Obywatel Kane

MBDCIKA EC019„Obywatel Kane” przez wielu krytyków uważany jest za jeden z najlepiej zrealizowanych amerykańskich filmów. To opus magnus Hollywood nakręcił 25-letni debiutant, niejaki Orson Welles. Film wywołał jeden z największych skandali w Ameryce lat 40. Próbowano nie dopuścić do jego dystrybucji, usiłowano zniszczyć wszystkie kopie, toczono batalie sądowe o zakaz wyświetlania. A to wszystko dlatego, że Welles ośmielił się podnieść w nim rękę na największego magnata prasowego USA – Williama Randolpha Hearsta i jego kochankę – Marion Davies.

Divus Orson

Zanim cokolwiek napiszę o filmie, muszę przybliżyć Wam, drodzy czytelnicy, sylwetkę jego twórcy – Orsona Wellesa. Nie znając tej postaci i jej wcześniejszych osiągnięć trudno pojąć niezwykły fenomen – kinowy, a także kulturowy – „Obywatela Kane’a”.

Kiedy miałem 5 lat, Houdini uczył mnie magicznych sztuczek. Kiedy miałem 8 – piłem whiskey i napisałem rozprawę o historii dramatu. Jako nastolatek byłem torreadorem, a w wolnych chwilach czytałem klasykę, będąc gościem w pałacu paszy w Marrakeszu.

Orson Welles o swoim dzieciństwie

Rzeczywistość była jednak mniej kolorowa, niż przedstawiał ją Welles w swoich anegdotach. Urodził się 6 maja 1915 roku w niewielkim amerykańskim miasteczku Kenosha niedaleko Chicago. Praktycznie nie miał dzieciństwa – jego rodzice rozwiedli się trzy lata po jego narodzinach. Ojciec, alkoholik, nie utrzymywał kontaktu z synem. Matka zmarła w 1924 roku, kiedy Orson miał 9 lat. Młodzieniec wychowywał się w domu przyjaciela rodziny, Dudley’a Watsona. Jako 10-latek uciekł z domu opiekuna wraz z jego córką, swoją rówieśniczką. Zanim ich odnaleziono przez tydzień wiedli cygańskie życie na ulicach Milwaukee, zarabiając na jedzenie muzykowaniem. Po tym epizodzie Watson wysłał Orsona do prywatnej szkoły z internatem w Woodstock. W gimnazjum młody Welles założył i prowadził kółko teatralne, nabierając pierwszych doświadczeń jako aktor i reżyser. W tym czasie uczył się też rysunku i malarstwa. Szkołę ukończył w 1930 z dobrym wynikiem i dostał się na Harvard, jednak nie rozpoczął studiów, tylko wyjechał do Irlandii.

orson-welles

W Dublinie po raz pierwszy objawił swoją charyzmę i dar przekonywania. Jak gdyby nigdy nic wszedł do Gate Theatre, mającego opinię najlepszego w mieście, przedstawił się jako wschodząca gwiazda Broadwayu, zażądał angażu i… otrzymał go… a miał wtedy 16 lat. Jego pierwszą rolą sceniczną był Książe w głośnej sztuce Paula Kornfelda „Słodki Żyd”. Publiczność i krytycy oszaleli z zachwytu. Welles z miejsca zyskał sławę jako doskonały aktor.

W 1932 roku Orson postanowił wrócić do Ameryki i naprawdę zostać gwiazdą Broadway’u. Okazało się jednak, że nikt nie ma zamiaru zatrudniać młodego aktora z jakiegoś irlandzkiego teatru. Namówiony przez znajomego z lat szkolnych, Rogera Hilla, zgodził się współpracować z nim przy książce o dramatach Szekspira. Tuż przed swoimi 18. urodzinami wsiadł na parowiec płynący do Marrakeszu, gdzie spędził kilkanaście miesięcy jako gość szejka Thami el-Glaoui, pracując przy okazji nad ilustracjami do książki i pisząc do niej wstęp. W 1933 roku wrócił do Nowego Joru. Wydany w 1934 „Everybody’s Shakespeare”, będący swoistym poradnikiem jak wystawiać dramaty Szekspira, został entuzjastycznie przyjęty. Nie otworzyło to jednak przed nim drzwi na broadwayowskie sceny.

Welles zorganizował więc własny festiwal dramatyczny w swojej dawnej szkole w Woodstock i odniósł niebywały sukces. Zwrócił na niego uwagę John Housemann, który z ramienia rządu prowadził w Nowym Jorku Federalny Projekt Teatralny, mający na celu aktywizację zawodową bezrobotnych aktorów. Poza tym Orson dostał angaż w teatrze radiowym rozgłośni Manhattan.

Orson-Wells-Voo-Doo-Macbeth_mini„Makbeta” zamienił w thriller z akcją rozgrywającą się na Haiti. Voodoo Macbeth! Spektakl obrósł legendą jeszcze przed próbą generalną. (Simon Callow)

W 1936 roku 21-letni Welles został zatrudniony w Federalnym Projekcie Teatralnym jako reżyser w Negro Theatre Unit, skupiającym bezrobotnych Murzynów. Według założeń Negro Theatre Unit miał przygotować i wystawić europejską klasykę, a także przeciwdziałać rasizmowi poprzez wprowadzenie na sceny czarnoskórych aktorów w rolach zarezerwowanych dotąd tylko dla białych.

Orson dostał pod swoją komendę 100-osobowy zespół, w którym zaledwie pięciu ludzi miało jako-takie doświadczenie sceniczne, reszta zaś była przypadkową zbieraniną bezrobotnych, kryminalistów i alkoholików z Harlemu, którzy przyszli do teatru tylko dlatego, że miano im za to płacić 21,68$ tygodniowo (wg dzisiejszej wartości dolara – ok. 420$). Wellesa to jednak nie zraziło i energicznie wziął się do pracy. Dzięki swojej charyzmie szybko zdobył posłuch i autorytet, zamieniając niezdyscyplinowaną grupę w zgrany zespół. Postanowił wystawić „Makbeta”, wprowadzając jednak sporo zmian do oryginalnego tekstu. Akcję dramatu przeniósł na Haiti w początkach XIX wieku oraz wprowadził elementy voodoo w miejsce średniowiecznego czarnoksięstwa.

Spektakl odniósł gigantyczny sukces, grano go przez dziewięć tygodni cały czas przy pełnej widowni. Recenzje prasowe były entuzjastyczne. Jedynie Herald Tribune umieściła niepochlebny komentarz – warto wiedzieć i zapamiętać, że gazeta ta należała do Williama Randolpha Hearsta…

orson4Pierwsza rzecz, jaka przyszła mu do głowy, a było to przy mnie, że będzie to jak zjazd NSDAP w Norymberdze. „Tylko światła, zero scenografii”. Oświetlenie wzorowane na tym, jakie zastosował Hitler w Norymberdze, skierowane prosto w niebo.

Sam Levy o „Juliuszu Cesarze” wg Orsona Wellesa

Wkrótce jednak zerwał współpracę z Federalnym Projektem Teatralnym, gdyż tamta inicjatywa ograniczała jego artystyczną swobodę, i założył własny teatr, The Mercury Theatre. Pierwszym przedstawieniem nowego zespołu miała być klasyczna sztuka Szekspira „Juliusz Cezar”. Także w tym przypadku Welles wprowadził sporo zmian w oryginalnym tekście, przekształcając go w aktualny dramat o narodzinach tyranii i próbie jej zapobieżenia. Z powodu ilości zmian część krytyków uważa, że była to na dobrą sprawę autorska sztuka Orsona oparta na motywach dramatu Szekspira.

Wellesa niepokoił rosnący w siłę faszyzm i postanowił dać temu wyraz w swoim spektaklu. Postać Cezara pełna jest analogii do Hitlera oraz Musolliniego, aktorzy noszą mundury wzorowane na faszystowskich uniformach. Poza tym całymi garściami czerpał inspiracje z „Tryumfu woli” Leni Riefenstahl (niemieckiego filmu propagandowego przedstawiającego zjazd NSDAP w Norymberdze) i nazistowskiej estetyki. Całkowicie zrezygnował ze scenografii. Scena była jednolicie czarna, zaś klimat i nastrój osiągnął poprzez odpowiednie manipulowanie oświetleniem.

Sukces spektaklu był oszałamiający. Zagrano go na Broadway’u 157 razy, do dziś nie pobito tego rekordu. Wielu krytyków teatralnych uważa, że „Juliusz Cezar” Wellesa był najlepszą inscenizacją Szekspira na deskach amerykańskich teatrów.

That was no Martian, it’s Halloween!

Orson Welles

Welles szybko docenił radio, zarówno jako nowe medium docierające do milionów słuchaczy, jak i jako stałe źródło sporych zarobków. Przekształcił część swojego zespołu w „Mercury Theatre on the air” i podpisał kontrakt z rozgłośnią CBS na realizację słuchowisk radiowych na żywo. W tym radiowym teatrze wystawiali głównie klasykę literatury, jak np. „Draculę” Stokera, „Hrabiego Monte Christo” Dumasa, czy „Olivera Twista” Dickensa. Najsłynniejszą audycją Wellesa była jednak „Wojna światów” według powieści science fiction Herberta Wellsa opowiadającej o inwazji Marsjan na ziemię. Wyemitowano ją w niedzielę 30 października 1938 roku, w wigilię Halloween.

Zamiast użyć klasycznej formuły słuchowiska, Orson przerobił scenariusz tak, aby imitował nagrania reporterskie z miejsca faktycznej inwazji obcych. Audycja rozpoczęła się niewinnie transmisją koncertu fortepianowego, a po pewnym została przerwana wejściem na antenę dziennikarza w studio, który powiedział: Przerywamy nasz program, aby nadać najświeższe wiadomości. Przed chwilą profesor Richard Pierson z obserwatorium astronomicznego w Princeton, zauważył dziwne rozbłyski na powierzchni planety Mars oraz dziwne obiekty zbliżające się z olbrzymią prędkością w kierunku Ziemi. A teraz wracamy do muzyki… Rzekoma transmisja koncertu była jednak coraz częściej przerywana niepokojącymi wiadomościami. Zainscenizowano telefon od jednego z reporterów, który był naocznym świadkiem lądowania pojazdu kosmicznego w Grover’s Mill w New Jersey i ataku Marsjan na bezbronną ludność. W pewnym momencie wykrzyknął: O mój Boże, to idzie w moją stronę! – po czym dał się słychać wrzask przerażenia, a następnie długą ciszę, przerwaną po chwili nerwowym głosem spikera: Halo, halo? Audycja, prowadzona w podobny sposób trwała blisko godzinę i zakończyła się atakiem Marsjan na Nowy Jork i siedzibę rozgłośni CBS, po czym w eterze zapadła kilkuminutowa cisza.

Wielu słuchaczy było przekonanych, że to prawdziwy reportaż i uwierzyło w inwazję kosmitów. Ludzie próbowali dodzwonić się do znajomych mieszkających w pobliżu przedstawianych wydarzeń lub na policję, ale linie telefoniczne były przeciążone, a centrale nie były wstanie realizować połączeń. Wybuchła panika. Nie tak wielka, jak następnego dnia przedstawiały to gazety – nikt się nie ewakuował, nikt nie popełnił samobójstwa, jednak zamieszanie było spore. Wszyscy byli przekonani, że ten wybryk będzie oznaczał koniec kariery Wellesa. Stało się inaczej.

Hollywood

24-letni debiutant w branży filmowej dostał najlepszy kontrakt w historii Hollywood. Kontrakt, który zapewniał mu pełnię twórczej swobody, pełną kontrolę nad produkcją, scenariuszem, doborem aktorów oraz finałowym montażem. W Hollywood ludzie byli gotowi zabić za taki kontrakt.

Don Mankiewicz

„Wojna światów” przyniosła mu międzynarodową sławę i zwróciła na niego uwagę Hollywood. W 1939 roku Welles podpisał kontrakt z wytwórnią RKO Pictures, znaną z takich produkcji, jak „King Kong” (1933), „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków” Disney’a (1937), czy „Gunga Din” (1939). Warunki tego kontraktu były bezprecedensowe w całej historii „fabryki snów”.

Według umowy, którą zawarł z RKO, Orson miał nakręcić dla wytwórni dwa filmy. W kontrakcie miał zagwarantowaną pełną wolność twórczą, od doboru obsady, przez scenariusz, po finałowy montaż. Nikt z wytwórni nie miał prawa wtrącać się w realizację, Welles nikomu nie musiał pokazywać szkicu scenariusza, nie musiał nawet zdradzać tematu filmów. Poza tym na planie filmowym przebywać mogli jedynie ludzie wyznaczeni przez Orsona. Dodatkowo RKO gwarantowało budżet w wysokości 500.000 dolarów na film (dla porównania – superprodukcja „Przeminęło z wiatrem” miała budżet niecałych 4 milionów $).

Taki kontrakt to marzenie każdej gwiazdy Hollywood. A Welles oraz jego ekipa z Mercury Theatre byli nuworyszami, przybłędami z Nowego Jorku. Nic dziwnego, że szybko zostali znienawidzeni. Niemała w tym wina samego Orsona, który zamiast wziąć się do pracy, rzucił się w wir życia towarzyskiego, pijąc, balując i podrywając aktorki.

Po kilku miesiącach RKO zaczęło się niecierpliwić, a Welles wciąż nic nie robił. Rzucił ideę, że zekranizuje „Jądro ciemności” Conrada z punktu widzenia pierwszej osoby, ale skończyło się na zdjęciach próbnych. Następnie ogłosił, że nakręci brytyjski dreszczowiec „The Smiler With The Knife”, ale po zapowiedziach nic się nie wydarzyło. A czas płynął nieubłaganie. Wtedy Herman J. Mankiewicz, znajomy Orsona jeszcze z czasów radia oraz znany scenarzysta filmowy, podsunął mu pomysł na film oparty na życiu Williama Randopha Hearsta, magnata prasowego, milionera, jednego z najbardziej wpływowych ludzi Stanów Zjednoczonych pierwszej połowy XX wieku. Welles to zaakceptował i z miejsca zapędził Mankiewicza do pracy nad scenariuszem, do powstania którego sam też się przyłożył, dodając wątki ze swojej własnej biografii oraz z życia innych ekscentrycznych milionerów. Szkic był gotowy po kilkunastu tygodniach i można było zaczynać zdjęcia.

William Randolph Hearst

Przerwać muszę teraz moją opowieść, aby przybliżyć Wam, drodzy czytelnicy, postać człowieka, którego życie posłużyło Mankiewiczowi oraz Wellsowi jako podstawa do stworzenia scenariusza „Obywatela Kane”.

Prasa może zabić człowieka.

Powiedzenie Hearsta

William Randolph Hearst urodził się 29 kwietnia 1863 w San Francisco jako jedyny syn milionera, właściciela kopalń i rozległych posiadłości wiejskich, George Hearsta. Matka rozpieszczała jedynaka, podróżowała z nim po Europie i pozwalała mu na wszystko. W 1987 roku, zapytany przez ojca, czym chciałby się zająć, powiedział, że chciałby prowadzić gazetę, więc George podarował mu San Francisco Examiner.

Był to mały, lokalny dziennik o niewielkim nakładzie. Niezrażony tym Hearst dał gazecie motto”Król dzienników” i zajął się jej rozwojem. Dzięki majątkowi ojca stać go było na zatrudnienie najlepszych dziennikarzy i pisarzy (m.in. Jacka Londona i Marka Twaina). Zmienił też profil gazety na, jak byśmy to dziś powiedzieli, tabloid. Duża czcionka, mnóstwo krzykliwych ilustracji, sensacyjne nagłówki i artykuły skupiające się na korupcji w przedsiębiorstwach miejskich, nawet tych, w których jego rodzina miała udziały. Dzięki takim działaniom Examiner w ciągu kilku lat stał się największą i najbardziej poczytną gazetą w San Francisco.

W 1895, dzięki finansowemu wsparciu matki, kupił upadający New York Morning Journal. W tym czasie Nowy Jork był domeną innego potentata prasowego, Josepha Pulitzera, z którym Hearst podjął bezpardonową walkę o zdobycie rynku. Podkupił najlepszych reporterów z gazet Pulitzera, wynajmował zbirów, którzy paraliżowali sprzedaż uliczną czasopism konkurenta lub kradli i niszczyli wychodzące z drukarni wydania. Prześcigali się też w najbardziej sensacyjnych i populistycznych artykułach, które miały przyciągnąć klientelę. W końcu Hearst obniżył cenę swojej gazety do 1 centa, dzięki czemu zdobył rynek, zyskując czytelników głównie wśród robotników i imigrantów, ogłaszając się ich trybunem i obrońcą.

W 1895 roku wybuchło też antyhiszpańskie powstanie na Kubie. Rewolta była okazją dla Stanów Zjednoczonych, aby przejąć kontrolę nad hiszpańskimi koloniami, a dla Hearsta sposobnością, aby rozprawić się z Pulitzerem i zdobyć dominującą pozycję na rynku prasy. Journal i Examiner rozpętały antyhiszpańską propagandę. Hearst wysłał nawet reporterów na Kubę, aby stamtąd przesyłali relacje, fotografie i rysunki ukazujące, w jaki barbarzyński sposób Hiszpanie rozprawiają się z powstańcami. Kiedy jeden z dziennikarzy zatelegrafował do Hearsta, że wszędzie panuje spokój i wojny prawdopodobnie nie będzie, ten odpisał mu: dostarcz rysunki, ja dostarczę wojnę!

Wojna pomiędzy USA wybuchła w 1898 roku po incydencie z zatonięciem w Hawanie amerykańskiego krążownika Maine na skutek samozapłonu pyłu węglowego. Gazety Hearsta miały jednak inne zdanie – to był zdradziecki atak Hiszpanów przy użyciu podwodnej miny. Oburzenie społeczne sięgnęło zenitu i kongres wypowiedział wojnę Hiszpanii. Dla Hearsta była to okazja do publikacji 43 trzech wydań specjalnych, a nakład Journal sięgnął miliona egzemplarzy, pozostawiając gazety Pulitzera daleko w tyle.

Dla Hearsta to jednak wciąż było mało, postanowił sięgnąć po władzę polityczną. Walczył o 8 godzinny dzień pracy i podatek dochodowy, kierując swoją kampanię do robotników i imigrantów. I udało mu się, w 1903 roku został kongresmanem z ramienia demokratów. Nie zamierzał jednak na tym poprzestać. W 1905 roku kandydował na burmistrza Nowego Jorku… i przegrał, kandydował na gubernatora… i przegrał, starał się uzyskać nominację demokratów do startu w wyborach prezydenckich… i przegrał, założył wreszcie własną partię… i przegrał. I to wszystko mimo posiadania kilkunastu czasopism o ogólnokrajowym zasięgu. Te porażki odstręczyły go od polityki i od Wschodniego Wybrzeża. Przeniósł się do Kalifornii, gdzie na swoim ranczo, zajmującym obszar 97.000 hektarów zaczął budować Pałac na Zaczarowanym Wzgórzu.

castleBudowla ta, chociaż nigdy nie została ukończona, kosztowała fortunę. Hearst zwoził doń dzieła sztuki i antyki z całego świata. XVII-wieczny klasztor w Hiszpanii, kazał rozebrać i sprowadzić do San Simeon – zbudował drogę i tory kolejowe tylko po to, aby dostarczyć kamienie do portu. Posiadłość obejmowała basen, korty tenisowe, amfiteatr, salę kinową oraz ogród zoologiczny, zaś na okolicznych ziemiach urządzono safari z zebrami, gazelami i słoniami. Miejsce te szybko stało się mekką dla hollywoodzkich gwiazd. Urządzano tam wielkie bale przebierańców, spektakle, szalone zabawy trwające tygodniami, na których bywali wszyscy liczący się w fabryce snów. A Hearst im wmówił, że dzięki swoim plotkarskim gazetom, ma nad nimi władzę. Przypisywał sobie zdolność do rozreklamowania ich filmów, ale również do ich karier, poprzez upublicznianie i rozdmuchiwanie różnych świństewek na łamach prasy.

Bóg wybudowałby San Simeon… gdyby miał pieniądze.

George Bernard Shaw

W drugim dziesięcioleciu XX wieku reputacja Hearsta była mocno nadszarpnięta, a jego liczne gazety, goniące za tanimi sensacjami, straciły wiarygodność. Ale nie zmniejszył się ani ich nakład, ani liczba czytelników, bowiem Hearst wymyślił coś, co dzisiaj jest chlebem powszednim wszystkich mediów – ploteczki z życia prywatnego gwiazd filmowych. W 1920 roku posiadał 20 dzienników, 13 czasopism, 8 rozgłośni radiowych, 2 wytwórnie filmowe i 25% udziałów w światowym rynku dzieł sztuki.

Chciałam tylko poderwać bogacza, ale się w nim zakochałam.

Marion Davis

marion_daviesChociaż był już żonaty i miał dzieci, zakochał się w młodszej od niego o 35 lat aktoreczce z teatralnej rewii. Dziewczyną, która rzuciła na niego urok, była Marion Davis. Zajął się produkcją filmów pomyślanych tylko dla niej. Były to wielkie, kostiumowe widowiska, albowiem pieniądze – jak zwykle – nie grały żadnej roli. Każda z kilkudziesięciu gazet Hearsta na pierwszej stronie reklamowała jego filmy i ich gwiazdę, Marion. Mówiono o niej, że jest cwaną panienką, która okręciła sobie bogatego staruszka w okół palca, ale gdy 1929 roku przyszedł Wielki Kryzys i imperium prasowe zaczęło się chwiać w posadach, Marion sprzedała wszystko, co miała – biżuterię, stroje, nieruchomości – zyskując 1.000.000$ w gotówce i oddała to Hearstowi. A to właśnie ją Mankiewicz i Welles przedstawili w filmie jako rozpijaczone beztalencie przy pomocy postaci Susan Alexander.

W 1940 roku Hearst miał 77 lat i mógł się wydawać zgrzybiałym starcem, ale ciągle był potężny, zwłaszcza w Hollywood. Welles wkrótce miał się o tym przekonać.

Początek kontrowersji

Po tej dygresji pora wrócić do głównego wątku naszej opowieści, który przerwaliśmy w momencie, kiedy Mankiewicz i Welles ukończyli scenariusz.

Zdjęcia do filmu rozpoczęły się 29 czerwca 1940 roku i trwały do 23 października. Większość ujęć nakręcono w olbrzymim studiu filmowym, a niewielką część w Parku Balboa w San Francisco, ogrodzie zoologicznym w San Diego oraz na Zamku Oheka w Huntington. Autorem zdjęć do filmu był Gregg Toland, z którym Welles szybko znalazł wspólny język.

Całkowity budżet wyniósł 839.727 dolarów (15.000.000 wg dzisiejszej wartości).

Chociaż produkcja filmu i jego scenariusz objęte były ścisłą tajemnicą (Welles publiczne głosił, że kręci swoją wersję „Fausta”), a na plan filmowy nie wpuszczano nawet szefów wytwórni, jednak to i owo zaczęło przeciekać. Joseph Mankiewicz z niewiadomych przyczyn pożyczył kopię scenariusza swojemu znajomemu, który był zatrudniony u Hearsta, a kiedy otrzymał skrypt z powrotem, pełno na nim było notatek i podkreśleń. Zaczęto szeptać, że film to satyra na życie prasowego magnata, ale początkowo nie miało to konsekwencji.

Zniszczę was najpiękniejszym procesem sądowym w historii!

Louella Parsons, dziennikarka „Hollywood Reporter”, gazety Hearsta

Premiera filmu planowana była na luty 1941 roku, ale pierwszy pokaz dla dziennikarzy odbył się już 3 stycznia. Nie zaproszono na niego żadnego przedstawiciela gazet Hearsta, którzy o całej sprawie dowiedzieli się po fakcie. Louella Parsons, redaktora Hollywood Reporter, specjalizująca się w ploteczkach i skandalach z życia gwiazd wpadła w furię. Zadzwoniła do RKO i zażądała powtórzenia pokazu tylko dla niej. Odmówiono jej, więc razem Hearstem podjęła starania, aby zniszczyć ten film.

Właścicielom liczących się wytwórni filmowych zagrożono ujawnieniem wszystkich skrywanych i „z grzeczności” dotąd nie opisywanych skandali obyczajowych. Hearst przestrzegał też, że w razie dopuszczenia filmu do dystrybucji, rozpęta krucjatę przeciwko zatrudnianiu imigrantów i uchodźców w przemyśle filmowym. Ponadto zagroził, że wycofa wszystkie reklamy filmów ze swoich gazet. To podziałało.

Luis Mayer, właściciel Metro-Goldwyn-Mayer, zebrał szefów pozostałych wytwórni i w ich imieniu złożył ofertę RKO, które miało otrzymać 800.000 dolarów gotówką za sprzedaż negatywu filmu w celu jego zniszczenia. RKO się wahało, tym bardziej, że jego główni akcjonariusze przed podjęciem decyzji postanowili obejrzeć ten film. Projekcja dla prezesów rad nadzorczych, szefów wytwórni oraz ich prawników odbyła się 22 stycznia 1940 roku w Nowym Jorku. Po seansie podjęto decyzję, że najlepiej dla RKO będzie, jeżeli film nie trafi do dystrybucji.

Wtedy wystąpił Welles, który w płomiennej mowie, odwołującej się do amerykańskich wartości i wolności słowa zdołał przekonać zgromadzonych, aby zmienili decyzję. Niektórzy mówią, że był to najlepszy występ aktorski Orsona. Film miał wejść do kin jako autorski projekt, od którego RKO umywało ręce.

Jednak oznaczało to dopiero początek kłopotów. Hearst zaczął teraz wpływać na właścicieli sieci kin, które zastraszone odmawiały włączenia filmu do repertuaru. Jednocześnie w prasie zaczęły się pojawiać artykuły, w których opisywano hulaszczy tryb życia Wellesa, jego niemoralność, pomawiano go o homoseksualizm i sprzyjanie komunistom. Fala kłamstw była tak duża, że w końcu uwierzyło w nie nawet FBI, które założyło Orsonowi teczkę i zaczęło go potajemnie inwigilować.

Premiera, upadek i tryumf

W końcu jednak Orsonowi udało się doprowadzić do premiery kinowej, która odbyła się 1 maja 1940 roku w nowojorskim Palace Theatre, specjalnie w tym celu przerobionym na salę kinową. Film zgarnął wszystkie możliwe nowojorskie laury, w tym prestiżową nagrodę krytyków filmowych, dostał też 9 nominacji do Oskara w kategoriach: najlepszy film, reżyseria, scenariusz, najlepszy aktor pierwszoplanowy, scenografia, zdjęcia, dźwięk , montaż, oświetlenie, ścieżka dźwiękowa. Przegrał we wszystkich, oprócz jednej – najlepszy scenariusz.

Po tej oskarowej klęsce film wycofano z dystrybucji i trafił do magazynów. Ale nie był to jedyny powód. Film tak naprawdę kiepsko się sprzedawał i nie podobał publiczności. Przyczyn było wiele – nowatorska narracja i montaż, a także ponura i daleka od american dream fabuła. Jednocześnie RKO zerwało kontrakt na drugi film Wellesa. „Wspaniałość Ambersonów” została dokończona przez etatowych pracowników wytwórni.

Obywatel Kane przeleżał na półkach do połowy lat 50-tych, kiedy to zaczęto wyświetlać go w telewizji. I wzbudził wtedy taką sensację, że z miejsca ponownie trafił to kin na całym świecie. Recenzje, zwłaszcza te w USA, były entuzjastyczne. Okrzyknięto go najlepszym amerykańskim filmem. Także w Europie, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii i Francji – został przyjęty bardzo dobrze. Od tamtego czasu cały czas przewija się w pierwszej dziesiątce różnych list i plebiscytów na najlepszy film wszech czasów.

Dość tej już tej pokręconej historii. Najwyższa pora, abym napisał, co w nim jest takiego wspaniałego.

Najlepszy amerykański film?

Na początek – dwugłos.

To najnudniejszy film, jaki widziałem.

Ingmar Bergman

W niezwykły sposób Orson Welles ukazuje nam fragmenty życia pewnego człowieka, a następnie zaprasza nas, abyśmy spróbowali je połączyć i byśmy sami spróbowali go z tych kawałków odtworzyć. Jorge Luis Borges

kane5I pytanie – czy naprawdę jest to najlepszy amerykański film?

Przede wszystkim trzeba odłożyć na bok te wszystkie plebiscyty, czy listy w stylu „100 best movies ever made”, w których tak się kochają Amerykanie. Poza tym nie należy tego filmu traktować w kategoriach artystycznych, a już na pewno nie jako dzieła sztuki, gdyż nie to jest powodem wielkości „Obywatela Kane’a”. Ponadczasowość tej produkcji wynika po prostu z perfekcyjnego rzemiosła, z wykorzystanego w nim warsztatu i efektów specjalnych. To wszystko sprawiło, że dziś (70 lat po premierze!) film ten nadal jest aktualny i nowoczesny pod względem zastosowanych w nim środków wyrazu.

Zarys fabuły

Film rozpoczyna się śmiercią starca, który w ostatnim tchnieniu wypowiada jedno słowo: „Rosebud” (Różyczka), a następnie wypuszcza z dłoni szklaną kulę, w środku której znajduje się makieta domku pośród śniegu. Ta krótka scena, chociaż w filmie pokazana jest tylko raz, będzie nam towarzyszyć do końca, gdyż poszukiwanie znaczenia ostatniego słowa będzie motywem wiążącym całą fabułę. Następne ujęcie przynosi spore zaskoczenie, gdyż oglądamy kronikę filmową, z której dowiadujemy się, że zmarły był Charlesem Foresterem Kane (w tej roli doskonały Orson Welles), milionerem i magnatem prasowym, poznajemy też jego skrócony życiorys.

Welles zastosował tu zabieg stylistyczny, który w tym czasie był czymś zupełnie nieznanym – w pierwszych minutach filmu pokazał zakończenie i skróconą opowieść o życiu głównego bohatera. Zakłócił tym samym liniowość narracji, co w owych czasach było rzeczą niespotykaną. Mogło to sugerować, że nic więcej nie pozostało do opowiedzenia. Nic bardziej mylnego – w ten sposób Welles daje widzowi do zrozumienia, że to nie biografia bohatera jest tym, co warte zainteresowania, ale że najistotniejsze są przyczyny, które doprowadziły do takiego finału. Po zakończeniu kroniki widz zostaje przeniesiony na salę projekcyjną, między redaktorów – autorów właśnie obejrzanego materiału. Szef zespołu nie jest jednak zadowolony z osiągniętego wyniku, domaga się od swoich podwładnych czegoś szczególnego – wyjaśnienia znaczenia ostatniego wypowiedzianego przed śmiercią Kane’a słowa – „Różyczka”. W tym celu wysyła dziennikarza nazwiskiem Thompson, którego zadaniem jest dowiedzieć się na ten temat jak najwięcej. Ma to osiągnąć rozmawiając z osobami, które najbliżej znały Charlesa Fostera Kane’a. W tym właśnie miejscu zaczyna się właściwa akcja filmu.

