Słów kilka o tym, czy i dlaczego warto przeczytać „Nie lubię kotów” Katarzyny Zyskowskiej – Ignaciak

nie_lubie_kotowZ czysto konstrukcyjnego punktu widzenia można by się zastanawiać, jak zaangażować czytelnika w fabułę, która na dobrą sprawę (liczyłam z kalendarzem w ręku) trwa nie dłużej niż dwa tygodnie. Ano można. I to wcale nie oznacza pozytywistycznej powieści z „orzeszkowymi” opisami meandrów rzecznych wraz z obrastającym je zielskiem, podziwianym w promieniach zachodzącego słońca. Fabułę taką można rozciągnąć na blisko 400 stron przy pomocy innych, bardziej przyjaznych czytelnikowi środków, a mianowicie ukazując ją z różnych perspektyw kilku aktorów tych samych wydarzeń.

Zyskowska – Ignciak wprowadza w świat kolejnych postaci w sposób niespieszny, pozwalając nam zadomowić się w ich mieszkaniach, poznać zwyczaje, ulubione potrawy, kawiarnie, trasy biegowe. Mamy dużo czasu, żeby spenetrować zawartość szaf bohaterów, zaprzyjaźnić się z najbliższym otoczeniem. I autorka sobie tak opowiada, czeka, aż przekroczymy pewną granicę bliskości z daną postacią, kiedy wypijemy z nią brudzia i będziemy gotowi wspólnie przeżywać znany nam już przecież z poprzednich rozdziałów bieg wydarzeń. I wtedy właśnie, wraz z towarzyszącym nam bohaterem, zostajemy postawieni pod ścianą jakiegoś kosmicznego wyboru albo innej życiowej nieprzyjemności, której zwyczajowo się unika. Co więcej, ich decyzje doprowadzają nas do szału, rozpaczliwie szukamy kombinacji „Ctrl z” i zastanawiamy się, jak by tu odwrócić bieg wypadków. Nie pozwolimy przecież, żeby osoba, o której wiemy, jakie nosi bokserki i kiedy ma nocne polucje, postępowała w taki sposób.

Ze względu na wyżej wymienione powody uważam, że warto po książkę sięgnąć. Choć w pewnym momencie odnosi się jednak wrażenie, że ilość trudnych sytuacji na metr kwadratowy, jaka jest nagromadzona w opisywanym przez Zyskowską – Ignaciak środowisku, zakrawa o dobrą telenowelę, gdzie między poniedziałkiem a piątkiem musi ktoś umrzeć, ktoś zajść w ciążę (najlepiej pozamałżeńską), ktoś śmiertelnie zachorować albo przynajmniej mieć bardzo poważny wypadek. I to wszystko w jednej rodzinie. To trochę osłabia wiarygodność powieści. Ale czy książka musi być taka zupełnie wiarygodna? Grunt, że akcja jest bardzo mocno osadzona we współczesnych, wielkomiejskich realiach, a język postaci jest żywy i obnaża karłowatość dzisiejszej polszczyzny (choć dla mnie momentami kolokwializm stylu był już nawet męczący). Świat z „Nie lubię kotów” zdecydowanie nie jest moim światem, ale miło mi było w nim na te 400 stron zagościć.

Agnieszka Ślaska

1. Tytuł: „Nie lubię kotów”
2. Autor: Katarzyna Zyskowska – Ignaciak
3. Okładka: miękka
4. Liczba stron: 380
5. Data wydania: 2014
6. Wydawnictwo: Nasza Księgarnia

About the author
Agnieszka Świerczek
ur. w 1989 w Krakowie. Na socjologii nauczono ją opisywać rzeczywistość przy pomocy obiektywnych liczb. Na szczęście coś ją tknęło i skończyła też Studium Literacko-Artystyczne na UJ. Teraz opisuje świat za pomocą subiektywnych zdań. Zazwyczaj krótkich. Raz wydrukowali ją w Ha! Arcie (Zbiór opowiadań "Flash Fiction"), raz w pokonkursowej antologii KAFEL (Festiwal im. Jana Himilsbacha w Mińsku Mazowieckim), raz w języku rosyjskim (do dziś szuka swojego tekstu, bo nie zna bukw). "Zbiór tekstów współczesnych, znaczy krótkich" to jej debiut książkowy. Wszystkie publikacje pod panieńskim nazwiskiem Ślaska.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *