Niania

nianiaSeriale robione „na licencji” rzadko kiedy bywają dobre, szczególnie gdy są to seriale komediowe. Każdy kraj ma swoiste poczucie humoru i ciężko jest przekładać żarty które śmieszą np. Anglików na inny język tak, by nadal były zabawne. Wymaga to pisania może nie całego scenariusza, ale na pewno samych dialogów praktycznie od nowa. Dlatego też kilka takich produkcji „padło” po pierwszym sezonie, w tym jeden bardzo obiecujący – „Halo, Hans” (czego osobiście nie mogę odżałować). Jednak w przypadku „Niani” mamy do czynienia ze stosunkowo udaną próbą stworzenia „polskiej odpowiedzi na serial zachodni”. Jest w tym duża zasługa odtwórców głównych ról, doskonale dobranych, niebanalnych aktorów oraz scenarzystów, którzy gotowe dialogi i didaskalia przystosowali do polskich realiów. Powiedzmy sobie uczciwie, niezbyt realistycznych “realiów”, ale czy to ważne, gdy chodzi o dobrą zabawę? Co ciekawe, tego typu covery serialu „Pomoc domowa” z Fran Drescher w roli głównej powstały w wielu krajach. Widocznie ludzie tego potrzebowali.

O czym bowiem jest „Niania”? W pewnym sensie jest to bajka o Kopciuszku, tyle że Frania Maj nie przypomina biednej sierotki. Akceptuje to, że pochodzi nizin społecznych i nie ma z tym żadnych problemów. Nie ma też na ogół ambicji, by okazać się „kimś lepszym”, nie zadziera nosa i nie depcze nikomu po odciskach. Potrafi znaleźć „wystrzałowe ciuchy” w szmateksie, a ma tyle wdzięku że we wszystkim wygląda doskonale.

Straciwszy narzeczonego i pracę Frania trafia do domu bogatego, owdowiałego producenta Skalskiego i przez pomyłkę zostaje wzięta za osobę przysłaną z agencji niań. Ze swą zwykłą pogodą ducha postanawia spróbować nowego zawodu (bo czemu nie, skoro płacą?). Dzieci Skalskiego – zbuntowana nastolatka Małgosia, psotny Adaś i obdarzona posępną wyobraźnią najmłodsza Zuzia – niemal od razu doceniają jej niebanalną osobowość i fakt, że do każdego z nich podchodzi z koleżeńską sympatią. Frania jest ciepła, wesoła i pełna zrozumienia dla ludzkich słabości. Uważa, że Małgosia, dotąd chowana na „panienkę z dobrego domu”, ma prawo do randek z takim chłopakiem, jakiego sama sobie wybierze. Pomaga Adasiowi poradzić sobie ze szkolnymi problemami. Nie próbuje też przerobić Zuzi na zwykłą, słodką dziewczynkę, kocha ją taką jaką jest. Jej zalety od razu zostają docenione przez kamerdynera Konrada, który natychmiast zostaje cichym sojusznikiem nowej pracownicy swego szefa. Wkrótce pozbawione matki dzieci przywiązują się do swej niani znacznie bardziej niż powinny, co niepokoi pana Skalskiego i jego wspólniczkę Karolinę, zakochaną w producencie i usiłującą od lat zdobyć jego serce. Jako jedyna nienawidzi intruzki, młodej i efektownej, a przy tym pełnej nieskrępowanej radości życia. Przeczuwa w niej swą rywalkę i – jak się później okazuje – ma zupełną rację. Dzięki niesfornej plebejuszce z warszawskiej Pragi bogaty celebryta zrozumie wreszcie, że ułożenie sobie życia na nowo nie oznacza zdrady wobec utraconej żony, a nowa towarzyszka życia niekoniecznie musi być na “towarzyskim poziomie”…

Taki jest w skrócie wątek przewodni serialu. Jednak ma on drugie dno. Jeśli nie będziemy skupiać się wyłącznie na komediowym wydźwięku scen i dialogów, możemy dostrzec, o czym jest naprawdę. Uczy mianowicie, że zawsze, niezależnie od okoliczności, trzeba pozostać sobą. Frania nie ma poczucia niższości, choć los rzucił ją w świat ludzi bogatych, wpływowych i posiadających „odpowiednie pochodzenie”. Akceptuje siebie taką, jaka jest i – co jeszcze ważniejsze – akceptuje cały świat. Jest pozbawiona złości, zawsze uśmiechnięta i empatyczna w sposób pozbawiony ckliwej czułostkowości. Nikomu, nawet tym, którzy próbują ją poniżać, nie życzy źle. Na złośliwe i przykre uwagi odpowiada żartobliwie i bez cienia urazy. Wnosi do skostniałej, tradycyjnej rodziny żywiołową wesołość, której tam brakuje, mało tego, zostawia ją wszędzie tam gdzie się pojawi. Uczy osierocone przez matkę dzieci jak cieszyć się chwilą, doceniać to, co się ma i dostrzegać w innych coś jeszcze poza pieniędzmi, pozycją społeczną i wykształceniem. Chociaż popełnia mnóstwo gaf i powoduje w uporządkowanym dotąd życiu Skalskiego straszny bałagan, choć czasem doprowadza go do rozpaczy, pan Maksymilian nie potrafi się bez niej obejść. Tylko ona umie wyrwać go z żałoby i udowodnić, że świat się jeszcze nie skończył.

Serial “Niania”, polski cover amerykańskiego “The Nanny” z Fran Drescher (znanego w Polsce jako “Pomoc domowa”), jest kompletnie oderwany od naszej rzeczywistości. Mimo to ogląda się go po prostu znakomicie. Pokazuje jak ważne jest, żeby być sobą i nie wstydzić się siebie, nawet jeśli nie ma się studiów, pięknej limuzyny, pieniędzy i własnego domu. Jest rzeczą znamienną, że Frania Maj (podobnie jak jej amerykański pierwowzór) w żadnym momencie nie odcina się od swej “szemranej” rodziny. Widzi wady matki, ojca i licznych krewniaków, ale gotowa jest w każdy momencie stanąć po ich stronie. Nieważne, czy jest ekspedientką, czy nianią, czy też żoną bogatego człowieka z wyższych sfer – rodzina pozostaje dla niej rodziną i tak ma być. To wspaniała cecha charakteru, dużo mówiąca o silnym kręgosłupie moralnym Frani. Chociaż powierzchownemu obserwatorowi ta dziewczyna może się wydawać pusta, romansowa i przede wszystkim koszmarnie niedouczona, głębsza analiza ukazuje człowiekowi niezwykle wartościową osobę, kobietę która chyba każdy mężczyzna chciałby mieć u boku. Ma w sobie całe pokłady życzliwości i miłości, którą chciałaby obdarować cały świat. Widać to zarówno w jej stosunku do dzieci Skalskiego (“To prawda, twój ojciec płaci mi za to że się tobą opiekuję, ale nikt nie płaci mi za to, że cię kocham. A ja naprawdę cię kocham.”) jak i w jej bezinteresownej przyjaźni z kamerdynerem Konradem, dla którego jest oparciem i wierną kumpelką. Widać to nawet w jej zachowaniu względem Karoliny, czasami naprawdę podłej i cynicznej względem nie tylko Frani, ale i wszystkich dookoła. To niezwykła kobieta, może w tej niezwykłości nieprawdziwa, ale jakże przyjemnie się na nią patrzy.

W odróżnieniu od wielu innych seriali “Niania” ma też świetną obsadę – Agnieszka Dygant jest fantastyczna w roli Frani Maj, o wiele lepsza od oryginalnej Fran Drescher, również Tomasz Kot przebija bezapelacyjnie swój amerykański odpowiednik. Tamara Arciuch jest przeurocza nawet w roli wrednej Karoliny, Adam Ferency jako Konrad zabawny w inteligentny i subtelny sposób. No a dzieci – odwrotnie niż w większości polskich produkcji – mają prawdziwy talent aktorski, nie tylko “plecy” w postaci sławnych rodziców. Razem tworzą wspaniałą, dynamiczną ekipę, tak dobrą, że częsty, gościnny udział w poszczególnych odcinkach gwiazd polskiego filmu i telewizji nie jest wcale konieczny, by podnieść oglądalność. Gdyby we wszystkie polskie filmy włożono tyle pracy i dobrej woli, nie musielibyśmy posiłkować się zagranicznymi schematami w produkcji kolejnych seriali.

Luiza „Eviva” Dobrzyńska
Ocena: 5/6

Tytuł: „Niania”
Rodzaj: serial komediowy
Produkcja: polska na licencji amerykańskiej
Ilość odcinków: 135
Obsada: Agnieszka Dygant, Tomasz Kot, Adam Ferency, Tamara Arciuch i inni
Rok produkcji: 2005-2009

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

2 komentarze

Skomentuj Luiza Dobrzyńska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *