby kiedyś przytulić koalę i zobaczyć zorzę polarną – niekoniecznie w tym samym czasie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *