PATRONAT SZUFLADY: Jessie Burton – kim jest autorka „Miniaturzystki”?

Jessie Burton, czyli cudowny debiut

Urodziła się w 1982 roku. Studiowała na Uniwersytecie Oksfordzkim oraz w Central School of Speech and Drama. Miniaturzystka jest jej debiutem. Spektakularna aukcja z 2013 roku, podczas której prawa nabyło kilkudziesięciu wydawców z całego świata, przeszła do historii Targów Książki w Londynie. To jeden z najbardziej błyskotliwych międzynarodowych debiutów ostatnich lat.

JessieBurton fot. ©AlexanderJamesJessieBurton fot. ©AlexanderJames

Jak wydać pierwszą książkę

Przed wydaniem Miniaturzystki pracowałam przez osiem lat jako aktorka i od czasu do czasu jako sekretarka w londyńskim City. Zaczęłam pisać jako nastolatka – to były wiersze, opowiadania, skecze. Uwielbiałam język angielski dlatego wybrałam studia filologiczne na Oksfordzie. Kiedy na skutek kryzysu na rynku pracy zaczęła się recesja, odczułam ją dotkliwie na własnej skórze. Przesłuchania i castingi stały się coraz rzadsze, zlecenia w City również, a rachunki do zapłacenia pozostały te same. W tym czasie zaczęłam pisać powieść, której akcja rozgrywała się w Londynie w 1796 roku. Po pewnym czasie zarzuciłam ten projekt na rzecz Miniaturzystki, która stała się moją twórczą ucieczką od rzeczywistości.
Droga do wydania książki była jednak daleka. Nie jest łatwo trafić na rynek wydawniczy. Trzeba być bardzo wytrwałym i zdeterminowanym. Ja nie oczekiwałam wiele. Marzyłam o tym, by znaleźć jednego zainteresowanego wydawcę. Przez myśl mi nie przeszło, że zaciekawi aż jedenastu i pójdzie w świat. A tak się stało i Miniaturzystka ukazuje się w 30 językach. Moja droga do publikacji pokierowała mną zupełnie w inną stronę niż zakładałam. Osiem ostatnich miesięcy nauczyło mnie, że nie należy niczego antycypować. Sprawy potoczą się po swojemu więc lepiej skupić się po prostu na tym, co dzieje się teraz i cieszyć się tą chwilą.

Inspiracja czekała w Rijksmuseum

W 2009 roku zwiedzałam Amsterdam i w Rijksmuseum zwróciłam uwagę na zabytkowy dom dla lalek należący do Petronelli Oortman, żony siedemnastowiecznego kupca jedwabnego. Zamówiła go w 1686 roku. Domek był dokładną repliką domu, w którym Petronella mieszkała wraz z mężem, Johannesem Brandtem. Miniaturowe elementy wyposażenia domku ta amsterdamka sprowadzała nawet z Indonezji i Japonii, a na umeblowanie go wydała tyle, ile kosztowało wyposażenie prawdziwego domu.

Research

Przeprowadziłam staranny research historyczny i zawsze wracałam do tych źródeł, gdy coś blokowało mnie w pisaniu. Książka kucharska wydana w 1671 roku, wiersz z holenderskiego modlitewnika, informacja o tym, jak było zimno w amsterdamskim Starym Kościele w określonej porze dnia oraz domek Petronelli były niezwykle użyteczne za każdym razem, gdy potrzebowałam rozrusznika, by napisać kolejne zdanie czy stworzyć kolejną scenę. Niektóre elementy powieści obmyśliłam już na samym początku i nic w nich nie zmieniłam. To dotyczy na przykład początkowej sceny. Inne pojawiały się w trakcie pisania – cyzelowałam je, przerabiałam, poprawiałam bez końca. Przypominało to efekt domino – jeden ruch i wszystkie elementy się przewracają, trzeba je ustawiać od nowa.

Dwie Petronelle

„Moja” Petronella jest znana jako Nella. Tylko jeden raz w całej książce ktoś zwraca się do niej, używając pełnego imienia. Prawdziwa Petronella była podwójną wdową i mieszkała z mężem Johannesem, kupcem jedwabnym, przy Warmoestraat. Przeniosłam ich (mam nadzieję, że są mi wdzięczni) do kamienicy przy Kanale Pańskim. To jeden z najbardziej ekskluzywnych adresów w Amsterdamie. Jedyną rzeczą, która łączy obie Petronelle, jest ich imię i pasja, z jaką oddały się kompletowaniu domku dla lalek, który z czasem stał się cennym zabytkiem. To zadanie historycznej Petronelli zajęło aż osiemnaście lat, ale moja upora się z tym sprawniej. Z przyczyn, które staną się oczywiste, gdy przeczytacie moją powieść, uczyniłam Nellę znacznie młodszą od męża, a pozostałe postaci po prostu wymyśliłam.

Kobiety w XVII-wiecznej Holandii

Los kobiet zależał od ich pozycji społecznej i majątku. Ale w przypadku Nelli dochodził jeszcze jeden element: wiejskie pochodzenie. Na wsi Nella miała więcej wolności, mogła się swobodnie poruszać po okolicy i do woli bawić z rodzeństwem. Była blisko natury, znała jej prawa. W Amsterdamie musiała przyswoić sobie sztywne mieszczańskie zasady i rytuały, nauczyć się żyć bardziej „performatywnie”, tak jak Agnes Meermans. W Holandii panny wychodziły za mąż później niż w innych częściach Europy, a jeśli pochodziły z klasy pracującej, musiały szybko nauczyć się troszczyć same o siebie. Wysoko urodzone kobiety może i doświadczały mniejszej presji ze strony społeczeństwa, ale z drugiej strony w trudnych czasach nie mogły liczyć na żadne wsparcie. Kobiety były sercem rodziny. Zachęcano je, by rodziły dzieci, żywiły je, opiekowały się całym domostwem, bo dom uważano za mikrokosmos odzwierciedlający makrokosmos państwa. Szczęśliwy dom równa się szczęśliwe państwo. Zamożne kobiety kolekcjonowały obrazy i przedmioty sztuki użytkowej, decydowały o sprawach gospodarstwa domowego, ale ich społeczna rola sprowadzała się do wspierania rodziny. Nie ogrywały żadnej roli publicznej, poza funkcjami wynikającymi z działalności dobroczynnej. To zresztą był przywilej wyłącznie tych najbogatszych.

„Feministyczna powieść z czasów złotego wieku Amsterdamu”

Jestem feministką i podzielam pogląd, że cały czas internalizujemy seksistowskie wzorce. Musimy mówić o opresji i uprzedzeniach odnoszących się do kobiet na całym świecie. W powieści chciałam stworzyć bohaterki, które nie są już „wyraziście kobiece” lub „silniejsze niż inne kobiety”, czy po prostu „silne” ponieważ wykazują się większą odwagą niż mężczyźni albo potrafią unieść więcej rondli czy coś w tym rodzaju. Chciałam, żeby moje bohaterki nie były określane przez żaden ideał, poza ten, że są po prostu ludźmi. Mogą wydawać się „silne” – a to z tej przyczyny, że uogólniony obraz większości kobiet jest malowany w pastelowych barwach, którym historia tylko niekiedy przydaje jakiś czerwony odcień, budzący jednocześnie podziw i wstyd. Moim celem były postaci zróżnicowane, z donkiszotowskim rysem – są dobre i złe, uprzejme, mądre i głupie – tak jak mężczyźni przedstawiani w literaturze i w mediach. Ich problemy związane z płcią (małżeństwo, macierzyństwo, brak władzy) – nie określają ich interakcji, ani tego, jak na siebie patrzą. Nie wybrałam historycznej scenerii, by pokazać problem kobiet, ale ona mi w tym pomogła. Zamykasz bohaterkę w czterech ścianach, trzymasz w domu, a za chwilę w interesujący sposób się zbuntuje. Będzie szukać władzy, gdzie tylko to możliwe.

Postać miniaturzystki a idea powieści

W dużej mierze moja powieść dotyczy zagadnienia percepcji. Ludzie często widzą to, co chcą albo co potrzebują ujrzeć, żeby móc żyć dalej albo nadać swemu życiu sens. Wymyśliłam postać miniaturzystki jako agenta zmiany, postać znajdującą się na peryferiach, a jednocześnie w samym centrum powieściowej akcji. Jest komentarzem do naszej kreatywności, działań, samorealizacji i tego, co robimy, by przejść przez życie. Dla jednych jej postępki są dobroczynne i postępowe, dla innych – złośliwe. Dzieje się tak, ponieważ rzeczywistość jest subiektywna. Chciałam to pokazać przez tę postać i rozwój akcji, a nie tłumaczyć tego dyskursywnie. Życie jest dziwne, zagrożenia wiszą nad nami. Nella chciałaby dowiedzieć się o miniaturzystce więcej, czytelnicy podobnie. I obie strony są w kłopocie. Czasem rzeczy są ulotne…

Materiał przygotowany na podstawie wywiadów udzielonych przez autorkę dla portali:

HOME – YJA


http://bookpage.com

Home


http://www.newsignedbooks.com

Miniaturzystka Jessie Burton w przekładzie Anny Sak ukaże się 6 listopada nakładem Wydawnictwa Literackiego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *