Każdy poeta ma własny „sposób” na wiersz. Niektórzy zapisują uformowane w myślach wersy, inni szlifują swoje strofy, by uzyskać konkretny efekty. Wiersz pojawia się, bo chcą coś przekazać, z czymś sobie lirycznie poradzić (np. z tęsknotą), ale także budują utwory w oparciu o pojedyncze słowo czy wyrażenie, jakąś metaforę wymyśloną przez przypadek. Są wreszcie twórcy, dla których ważny jest koncept – przychodzi pomysł i wokół niego nadbudowywane są treści. Niniejszy tomik – z perspektywy czytelnika – przypisałabym do tej ostatniej grupy (oczywiście zdając sobie sprawę, że nie każdy wiersz posiada taką genezę).
W „Nie dotknij przypadkiem” pojawia się dość wyraźna refleksja o ludzkiej duszy oraz realizacja jej językowego obrazu w metaforach-obrazach. Joanna Krzyżańska szczególnie upodobała sobie właśnie tematy abstrakcyjne, w wierszach szuka m.in. istoty duszy, ciszy czy weny.
Znamienna dla tej poezji jest często (i do pewnego stopnia) wizualizacja poruszanych kwestii lub prowokacja do takich wizualizacji.
DELIKATNOŚĆ
Nie zatrzaskuję drzwi
Bo mogłabym
Muzie
Skrzydła połamać
A białych piór
Szkoda
Jeden z krótszych wierszy, niewiele słów, a ile obrazów. I ile metod nadbudowywania treści! Po pierwsze kontrast – choćby tytułu i głośnego trzaskania z pierwszego wersu, po drugie – symbol: muza (w rozumieniu poezji, ale też natchnienia) i nadanie jej statusu istoty żywej. Oczywiście wizualizujemy sobie tę muzę i co widzimy? Skrzydła (również symbolizujące możliwości, pracę twórczą, zapał), w dodatku białe, wspominana delikatność, więc z pewnością większość nas dostrzeże tu anioła.
Motyw skrzydeł będzie tu powracał, nie tylko w kontekście pisania (i tego co wokół niego, np. weny lub jej braku, wiary we własny talent lub jej niedoboru), ale również jako synonim pewnego lęku przed światem w ogóle, zachwiania własnej wartości, cierpienia:
Nie wypuść mnie ze swoich ramion
Mam połamane skrzydła.
W wierszu „Nad ranem” ujawnia się kolejna rola poetki – wizjonerka. Ale czy na pewno? Wszak można ten utwór odbierać zarówno jako wizję przyszłości, a także celny komentarz współczesności, lodowej cywilizacji, w której coraz bardziej stajemy się zimnymi automatami. Joannę Krzyżańską boli stopniowe zanikanie lub raczej zaprzestanie budowania ciepłych relacji międzyludzkich. Autorka zdaje sobie sprawę, że ten niszczycielski proces już trwa, a jego intensywność zwiększa się z każdym kolejnym rokiem. Jest sposób, by go spowolnić – wydaje się, że dla Krzyżańskiej polega na uwrażliwieniu (m.in. przez poezję) ludzi na siebie.
„Nie dotknij przypadkiem” to liryka bardzo subtelna, choć coraz częściej przyjmująca do siebie przedmioty czy tematy mało poetyckie. Podmiot omdlewa w delikatnych metaforach, a kilka strof później gna po kanałach, wypatruje motyli w… wirtualnej przestrzeni, a swoją tęsknotę karmi zapisanymi w telefonie SMS-ami. Krzyżańskiej udaje się połączyć dwa – tak ściśle ze sobą złączone, a przecież tak odległe – światy w sposób naturalny.
Poetka afirmuje bliskość, o czym była już mowa, ale zwraca także uwagę na samorealizację czy na funkcję marzeń w życiu, które pozwalają wznieść się w przestworza. Ważne jest dla niej również maksymalne wykorzystanie chwili obecnej, najpełniej pokazała to we wzruszającym wierszu „A jednak jesteś”. Podmiot tego zbioru to kobieta samotna, pragnąca czułości i wsparcia. Miłość jest tu wartością najwyższą, dla „ja” lirycznego ma wręcz kolosalne znaczenie, bo nie tylko sprawia szczęście, zaspokaja potrzeby (np. poczucie bezpieczeństwa), ale jest nawet wyznacznikiem kobiecości. Kobieta zupełnie (p)oddaje się tu mężczyźnie (choćby w marzeniach) i uczuciu. Znamienne jest, że emocje podmiotu najczęściej przenoszone są na sferę snu (marzenia erotyczne, potencjalne możliwości, ukojenie itp.) lub na świat przyrody:
KIEDY
A już myślałam
Że mnie rozumiesz
Woda w potoku
Zawirowała
I schowała się pod kamienie.
„Nie dotknij mnie” to tom tętniący życiem, pulsujący namiętnością, ale niepozbawiony chwili ciszy, zamyślenia, nawet bólu (np. tęsknota za tymi, którzy odeszli). Są w tej liryce wszystkie smaki życia. Ciekawym rozwiązaniem jest ukazywanie negatywnych cech (nie jako komentarz czy skarga na współczesnych), typowych dla naszych czasów (i nie tylko), z perspektywy jednostki (samokrytyka), np.:
Kręcąc się na karuzeli
Kłamstwa
Pogubiłam pytania
I teraz nie wiem
Na które nie odpowiedziałam
(„Kłamczucha” – fragm.)
Krzyżańska często buduje swoje utwory wokół stałych metafor, które jednak umykają tutaj schematom – głównie przez kontekst, w jakim zostają pokazane. Doskonale widać to m.in. w „To jesień”, wierszu wykorzystującym popularną metaforę ŻYCIE to KOŁO. Autorka pokazała jak historia (pojedynczej jednostki) zatacza koło. Moja droga jest kołem – wyznaje podmiot i sugeruje, że ciągle chodzi po własnych śladach, popełnia te same błędy, napotyka na podobne zdarzenia wywołujące ból: zataczam łuk cierpień. Motyw koła kojarzony jest tu także z popularnym niegdyś narzędziem tortur. Poetka jednak i na tym nie poprzestaje rozszerzając pole interpretacyjne – całą pierwszą strofę można odczytywać jako swoistą liryczną realizację mitu o Syzyfie:
Moja droga jest kołem
Im bardziej chcę się oddalić
Im dalej chcę uciec od ciebie i siebie
Tym większy zataczam łuk cierpień
I muszę wracać
(fragm.)
Magdalena Węgrzynowicz-Plichta w posłowiu zwróciła uwagę na wielopoziomowość metafor Joanny Krzyżańskiej jako najważniejszy wyróżnik jej poezji. To wielka rzecz stworzyć wiersz, który daje się odczytać na tyle sposób, w którym ciągle można znaleźć coś nowego. Autorka „Nie dotknij przypadkiem” realizuje tę sztukę nie tylko w pojedynczych utworach, ale także na przestrzeni całego tomu, m.in. opierając linię prowadzącą czytelnika przez tom na upływie pór roku. Co ciekawe, im więcej „poetyckiego czasu” mija, tym bardziej podmiot się otwiera przez odbiorcą, jakby obie strony w miarę wzajemnego poznawania się, budowały zaufanie i stopniowo pozwalały sobie na coraz bardziej osobiste zwierzenia i intymne przeżywanie emocji, które wywołują.
Kinga Młynarska