Patologia, gadający kot, bieda, patologia, ciągłe próby zdobycia jedzenia, słodkie jeże (nie do jedzenia!), cycki, dziwni ludzie i… jeszcze więcej patologii.
Oto „Barwy Biedy”.
Zacznijmy od początku – i początków
„Barwy Biedy” to polski komiks internetowy, który zadebiutował 5 stycznia 2013 roku. Za scenariusz odpowiedzialna jest Ilona „Kobieta-Ślimak” Myszkowska, znana szerzej publiczności jako autorka popularnego webkomiksu „Chata Wuja Freda”. Oprawą graficzną zajmuje się zaś Katarzyna „Kiciputek” Babis, która jest także twórczynią komiksu „Tequila” i prowadzi własnego bloga z krótkimi historiami obrazkowymi.
Idea i scenariusz powstały w głowie Kobiety-Ślimak, która stwierdziła jednak, że jej własna kreska nie oddaje charakteru serii. Nawiązała więc kontakt z Kiciputkiem i – po zobaczeniu jej prac – zaproponowała współpracę.
Komiks jest aktualizowany raz w tygodniu. W teorii – co sobotę; w praktyce, wedle słów samych autorek, „bywa różnie”.
Przejdźmy do kwestii fabularnych…
Drodzy państwo, przedstawiam główną bohaterkę: oto Kasandra Brator – lat 23, lesbijka, była pracowniczka call center, wiecznie głodna (nigdy nie pamięta, kiedy ostatnio jadła, nawet jeśli chwilę wcześniej skończyła kanapkę). Kasandrę spotykamy po raz pierwszy w – jak głosi tabliczka obok drzwi – wariatkowie.
Tak, nie w „szpitalu psychiatrycznym”. W wariatkowie. Myślę, że już to powinno stanowić pewną wskazówkę, czego można się spodziewać po „Barwach Biedy”. A jeśli nie – przeczytajcie raz jeszcze, kto go tworzył. Autorki znane są z absurdalnego poczucia humoru.
Kasandrę poznajemy w momencie, kiedy zostaje wypuszczona z tego przybytku, do którego trafiła za taniec nago w fontannie pod Pałacem Kultury. Bo ktoś dla jaj dosypał jej coś do drinka… I tak oto, po tygodniowym pobycie w tej zacnej instytucji, bez możliwości powiadomienia kogokolwiek, że nie przyjdzie do pracy i zapłacenia czynszu w terminie, bezrobotna i bezdomna Kas zastanawia się, co dalej zrobić ze swoim życiem…
Traf chce, że spotyka na swej drodze zapatrzoną w siebie siostrę – a ta, pod pretekstem ratunku (i kusząc perspektywą tostów) zabiera Kasandrę do swojej nowo wybudowanej willi, nie szczędząc po drodze słów krytyki… Tam Kas poznaje Maję , studentkę ASP, która – by spłacić swe długi u mafii – ima się różnych dorywczych prac, w tym przypadku stworzenia fresku przedstawiającego panią domu. Zachwycona urodą Kasandry proponuje, by ta została jej modelką – w zamian za jedzenie i miejsce w wolnym pokoju w jej mieszkaniu.
Tyle z fabuły. Jak widzicie, jest to obyczajówka z gatunku tych mocno absurdalnych. I tak, jest tam gadający kot. Nazywa się Beton i rozmawia z Kas. Nie wiadomo, dlaczego gada i czy kiedykolwiek poznamy odpowiedź na to pytanie…
„Barwy Biedy” nie posiadają ostro zarysowanej osi fabularnej. Ot, przyglądamy się grupie mniej lub bardziej dziwnych (i przystosowanych społecznie) ludzi i ich perypetiom życiowym. I tyle. Główną siłą napędową są właśnie te postacie i morze czarnego humoru.
A skoro już o postaciach mowa…
Oprócz Kas mamy wspomnianą już Maję – w gruncie rzeczy dobre stworzenie, interesujące się szeroko pojętą magią i okultyzmem, choć mocno wybiórczo. Czyta o tym, ile się da, i bierze, co jej się podoba, resztę ignoruje. To do niej należy Beton (albo raczej: to ona należy do Betona).
Jest też Remi – komornik na usługach mafii, czyli – jak powszechnie wiadomo – drań bez serca i skrupułów… A także ulubieniec publiczności. Istnieją podejrzenia, iż posiada pewne zdolności parapsychiczne. Uwielbia opowiadać o tym, jak to jego matka zabiła niedźwiedzia. Od trzynastu lat jest w związku z Josephem – najmilszym i najbardziej optymistycznym (oprócz Majki) człowiekiem w tej serii – a także właścicielem jeża o jakże godnie brzmiącym imieniu Thundercandy.
Jako ostatni do grona głównych bohaterów dołącza Andrzej – narkoman i alkoholik na odwyku, student ASP, którego smutne backstory sprawi, że zwiniecie się w kłębek i będziecie wyć jak zbolałe łosie.
Więcej zdradzić nie mogę, by nie zabierać czytelnikom przyjemności odkrywania smaczków samemu…
Parę słów o kresce
Komiks utrzymany jest w odcieniach szarości, w stylu charakterystycznym dla dzieł Kiciputka. Zauważalna jest również spora różnica pomiędzy kreską z pierwszych odcinków serii i tych najnowszych, a postać Andrzeja zaliczyła drastyczną zmianę designu – widać, że rysowniczka cały czas nad sobą pracuje, nie osiada na laurach. Zdarzają się czasem błędy związane z anatomią, ale ogólnie komiks utrzymuje stały, bardzo dobry poziom – jakość, do jakiej przyzwyczaiły nas jego twórczynie.
Wielkim plusem jest niezwykle bogata mimika postaci – przysięgam, połowa kadrów z tego komiksu jest wręcz stworzona do przeniesienia na koszulki.
Okiem recenzentki
Przyznaję, że jestem fanką tego komiksu i z radością wyczekuję każdego nowego odcinka. Bohaterowie od razu zaskarbili sobie moją sympatię. Humor jest naprawdę dobry – zarówno słowny, jak i sytuacyjny. Fabuła również – mimo swej pozornej prostoty bywa dość nieprzewidywalna, a zwroty akcji zaskakujące. No i miło jest wreszcie poczytać komiks, w którym nie ma dramatów na skalę światową…
Tak jakby.
Ponieważ jest Andrzej… A historia tej postaci rozdarła mi serce, zdeptała je, resztki zaś rzuciła piraniom. Dlatego uprzedzam, by przed czytaniem wziąć sobie koc, zapas słodyczy, chusteczek i kota/psa/złote rybki, które skłonne są dać się przytulać przez najbliższe kilkanaście godzin, kiedy to będziemy płakać, zwinięci w kłębek.
Ale tak poza tym – jest wesoło. I patologicznie.
Ewelina Kłoskowicz
Barwy Biedy
Scenariusz: Ilona „Kobieta-Ślimak” Myszkowska
Rysunki: Katarzyna „Kiciputek” Babis
http://barwybiedykomiks.pl/