Noe #3: I wody spadły na ziemię – Darren Aronofsky, Ari Handel, Niko Henrichon

noe500jpgW strugach ulewnego deszczu rozgrywa się ostateczna bitwa o miejsce na Arce. Ludzie zamieszkujący zdewastowane i wyjałowione ziemie orientują się w ostatniej chwili, że Noe miał rację. Bóg, zawiedziony poczynaniami mieszkańców Ziemi, postanowił uwolnić ją od nieodpowiedzialnych lokatorów zsyłając wielki potop. Tylko ci, którzy znajdą się na Arce unikną marnego końca w odmętach wody. Noe jest jednak nieugięty. Na Arce nie ma miejsca dla żadnego z ludzi oprócz członków jego rodziny. Wywołuje to uzasadniony bunt, prowadząc tym samym do krwawych walk. Tymczasem z nieba spadają już pierwsze krople dawno niewidzianego deszczu. Deszczu mającego prawdziwie oczyszczającą moc.

 

Z każdym kolejnym tomem serii „Noe” łudzę się, że ten będzie lepszy od poprzedniego. Że akcja w końcu ruszy w najlepsze, a Aronofsky nada bohaterom głębi godnej tego utalentowanego reżysera i scenarzysty. Niestety, trzeci album, noszący podtytuł „I wody spadły na ziemię” okazuje się być albumem najsłabszym z dotychczasowych. Przede wszystkim zawodzi scenariusz. Oszczędność w dialogach może fantastycznie sprawdzać się w produkcjach filmowych. Mając do dyspozycji doskonałą grę aktorską (a Aronofsky znany jest z umiejętnego dobierania obsady) oraz towarzyszącą muzykę, łatwo uzyskać można odpowiedni nastrój bez użycia nadmiaru słów.

Komiks rządzi się jednak nieco innymi prawami. Umiejętności rysownika nieraz nie wystarczą aby w pełni oddać, chociażby za pomocą mimiki, uczucia bohaterów, choć w wielu przypadkach jest to oczywiście możliwe. „Noe” jednak do nich, niestety, nie należy. Spłyca to komiks w sposób znaczący, zmuszając czytelnika do nazbyt częstego domyślania się, co też mogą bohaterowie czuć w danym momencie. Oczywiście w komiksie nie brakuje momentów pełnych napięcia. Mam jednak wrażenie, że nie są one w pełni uwypuklone. Czegoś brakuje. Tej iskierki, która obecna jest w filmach reżysera, gdzie widz współodczuwa z bohaterami. Tutaj, choćbym nie wiem jak silił się na empatię, nie potrafię jej z siebie wykrzesać.

Warstwa graficzna z kolei to dla mnie nie lada orzech do zgryzienia. Niko Henrichon jest z pewnością utalentowanym rysownikiem. Kadry przedstawiające ujęcia statyczne, zdewastowaną planetę, czy widoki Arki z lotu ptaka potrafią naprawdę zachwycić. Artysta uzyskał wspaniałe efekty poprzez zastosowanie stonowanej palety barw, czy lekko rozmytych konturów. Z drugiej jednak strony sceny pełne akcji, czy przedstawione postaci lekko kuleją. Twarze na niektórych kadrach wydają się być rysowane w pośpiechu. Scenom walki natomiast brakuje pazura, dynamizmu, który sprawiłby, że bitwę o Arkę czytelnik oglądałby z zapartym tchem. Tym gorzej dla komiksu, gdyż plansze przedstawiające wielką bitwę zajmują aż około jedną trzecią całego albumu.

W trzecim tomie „Noego” twórcy nie potrafili dźwignąć serii ponad przeciętność, którą zaprezentowali w dwóch poprzednich albumach. A szkoda, bo temat daje ogromne pole do popisu scenarzyście. Brakuje mi tu jednak jakiejś głębi poruszającej czytelnika. Komiks ten z poważnego dzieła o zabarwieniu filozoficznym, do którego to miana pretendował, staje się tym samym stosunkowo nużącą serią przygodową. Może wielki finał zaskoczy mnie pozytywnie?

Autorzy: Darren Aronofsky, Ari Handel – scenariusz; Niko Henrichon – rysunki

Data wydania: Marzec 2014 ( Wydanie: I)

Stron: 64

Wydawnictwo: Sine Qua Non

ISBN: 978-83-7924-151-4

About the author
Karol Sus
Rocznik ‘88. Absolwent Uniwersytetu Warmińsko- Mazurskiego w Olsztynie. Wychowany na micie amerykańskiego snu. Wciąż jeszcze wierzy, że chcieć – to móc. Wolnościowiec. Kinomaniak, meloman, mól książkowy. Namiętnie czyta komiksy. Szczęśliwy mąż i ojciec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *