Na skrzydłach marzeń

W dzisiejszych czasach samoloty nie robią na nas żadnego wrażenia. Przywykliśmy do nich i już nawet nie zastanawiamy się nad tym, jak niezwykłą nowością były jeszcze sto lat temu. Któż przypuszczał wtedy, że będą w stanie poruszać się szybciej od dźwięku, skoro nawet lot nad kanałem La Manche wzbudzał sensację? I jakże szczęśliwy musiałby być Juliusz Verne widząc, że jego fantastyczne powieści o podróżach na księżyc przestały być tylko fikcją literacką?
Jednak nie tylko statki kosmiczne i samoloty potrafią wzbijać się w powietrze, choć obecnie to im poświęca się najwięcej uwagi i środków. Przecież zanim nastała ich era, ludzie także latali, wykorzystując w tym celu nie siłę silnika, lecz zwykłego ciepłego powietrza. Oczywiście, trudno tutaj mówić o tej takim komforcie lotu i precyzyjnym docieraniu do celu, z jakim mamy do czynienia obecnie. Balon to przecież jedynie kosz, a sterowanie nim jest w znacznej mierze uzależnione od wiatru, ale czy podróż nim nie wydaje się ciekawsza od wygodnego fotela w samolocie? Niesie w sobie smak przygody i daje poczucie wolności – może i iluzoryczne, ale za to jakże przyjemnie kojarzące się z czymś, czego na co dzień nie doświadczamy.

„Uwiązani” do pracy lub szkoły, przygnieceni przez małe i duże problemy, nie potrafimy oderwać się od ziemi nie tylko w sensie fizycznym, ale także umysłowym. Im bardziej jesteśmy zabiegani, tym bardziej marzymy o chwili spokoju i wolności, o wyrwaniu się z klatki obowiązków i szarego życia – a równocześnie tym trudniej znaleźć nam taki moment, w którym byłoby to możliwe. Nawet kiedy nadchodzi wieczór i fantazja mogłaby wziąć górę nad rozsądkiem, nie czyni tego, bo jesteśmy zbyt zmęczeni, by jej na to pozwolić, lub zbyt zaabsorbowani tymi kłopotami, które pojawiły się w ciągu dnia albo które mogą wkrótce nadejść.

Najgorsze są jednak te chwile, w których już uda nam się „oderwać od ziemi”, a coś nagle z powrotem nas na nią sprowadza. Przypomina mi to historię Ikara, który otrzymał od ojca skrzydła z piór sklejonych woskiem. Uszczęśliwiony wynalazkiem Dedala i możliwością wyrwania się z Krety, wzbił się pod niebo. Nie słuchając przestróg, zachwycony blaskiem słońca i poczuciem wolności, poleciał jednak za daleko. Ciepłe promienie rozpuściły wosk, pióra osypały się na ziemię, a Ikar runął w dół, wprost do morza.

Wielu powiedziałoby, że to po prostu jego głupota została ukarana, bo przecież gdyby usłuchał rad Dedala i leciał niżej, nic złego by się nie stało. Ale czy naprawdę należy oceniać młodzieńca aż tak surowo? Nie jestem o tym przekonana, bo przecież w każdym z nas tkwi pokusa, by podjąć jakieś ryzyko. Narażanie się na niebezpieczeństwo potrafi sprawiać nam przyjemność, a gdy wyjdziemy z takiej przygody cało – także satysfakcję. Poza tym przekraczanie własnych granic  to także wyraz tej wolności, o której już wspominałam, to realizacja nieco przekornej myśli: skoro nie mogę tego zrobić, to właśnie spróbuję.

Często ryzykowne próby kończą się porażką i nie osiągnąwszy nieco szalonego celu, spadamy na ziemię. Każdy upadek boli, ośmielam się nawet twierdzić, że ten metaforyczny upadek umysłu, gdy wspaniałe plany kończą się porażką, boli bardziej niż jakikolwiek upadek fizyczny. Gorycz niepowodzenia przygniata nas czasem do ziemi tak bardzo, że nie mamy odwagi ponownie się od niej oderwać, by znowu nie spotkała nas klęska.

Ale przecież nie każdy koniec jest tak nieszczęśliwy. Wydaje się oczywistym, że pierwsze „latające machiny”, które dziś trudno nawet nazwać samolotami, nie wzbijały się pod niebo tak, jak to teraz możliwe. A jednak ludzie uparcie podejmowali kolejne próby oderwania się od ziemi – aż w końcu zostały one nagrodzone sukcesem i to, co kiedyś było tylko fantastycznym (i pozornie niemożliwym do zrealizowania) pomysłem, dziś jest zwyczajnym elementem naszego świata. Może więc zapomnijmy o niepowodzeniu Ikara i latajmy na swoich własnych skrzydłach marzeń, gdy tylko mamy do tego okazję?

Marta Choińska

About the author
Studentka chemii z zacięciem literackim, która zawsze pisze za długie zdania i gromadzi w domu wszystkie książki, które ją do siebie przyciągną, ograniczeń gatunkowych nie uznając. W wolnych chwilach czyta i pisze, słuchając muzyki starannie dobieranej do klimatu tekstu, albo zwiedza z upodobaniem miasta, zamki i muzea. Kiedyś chciałaby połączyć swoje zainteresowania chemiczno-artystyczne, na razie lawiruje między nimi i próbuje równocześnie kończyć eksperymenty oraz opowiadania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *