Kryminał skandynawski świętuje teraz prawdziwe oblężenie. Wydawnictwa prześcigają się w promowaniu kolejnych, skandynawskich autorów, zachęcając do zagłębienia się w ponurą, chłodną atmosferę książek i mroczne charaktery ich głównych bohaterów. Seria „Millennium” Stiega Larssona na dobre rozpoczęła modę na kryminały i jak widać na przykładzie Åke’a Edwardsona wciąż ma się całkiem nieźle.
Szwedzki pisarz po raz czwarty powraca z przygodami młodego detektywa śledczego Ericka Wintera. Tym razem jego policyjny zespół będzie musiał się zmierzyć z nierozwiązaną zagadką sprzed lat. W mieście panuje gorące lato. Temperatury sięgają powyżej 30 stopni. Skonsternowani Szwedzi pełną piersią korzystają z tropikalnej pogody. Nastolatka Jessicca wraca nocą do domu po imprezie. Skraca sobie drogę przez park, żeby dłużej przebywać wśród chłodu drzew. Mimo późnej godziny na dworze wciąż jest bardzo gorąco. Niestety ten spacer skończy się dla niej tragicznie – zostaje brutalnie napadnięta i zgwałcona, jak się potem okaże w tym samym miejscu, w którym kiedyś została zamordowana inna dziewczyna w jej wieku.
Do akcji wkraczają detektywi na czele z niezawodnym Winterem. Bohater jest przytłoczony życiem rodzinnym, które nie pozostaje bez wpływu na jego pracę. Jako młody ojciec musi przynajmniej się starać wygospodarować czas dla swojej małej rodziny. Niestety już wkrótce dochodzi do kolejnego morderstwa. Śledztwo nabiera tempa, a komisarz coraz częściej zapomina o rodzinnych obowiązkach… Dopiero szczegółowe przejrzenie zdjęć z uroczystości maturalnych zaatakowanych dziewczyn nasuwa komisarza na odpowiedni trop…
„Niech to się nigdy nie kończy” skupia się na mozolnie postępującym dochodzeniu, chwilami trzyma w napięciu, ale też chwilami trochę nuży czytelnika. Odnosiłam wrażenie, że autorowi zabrakło chęci, żeby rozwijać swoje postacie, dać im nieco więcej przestrzeni do pokazania ich potencjału. Tym samym otrzymujemy kolejny, typowy skandynawski kryminał z mrukliwym głównym bohaterem, bestialskimi morderstwami popełnianymi z zimną krwią i misternie utkaną intrygą, której finał poznajemy dopiero na ostatniej stronie książki. Jak wiadomo to już sprawdzony sposób na sukces. Dlaczego więc się go nie trzymać? Z drugiej jednak strony nieszablonowe podejście do konwencji na pewno by ją odświeżyło, ale jak dotąd nie trafiłam jeszcze na taką powieść. Edwardson nie stara się też spróbować tego zmienić.
Jednym z plusów „Niech to się nigdy nie kończy” jest sposób prowadzenia śledztwa, ciągłe zwodzenie czytelnika i brak oczywistego winnego, zaś jego identyfikacja okazuje się być wielkim zaskoczeniem. Autor posługuje się prostym językiem, który stopniuje napięcie i doskonale się sprawdza przy tworzeniu scen morderstw i odkrywaniu kolejnych elementów układanki, składających się na prawdziwy obraz popełnionej zbrodni. Nieco gorzej wypada w dialogach, które są pozbawione polotu i wydają się nienaturalne.
Podsumowując jak najbardziej polecam tę książkę wielbicielom kryminałów, zwłaszcza tych skandynawskich. Odnajdą w niej wszystko to, za co kochają ten gatunek literacki – ciekawą zagadkę, dobrze pokazaną pracę policji i psychopatycznego mordercę, który co chwila wymyka się z rąk komisarzy. Jeśli jednak szukacie czegoś bardziej oryginalnego w kryminale, tutaj tego niestety nie znajdziecie. No, może poza upalną pogodą, która jest dość nietypowa, jak na powieść toczącą się w Szwecji.
Magdalena Pioruńska
Ocena: 3/5
Autor: Åke Edwardson
Tytuł: „Niech to się nigdy nie kończy”
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 368 stron
Data wydania: 2012
komentarz