Kane3Obywatel Kane to seria retrospekcji, z których każda jest wynikiem spotkania dziennikarza z inną osobą z otoczenia Kane’a: zarządcą Inquierer’a Bernsteinem, jego przyjacielem Lelandem, drugą żoną Susan Alexander i kamerdynerem; wyjątkiem jest tu Thatcher – prawny opiekun Kane’a, spotkanie z którym zostało zastąpione odczytaniem zapisków w jego dzienniku. Z opowiadania każdej z osób wyłania się trochę inny portret głównego bohatera, wzbogacony o nowe szczegóły, uzupełniający jego wizerunek. Kane’a poznajemy w 1871 roku jako kilkuletniego chłopca. Dowiadujemy się, że chłopiec dziedziczy kopalnię złota w Colorado należącą do jego matki, zostaje też oddany pod opiekę i wychowanie przedstawiciela banku zarządzającego zapisanym majątkiem. Poznajemy jego pierwszą i najważniejszą gazetę San Francisco Inquirer, otoczenie, aspiracje, przyjaciela, kolejne żony, krótką polityczną karierę, aż wreszcie historię jego symbolicznego upadku. Film stopniowo wprowadza nas w opowieść o wielkim człowieku, prowadząc nas od jego dzieciństwa poprzez młodość, wiek dojrzały do późnej starości, wreszcie śmierci.

Warsztatowe nowatorstwo

Prócz niezwykłego na owe czasy przedstawienia fabuły w filmie Wellesa aż roi się od różnych trików warsztatowych, których nikt przed nim na taką skalę nie zastosował, a które dziś nadal są obecne w większości filmów. Spróbuję tutaj wymienić te najważniejsze.

Zwielokrotnione plany filmowe. Na pierwszym planie widzimy rozmawiających Lelanda i Bernsteina, zaś w oknie tańczącego Kane. Tak skonstruowanych scen jest w filmie sporo.

Duża głębia ostrości była czymś zupełnie nowym w tamtych czasach. Proszę zwrócić też uwagę na rozmieszczenie postaci w kadrze zgodne z ich fabularną hierarchią.

kane4Montaż wewnątrzkadrowy

Wiele scen w tym filmie zawiera w sobie 2 lub trzy niezależne plany filmowe w jednym ujęciu. Ta technika nazywa się montażem wewnątrzkadrowym, a „Obywatel Kane” był pierwszym hollywoodzkim filmem, w którym w pełni wykorzystano tę technikę.

Przeźroczysty montaż eliptyczny

Przeźroczysty montaż eliptyczny – brzmi strasznie, czyż nie? Technika ta polega na tym, aby w jednej scenie pokazać upływ czasu, pomijając to, co nieistotne. Przykładem takiego montażu jest scena rozmowy Kane’a ze jego pierwszą żoną, Emily, przy śniadaniu rozciągnięta na dziesięć lat i ukazująca rozpad emocjonalny tego małżeństwa. Nie zmienia się scenografia, nie zmieniają się ujęcia, chociaż dzięki starzeniu się obu postaci zdajemy sobie sprawę z upływu czasu. Po raz pierwszy tę technikę zastosowano właśnie w tym filmie.

Głębia ostrości

Niemalże w każdym ujęciu zastosowana jest niezwykle duża głębia ostrości. Wszystko, co widać w kadrze, od pierwszego planu do odległego tła, jest ostre i wyraźne. Wielka w tym zasługa autora zdjęć, Gregga Tolanda, który eksperymentował z oświetleniem i obiektywami. W części ujęć wysoką głębię ostrości uzyskano jednak przez sprytne operowanie światłem i dwukrotne realizowanie tych samych scen przy pomocy kilku obiektywów o różnych ogniskowych. Polegało to na tym, że zaciemniano zupełnie drugi i trzeci plan i ustawiano ostrość na pierwszym oraz kręcono ujęcie. Następnie zmieniano obiektyw, zaciemniano zupełnie pierwszy plan, a oświetlano drugi, cofano taśmę filmową i ponownie naświetlano film – i tak dalej. Ta prosta sztuczka dała zaskakujące rezultaty.

kane12Ukazywanie postaci

Postacie w tym filmie ukazywane są często z niskiej (tzw. żabiej) perspektywy lub też z góry. Jest to zabieg świadomy. Wszystkie mocne, dominujące osobowości (np. Leland i Kane) ukazywane są od dołu, co podkreśla ich majestatyczność i siłę. Z kolei na postaci o słabych charakterach (Emily Norton, Susan Alexander) spoglądamy z góry. Ten prosty zabieg niesamowicie zwiększa siłę wyrazu filmu. Należy podkreślić, że nie był to wynalazek Wellesa, gdyż wcześniej stosował go John Huston i Leni Riefenstahl, niemniej po raz pierwszy zastosowano go w kinie z taką konsekwencją.

Mieszanka gatunków

Kino amerykańskie jest kinem gatunków, czyli „innych filmów takich samych”, jak to zgrabnie określiła Alicja Helman. Tymczasem „Obywatel Kane” był pierwszym filmem, który się w pełni świadomie wyłamał z tej konwencji, mieszając, niekiedy też parodiując różne gatunki filmowe, bawiąc się ich elementami. Znajdziemy w nim elementy komedii, pastisz dokumentalnej kroniki filmowej, kino nieme, wodewil, kryminał, melodramat, sceny typowo teatralne, a nawet zapożyczone z komiksu przerysowanie postaci. Na początku lat 40-tych był to dla publiczności melanż nie do przyjęcia, zaś 50 lat później taki sam melanż stał się znakiem charakterystycznym Quentina Tarantino. Czasy się zmieniają, gusta publiczności też.

Efekty specjalne

Największą zaletą efektów specjalnych w „Obywatelu Kane” jest to, że ich nie widać. A wykorzystano ich całkiem sporo, wystarczy uświadomić sobie, że ponad 99% ujęć nakręcono w studiu filmowym. Przy pomocy mate-painting (czyli domalowywanie części scenografii) uzyskano wrażenie przestrzeni. Korzystano także z miniatur, stosując podwójną ekspozycję. Dobrym tego przykładem jest scena przemowy Kane’a w teatrze, gdzie górną część wnętrza stanowiła miniaturowa makieta, która dzięki zastosowaniu perspektywy oraz podwójnemu naświetlaniu, stworzyła miraż wielkiej sali. Podobne triki przydały się podczas kręcenia wnętrz Xanadu. Inna sprawa, że nic w tym nowatorskiego, ot solidna, hollywoodzka robota.

kane6Ale, ale… Są w tym filmie efekty specjalne, które wyprzedziły swoją epokę o kilkadziesiąt lat. Jakie? No cóż, pamiętacie okrzyki zachwytu nad „Forestem Gumpem”, który w 1994 roku dostał Oskara za „visual special effects”? Zachwycano się tam, jak zgrabnie wkomponowano bohatera w historyczne materiały filmowe, gdy np. siedzi z Johnem Lenonem w programie typu talk-show lub też ściska się z prezydentem Nixonem. Niezłe to było, prawda? Nowatorskie i odważne, jak niektórzy mówili.

No cóż, „Obywatel Kane” był jednak pierwszy. W ośmiominutowym pastiszu kroniki filmowej na początku filmu widzimy, jak Charles Foster Kane jedzie powozem z Teodorem Rooseveltem oraz towarzyszy mu w kampanii wyborczej, odwiedza premiera Wielkiej Brytanii Herberta Henry’ego Asquitha na Downing Street, spotyka się z premierem Francji André Tardieu oraz rozmawia z Adolfem Hitlerem na tarasie w Berchtesgaden. Zresztą cały ten kronikarski fragment to mistrzostwo stylizacji, montażu i efektów, jakiego nie powstydziłoby się dzisiejsze kino.

Aktorstwo i charakteryzacja

Aktorsko film stoi na bardzo wysokim poziomie, gdyż większość odtwórców głównych ról miała solidne doświadczenie sceniczne wyniesione z teatru. Wszystkich przyćmiewa jednak Welles w roli Kane’a. Przypominam, że Orson miał podczas kręcenia filmu 25 lat, a tymczasem zagrał zarówno żwawego dwudziestokilkuletniego chłopaka, dojrzałego mężczyznę po czterdziestce oraz starca z olbrzymią nadwagą.

kane10Charakteryzacja, za którą odpowiada Maurice Seiderman, jest mistrzowska. Zajmowała też sporo czasu, gdyż przemiana młodego Wellesa w starego, otyłego Kane’a trwała nawet sześć godzin, więc często rozpoczynano ją o 2 w nocy, aby o 8 rano móc przystąpić do zdjęć.

A wy jak oceniacie ten film?

Ciekawostki
Inspiracje

Postać Charlesa Foresta Kane oparta jest w dużej mierze na biografii Hearsta, ale zawiera w sobie także elementy Samuela Insulla, który wybudował dla swojej żony, marnej aktorki, teatr w Nowym Jorku.

Chociaż powszechnie uważa się, że Susan Aleksander była wzorowana na Marion Davies, to jednak znacznie bardziej inspirowana była postacią Ganny Walskiej, żony magnata kolejowego, Harolda Fowlera McCormicka, który wydał tysiące dolarów na lekcje śpiewu, a także wymusił zatrudnienie jej jako divy w chicagowskiej operze.

Różne

Dziennikarz, który w kronice filmowej przeprowadza wywiad z Kane’em jest grany przed Gregga Tolanda, autora zdjęć do filmu. Podczas tego wywiadu Kane wypowiada słowa: „nie wierzcie wszystkiemu, co słyszycie w radiu” – to może być aluzja do „Wojny światów”.

Pełna sala ludzi w teatrze podczas wyborczego wystąpienia Kane była w rzeczywistości… fotografią. Aby stworzyć iluzję ruchu i przestrzeni, zrobiono w niej pinezką setki dziurek i podświetlono od tyłu zmieniającym się światłem.

Syn Hearsta, Randolph, obejrzał w 1985 roku „Obywatela Kane’a” i był filmem zachwycony do tego stopnia, że zaprosił Wellesa do San Simeon. Orson jednak zmarł w tym samym roku.

kanefunNawiązania

Steven Spielberg w ostatnim ujęciu „Poszukiwaczy zaginionej arki” skopiował ostatnią scenę z „Obywatela Kane’a”. Mowa o wielkiej hali Xanadu zapełnionej tysiącami skrzyń.

Jeden z odcinków animowanego serialu „Simpsonowie” jest w całości pastiszem scen z „Obywatela Kane’a”.

komentarz

  1. Bardzo dobry film, każdy powinien go obejrzeć, gorąco polecam.
    Podobał mi się jeszcze bardziej ze względu ile go szukałam 😛
    A właśnie może komuś od razu przyda się link:
    strefa-filmu.pl/obywatel-kane
    Proszę i nie ma za co 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *