Tytułowy „cień” to substancja będąca źródłem silnej energii we wszechświecie, stworzonym przez wyobraźnię dwójki mieszkających na Alasce autorów – AdriAnne Strickland i Michaela Millera. Na peryferiach tego świata mieszkają tzw. poławiacze cienia, którzy potrafią sterować gwiezdnymi statkami w celu odnalezienia największych skupisk tej substancji w przestrzeni galaktycznej. Telepatycznie wiążą cień z kanistrami na statku i tym sposobem transportują go na powierzchnię planety. Niestety, najzdolniejsi poławiacze płacą wysoką cenę za bliski kontakt z tak silnym promieniowaniem. Po jakimś czasie tracą zmysły, a ich oczy całkowicie przysłania ciemność, pozbawiając je białek.
Qole Uvgamut jest aktualnie najlepszą poławiaczką i razem z załogą swojego statku Dziedzictwo Kaitanu zapuszcza się w najodleglejsze i najbardziej niebezpieczne zakątki galaktyki w pobliżu jej rodzinnej planety Alaxak, całkowicie skutej lodem. W podróżach towarzyszy jej starszy brat Arjan, tajemniczy Basra, przyjaciółka z dzieciństwa Telu i specjalista od broni Eton. Fabuła książki rozpoczyna się jednak w momencie, kiedy na pokład Kaitanu przybywa nowy członek załogi, ładowacz cienia Nev.
Przystojny, błyskotliwy chłopak nie wzbudza entuzjazmu krewkiej pani kapitan ani jej przyjaciół. Od początku jest w nim coś podejrzanego, coś fałszywego. Jak się później okazuje, Nev jest potomkiem jednego z największych i najbogatszych arystokratycznych rodów w galaktyce – Dracorte’ów. Razem ze swoim wujem sporządził plan, w którego centrum znajduje się Qole. Nev uważa bowiem, że za pomocą najnowszej technologii i medycyny jego ród jest w stanie odwrócić szkodliwe działanie cienia na zdrowie poławiacza i tym samym wykorzystać go do bezpiecznego składowania energii i jej wykorzystywania.
Niestety, nie tylko Nevowi zależy na niezwykłej mocy dziewczyny. Konkurencyjny ród również wysyła swoich agentów na Alaxak, aby schwytać Qole i poddać ją badaniom. Humanitaryzm nie wchodzi tu w grę. Nevowi udaje się uratować dziewczynę i tym samym zaskarbić sobie odrobinę jej zaufania. Dziedzictwo Kaitanu wyrusza więc w daleką i męczącą podróż do siedziby Dracorte’ów na planetę Luvos. Dopiero tam pani kapitan przekona się, kto tak naprawdę jest sprzymierzeńcem, a kto wrogiem.
Czytając tę powieść, miałam bardzo mieszane odczucia. Od początku odnosiłam wrażenie, że autorzy obrali sobie za punkt honoru, aby opowiedzieć odwróconą historię miłosną Hana Solo i księżniczki Lei. W ich wersji rolę Hana gra jednak Qole, rolę Lei zaś Nev. Właściwie nie miałam nic przeciwko temu. Podobnie jak duet owych pisarzy z Alaski, jestem ogromną fanką Gwiezdnych Wojen, a już najbardziej niezwykle dynamicznego związku Hana i Lei. Niestety, o relacji Neva i Qole można powiedzieć wiele poza tym, że jest… dynamiczny. Książka, która w zamierzeniu miała być wciągającą powieścią przygodową spod znaku science fiction z elementami romansu, składa się bowiem w większości z nużących i karykaturalnie długich dialogów pomiędzy dwójką głównych bohaterów, z których to dialogów w większości nic nie wynika.
Jest to widoczne zwłaszcza w pierwszej części książki, kiedy całe rozdziały pokazują niby światopoglądowe rozmowy Neva i Qole, z których miała narodzić się ich miłość. Szczerze powiedziawszy, nie wyobrażam sobie, aby było w tym coś podniecającego albo romantycznego. W tym zanudzaniu siebie i innych, a już w szczególności czytelnika, wyjątkowo celuje Nev i niestety, dla mnie nawet końcowa próba uratowania powieści przez intrygi rodu Dracorte’ów i fascynującego Basrę nie odniosła sukcesu. A szkoda, bo nastawiałam się na ciekawą przygodę z domieszką międzyplanetarnej polityki i chemii między bohaterami.
Spośród pobocznych postaci najciekawiej wypada Basra, obdarzony niezwykłą urodą, która raz upodabnia go do dziewczyny, a raz do chłopaka, i wysokim ilorazem inteligencji. Jego sekrety i rozgrywki z najbogatszymi rodami galaktyki wykraczają poza napiętą sytuację załogi Kaitanu i niekończące się dylematy Neva. Chętnie przeczytałabym książkę z narracją prowadzoną z jego perspektywy. Jestem przekonana, że pokazałby w niej ciekawsze aspekty świata przedstawionego w „Cieniu”.
„Kroniki Kaitanu” doczekały się kontynuacji i pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że autorzy postawią na lepszą konstrukcję powieści i również na jej lepszą redakcję. Czasami mniej oznacza więcej, a więcej oznacza… straconego czytelnika.
Magdalena Pioruńska