Odrodzona. Dzienniki, tom I. 1947-1963 – Susan Sontag

Tę recenzję rozpocznę od bardzo osobistej refleksji: podczas czytania tej książki co kilka stron upewniałam się, ile lat ma autorka. Trudno bowiem uwierzyć, że tak głębokie rozmyślania należą do kilkunastoletniej dziewczyny. A jednak… Nie da się ukryć, że Susan Sontag to wybitny umysł, a jej dzienniki tylko to udowadniają. „Odrodzona. Dzienniki, tom I. 1947-1963” to lektura, która (jak zawsze w przypadku Sontag) wymaga od nas sporej elokwencji, ale to także narracja o dojrzewaniu, rozterkach, dochodzeniu do odkrycia samej siebie nie tylko w sferze zawodowej, ale i seksualnej. Droga ku własnemu geniuszowi.

Zapiski te można czytać na dwóch poziomach. Po pierwsze jako historię inteligentnej dziewczyny, która systematycznie i bardzo ambitnie poszerza swoją wiedzę. Każdą niemal dziedzinę traktuje jako wyzwanie, w którym musi czuć się pewnie, musi wiedzieć. Stąd więc sporo tu swego rodzaju słowników, czy notatek dotyczących różnego rodzaju słów czy zbitek wyrazów  (ma to miejsce nawet w przypadku slangu gejowskiego!), list książek do przeczytania czy przypomnienia, terminologii do sprawdzenia. Rygor, jaki sama sobie narzuca, jest czymś niezwykle zaskakującym, gdy pomyślimy, że to nastolatka.

Po drugie zaś to niezwykła opowieść o drodze do pokonania, jaką trzeba przejść,  by odkryć samą siebie. „(…) czuję, że mam skłonności lesbijskie (z jakim wahaniem piszę te słowa” – czytamy w zapiskach piętnastoletniej Susan.  Całe życie zresztą Sontag będzie unikać tego tematu i nigdy nie wypowie się głośno o swoim homoseksualizmie. Dzienniki te jednak pozwalają nam dotrzeć do refleksji nigdy niewypowiedzianych przez nią, pokazują jej drogę do określenia stosunku do własnego homoseksualizmu. Są także poruszającym zapisem jej miłości do H. czy Irene, ukazującym jej ogromne uzależnienie od kobiet, które kocha, narracją o traceniu wiary w siebie, rozpaczy i miłości bez wzajemności.  Znajdziemy tu także bardzo smutne rozmyslania dotyczące małżeństwa, które dla Sontag było zniewoleniem. „Małżeństwo przypomina ciche łowy prowadzone w parach. Cały świat jest pełen par, każda z nich siedzi w swoim małym domku, zajmuje się  swoimi drobnymi sprawami + kisi się we własnym sosie. To najohydniejsza rzecz pod słońcem. Należy odrzucić wyłączność, na którą skazuje małżeństwo”.

Dzienniki ukazują Sontag jako osobę, która w zderzeniu ze światem staje zawsze dość krytycznie – postrzega rzeczywistość nie jako fakty, ale jako materiał do analizy i dyskusji, refleksji. Jej inteligencja jest więc dla niej także przekleństwem, powodując poczucie nieustającego niedosytu, braku, pragnienia bycia perfekcyjną.

„Odrodzoną” czyta się wspaniale, ale jest coś, co zakłóca w pełni recepcję tego tekstu. Już we wstępie czytamy, że nie są to w stu procentach oryginalne zapiski Sontag. Całość bowiem jest wybrana, opracowana i (nie da się ukryć) ocenzurowana przez syna Sontag – Davida Rieffa. „Po podjęciu decyzji o wydaniu dzienników zrozumiałem wyraźnie, że część zapisków trzeba z nich wyłączyć, gdyż stawiają moją matkę w złym świetle, są zbyt otwarte seksualnie lub zawierają komentarze nieprzychylne wobec pewnych osób”. Ten „głos cenzora” słychać co kilka stron – streszcza czasem niektóre niepublikowane fragmenty, komentuje lub jawnie przyznaje się do wycięcia niektórych części. Szkoda. Może właśnie taką Sontag chcielibyśmy/chciałybyśmy poznać?  Taka, jaką była –  może i szokującą, ale  prawdziwą. Boję się bowiem tego, że sporo z tych zapisków zostało tak wybranych, aby obraz matki Rieffa został „ugłaskany”, aby nic w jej postrzeganiu nie zmieniło się, a życie prywatne pozostało nieujawnione.

Anna Godzińska

Tytuł: „Odrodzona. Dzienniki, tom I. 1947-1963”

Autorka: Susan Sontag

Liczba stron: 384

Data wydania: październik 2012

Wydawnictwo: Karakter

About the author
Anna Godzińska
Ukończyła studia doktoranckie na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego, autorka tekstów o miłości poza fikcją w magazynie Papermint oraz o literaturze w Magazynie Feministycznym Zadra. Fanka kobiet - artystek wszelakich, a przede wszystkim molica książkowa;)

2 komentarze

  1. bład na poczatku ostatniego akapitu – „Odrzucona”?
    również mnie ambicje intelektualne młodziutkiej Sontag wprawiły w stan osłupienia… niemal nad soba zapłakałam 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *