Odpływ – Lars Saabye Christensen

Christensen_Odplyw_mAno nikt mnie nie namówił do przeczytania skandynawskiego kryminału. Przez te wszystkie miesiące zachwytu Polaków nad literaturą zimnej Północy omijałam regały z nią szerokim łukiem. Tak na mnie reklama działa. Za to całkiem niedawno przeczytałam Odpływ Larsa Saabye Christensena i trochę było tak jak ze starymi, sprawdzonymi  znajomymi z półek mojej biblioteczki.

Norweski Odpływ jest lekturą przyjazną. I to nie banał, bo rzadko trafić można na prozę tak pozytywnie nastawioną do czytelnika. Jest też książką szczelin. Pewnego rodzaju rys i załamań. Bo to taka powieść z przerywnikiem, literackim przecinkiem. Proza o chłopcu zwanym Chaplinem (z powodu nogi), który istnieje w świecie oczekiwań, wyzwań i rozczarowań. Książka Christensena właściwie składa się z trzech części. (W moim przypadku zabieg okazał się niezbyt trafiony, bo oczekiwałam chronologicznych następstw zdarzeniowych). Są to jednak części oderwane od siebie i na różnych poziomach zahaczające o swoją treść.

Część pierwsza – Błystka to opowieść o owym chłopcu. Kulejący chłopiec ma na imię Funder i jest pierwszym spoiwem trzech części książki. Funder wyjechał na wakacje do Nesodden nad Oslofjorden. Odpoczywa ze swoją troskliwą matką, której najwyraźniej, jak to piętnastolatek, nie docenia. Lato jest magiczne, bardzo wyjątkowe, bo po pierwsze główny bohater się zakochuje, spędza czas z odludkiem z miasteczka, do tego wciąż czeka na wenę do napisania wiersza, a po drugie jest to lato roku 1969 i wszyscy, łącznie z nim, wyczekują transmisji z lądowania człowieka na Księżycu.

Część druga – Pośrednik to historia mężczyzny w sennym amerykańskim miasteczku Karmack.

Istnieją miasta, o których nie wiesz. Możesz tam przybyć i zacząć od nowa. Zawsze jest jakieś miejsce, w którym możesz zacząć od nowa. Gdyby takie miejsca nie istniały, byłoby nieznośnie. Zerwałem z własnym miastem (s.232).

To już wyprawa w czasie, bo akcja dzieje się współcześnie. To taka straszna historia o Franku Farellim, który musi przekazywać smutne informacje rodzinom ofiar wypadków. Farelli to synonim smutku i melancholii. Jego depresyjna postawa doprowadza do tragicznego finału. Tu również pojawia się postać matki. Tym razem jest to mama Franka (to drugi łącznik opowieści).

Tutaj powinnam wspomnieć o trzecim spoiwie, o przewijającej się piosence Elli Fitzgerald Blue skies. Ktoś ją śpiewa, nuci. Słychać ją w radiu.

Ostatnia część Odpływu to długi epilog zatytułowany Wióry i pył. W tej części powraca Funder. Jest już dorosłym mężczyzną, który wyszedł z ośrodka terapeutycznego (po śmierci ojca przeżył silne załamanie nerwowe) oraz bardzo dobrym pisarzem.

kiedy widzę

dwa zegary które pokazują

różny czas

dopada mnie lęk

czy to ja

źle chodzę?

Jest to też część, w której dowiadujemy się, co łączy ją z dwiema poprzednimi. Intrygująco? Tak z umiarem. Można sprawdzić.

Ula Orlińska-Frymus

 Autor: Lars Saabye Christensen

Tytuł: Odpływ

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

Przełożyła: Iwona Zimnicka

Miejsce: Kraków

Rok: 2014

Liczba stron: 464

 

About the author
Ula Orlińska-Frymus
doktorantka US, ukonczyła szkołę dla emigrantów w Izraelu oraz podyplomowe studium nauki o Holokauście na UW, autorka reportaży z Izraela i Japonii, zakochana w Harukim Murakamim, sushi i komiksach Rutu Modan. A przede wszystkim - mama Franka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *