Na celowniku

Mały, kosmiczny okruch skalny, który przeleciał wczoraj nad Czelabińskiem, przyciągnął uwagę całego świata. Uwikłani we własne, lokalne problemy mieszkańcy Ziemi jak jeden mąż uzmysłowili sobie, że tam, gdzieś w kosmosie istnieje siła, która w ciągu jednej chwili może rozwiązać absolutnie wszystkie konflikty, wojny i dyskusje w sposób ostateczny. Oczywiście natychmiast pojawiło się mnóstwo pytań, dlaczego nikt wcześniej nie zorientował się, że grozi nam niebezpieczeństwo i jakim cudem kosmiczny okruch pozostał niezauważony aż do momentu spektakularnej eksplozji?

Zaskoczeni zostali wszyscy, także media. Do tego stopnia, iż na przemian ogarniała mnie irytacja a później pusty śmiech widząc, jakie bzdury wypisują dziennikarze największych polskich mediów. Ot, choćby taka perełka – „meteor przed wejściem w atmosferę…”.

No ludzie! Ja rozumiem, że nie ma możliwości, by wiedzieć wszystko, ale jednak jakieś podstawy, zwłaszcza pracownika jednego z największych dzienników powinny obowiązywać. Zwłaszcza, że sprawdzenie choćby w popularnej Wikipedii podstawowych definicji pozwala na uniknięcie takich lapsusów.

Meteor – to zjawisko świetlne powstające w wyniku spalania meteoroidu w atmosferze. Meteoroid – to okruch skalny, krążący sobie w kosmosie i wpadający czasem w atmosferę ziemską (czy marsjańską), meteoryt – to pozostałości meteoroidu które dotrą do ziemi. A bolid, to w lekkim uproszczeniu taki duży meteoroid, właśnie taki, jak eksplodował nad Czelabińskiem. Mówienie więc o „meteorze przed wejściem w atmosferę” jest więc straszliwa bzdurą, niestety. Podobnie jak „deszcz meteorów, który spadł na Ziemię”.

Ale wracając do meritum – gdyby ten kawałek kosmicznej skały dotarł na Ziemię, czy stanowiłby duże zagrożenie? Otóż zależnie od materiału, z jakiego jest zbudowany (ogólny podział meteorytów: żelazne, kamienno-żelazne i kamienne) można przyjąć, iż meteoryt wybija w ziemi krater o średnicy dziesięć do dwudziestu razy większy niż średnica obiektu. A zatem przelatujący wczoraj niedaleko Ziemi obiekt 2012 AD14, gdyby trafił w Ziemię, mógłby wyryć krater o średnicy nawet 800-900 metrów! Sam krater, a nie zapominajmy, że strefa narażona na zniszczenie byłaby kilkanaście razy większa. Warto zauważyć, że meteoryt podejrzewany o spowodowanie zagłady dinozaurów (i większości życia na Ziemi, o czym się zapomina) miał szacunkowo zaledwie dziesięć kilometrów średnicy, zaś obiekt o średnicy kilometra prawdopodobnie zniszczyłby życie na terenie całej Europy.

Jakie zatem są szanse na takie trafienie? Na szczęście małe. Mamy naturalną tarcze ochronną, czyli planetę Jowisz, której oddziaływanie grawitacyjne wypycha lub przechwytuje obiekty przybyłe z głębin kosmosu. Natomiast te krążące na orbitach okołosłonecznych i mogące zagrozić życiu na naszej planecie są już pokatalogowane i można obliczyć ich orbity z bardzo dużą dokładnością. Co nie zmienia faktu, iż znienacka, niczym królik z kapelusza, może pojawić się jakiś niespodziewany okruch skalny, który nas zaatakuje. I – co gorsza – prawdopodobnie nie będziemy mogli w żaden sposób zapobiec katastrofie.

Ostatnie pytanie, które nadal nurtuje wszystkich, to w jaki sposób czelabiński meteoryt dotarł nad miasto niezauważony? Wszak jest to Rosja, czyli państwo, które, choćby ze względu na zimną wojnę, ma niesamowicie rozbudowany system ochrony antyrakietowej i jakiekolwiek wejście obcego obiektu w atmosferę powinno być natychmiast zauważone.

To jednak nie takie proste. Wszystko zależy ot tak zwanego albedo, czyli zdolności ciała do odbijania promieniowania słonecznego. Lub, żeby już być dokładnym, albedo to stosunek promieniowania odbitego do promieniowania, jakie ciało otrzymuje. Niskie albedo charakteryzuje ciemne obiekty, wysokie – jasne. Jeśli zatem odwiedzi pobliże naszej planety obiekt o wyjątkowo niskim albedo, nie będziemy go w stanie wykryć za pomocą współczesnych przyrządów. A kiedy już go zobaczymy, będzie to najefektowniejszy widok, jaki dane nam będzie oglądać.

I niestety ostatni.

Robert Rusik

About the author
Robert Rusik
Urodził się w 1973 roku w Olkuszu. Obecnie mieszkaniec Słupcy, gdzie osiedlił się w 2003 roku. Pisze od stosunkowo niedawna, jego teksty publikowały „PKPzin”, "Kozirynek", "Cegła", "Szafa", „Szortal”. Ma na koncie kilka zwycięstw oraz wyróżnień zdobytych w różnych konkurach literackich (organizowanych m.in. przez portale Fantazyzone, Erynie, Weryfikatorium, Apeironmag, Szortal i inne), w tym prestiżową statuetkę „Pióro Roku 2009” przyznaną przez Słupeckie Towarzystwo Kulturalne. Przeważnie pisze fantastykę, choć zdarza mu się uciec w inne rejony literatury. Od 2010 roku felietonista Magazynu Kulturalnego „Apeiron”, od lipca 2011 także „Szuflady”. W 2012 roku ukazał się jego ebook „Isabelle”. Prywatnie szczęśliwy mąż oraz ojciec urodzonego w 2006 roku Michałka i urodzonej w 2012 roku Oleńki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *