Mroczne baśnie, czyli „Spalić wiedźmę” Magdaleny Kubasiewicz

438683-352x500Sara Weronika Sokolska, zwana Saniką, w niczym nie przypomina nadwornej czarodziejki. Młoda, żywiołowa i dzika jak magia, którą włada, stanowi jedną z największych tajemnic królewskiego dworu. Nie wiadomo, gdzie uczyła się magii i kto był jej mistrzem, ani nawet skąd przybyła do Krakowa. Plotki mówią, że jest najbliższą przyjaciółką i powiernicą króla Julina, a może nawet kimś więcej. Media donoszą o jej spektakularnych wyczynach: polowaniach na biesy, inkuby i strzygi, o pojedynkach z członkami Loży Czarodziejów.

Wydaje się, że Sanika jest najpotężniejszą czarownicą w Polanii i tylko szaleniec mógłby rzucić jej wyzwanie. A jednak nawet moce wiedźmy mogą okazać się niewystarczające w starciu z przeciwnikiem, który pragnie zniszczenia Krakowa. Wrogiem, za którym stoi pradawna i niezwykle potężna magia…

Powieść Kubasiewicz zapowiadała się naprawdę obiecująco. Mam jednak wrażenie, że utknęła w pół drogi pomiędzy dwoma gatunkami – mroczną baśnią dla dorosłych i typową urban fantasy – co nie wyszło jej na dobre. Z jednej strony mamy niepokojący, dwuznaczny klimat rodem z powieści Agnieszki Hałas, gdzie bajki stają się metaforami traumatycznych i prawdziwych wydarzeń, z drugiej zaś – rozbestwioną bohaterkę żywcem wziętą z kiepskiego young adult czy wręcz nienajlepszego fanfiction. Dobry styl Kubasiewicz i naprawdę udana kreacja świata przedstawionego mierzą się tutaj z nieporozumieniem, jakim jest sama Sanika. Spalić wiedźmę pod wieloma względami składa się z nieprzystających do siebie elementów, które nie tworzą spójnej całości, co ujawnia braki warsztatowe autorki, której nie można odmówić talentu.

Co jest właściwie nie tak z Sarą Weroniką Sokolską? Mamy potężną wiedźmę w bliżej nieokreślonym wieku, ale dobijającą trzydziestki. Która wygląda i zachowuje się jak rozwydrzona, zbuntowana nastolatka, włącznie z pokazywaniem języka dygnitarzom. Już sam ten motyw kojarzy się z kiepską literaturą internetową na tyle, że można zacząć się zastanawiać nad korzeniami Spalić wiedźmę – czy przypadkiem nie zaczynała jako blog na Onecie. I nie chodzi mi tutaj o to, że bohaterka wydaje się Mary Sue, czyli wyidealizowaną postacią kobiecą. Ponieważ Sanika napotyka wiele trudności i fabuła jej nie oszczędza, nie wychodzi bez szwanku z każdej potyczki i ma swoje ograniczenia. Ale jej zachowanie i wygląd przypominają raczej mokry sen internauty z problemami niż prawdziwego człowieka. Jest kliszą z kiepskiej literatury i nie posiada żadnej wiarygodności jako postać.

Przeszłość naszej głównej bohaterki owiana jest tajemnicą, odkrywaną stopniowo aż do jej całkowitego ujawnienia w ostatnim rozdziale. Jako odbiorcy dostajemy okruszki – wspomnienia, które nie pasują do osoby współczesnej krakowskiej wiedźmy, strzępki informacji wskazujące na drastyczne wydarzenia. Zachowanie Saniki sygnalizuje nawet momentami, jaki wpływ ma na nią to, czego doświadczyła, jak bardzo pilnuje się, aby nie paść łupem ciemnych mocy, świadoma swoich potencjalnych słabości. A potem pokazuje komuś język i całe pozytywne wrażenie po prostu znika. Budowa Saniki jako postaci opiera się na wewnętrznej sprzeczności – przedstawianiu czytelniczkom straumatyzowanej, ale zbuntowanej nastolatki i wmawianiu im, że to dorosła kobieta, która uczy się na błędach i czerpie wnioski ze swoich doświadczeń. Powieść jawnie kokietuje małoletnie czytelniczki poprzez postać Saniki właśnie. Gdyby Sanika naprawdę była nastolatką, te wszystkie zarzuty nie pojawiłyby się w recenzji. Zostałby tylko jeden: ze względu na to, jak wielką podbudowę wprowadziła autorka pod ujawnienie historii Saniki, jej przedstawienie w ostatnim rozdziale wypada raczej oschle i płasko. Jak streszczenie lektury.

Czy Spalić wiedźmę to kiepska powieść? Stanowczo nie. Chociaż główna bohaterka przypomina raczej kompleks literacki niż cokolwiek innego, Spalić wiedźmę ma wiele do zaoferowania potencjalnej czytelniczce. Przede wszystkim jest to naprawdę interesujący świat przedstawiony, który zapełniają ciekawe i barwne postaci drugoplanowe. Jeśli weźmie się pod uwagę, ile do obrazu świata wnoszą właśnie krakowscy uczeni, magowie Polonii czy postać Mistrza Twardowskiego, tym bardziej jest się zdziwionym, jak nieprzemyślana i niespójna jest kreacja głównej bohaterki. Ponieważ właśnie magowie uwikłani w różne intrygi i skupione na nich liczne wątki poboczne sprawiają, że stworzony przez Kubasiewicz świat jest wiarygodny. Ambitna Lidia, czyli Biała Czarodziejka, czy pełen uroku i podstępny Krystian Chmielewski, a nawet król Julian (sic!), który też wydaje się bardziej memem niż postacią, wiele wnoszą do budowy świata i wskazują, że Kubasiewicz pracowała z określoną wizją tego, co chce stworzyć. Na tym tle można tylko żałować, że przedstawienie antagonisty powieści sprowadza się do serii szybkich retrospekcji – Nocny Król zasługuje na kilku tomową serię, tyle miał w sobie potencjału jako postać.

Co do samej konstrukcji świata przedstawionego – witam go z radością porównywalną do widoku pierwszych przebiśniegów. Traktuję Spalić wiedźmę jako znak, że polska fantastyka wychodzi z dołka, w którym była zakopana przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Ponieważ polska fantastyka cierpi z powodu narodowego kompleksu niższości równie mocno jak nasz dyskurs polityczny i jest pierwszą domeną fantazmatycznej kompensacji tegoż kompleksu. Wyrazem tego są te wszystkie fantazje o „wielkiej Polsce od morza do morza” czy cała twórczość Jacka Komudy. Spalić wiedźmę pokazuje Polonię, w której nie doszło do rozbiorów, Kraków wciąż jest stolicą, wojny światowe najwyraźniej się nie wydarzyły, ich miejsce zajęły katastrofy związane z magią. W oczywisty sposób jest to Polska inna od współczesnej, nie tylko przez rzutowanie konwencji urban fantasy na plan Krakowa i okolic. Polska, która ma znaczenie na mapie politycznej i liczne problemy wewnętrzne, monarchię, która nie jest jedynie historycznym reliktem, i potężnych magów, którzy wpasowują się w magiczny krajobraz Europy. Co sprawia, że jest to wiarygodne przedstawienie? To nie jest wizja wyrosła z kompleksów, tylko wynikająca z określonej budowy świata i przemyślenia wpływu magii na rzeczywistość, w której istnieje, zmieniając jej dzieje. I dlaczego jest to ważne? Ponieważ Spalić wiedźmę nie jest powieścią ambitną. To miłe, rozrywkowe urban fantasy. Wątpię, aby programowo powstała w opozycji do dominujących przedstawień w polskiej fantastyce, i dlatego właśnie ma znaczenie. Okazuje się, że jednak wyzwalamy się z obowiązującego wzorca myślenia o alternatywnej historii, że można go po prostu nie brać pod uwagę.

Spalić wiedźmę to w pierwszej kolejności powieść o Krakowie. Miasto jest w niej równoprawnym bohaterem. Jego historia, związane z nią ciekawostki, specyficzna atmosfera, tajemnice, ślad, jaki wywarli na nim Twardowski i Smok Wawelski – to wszystko ma wielkie znaczenie. Sanika walczy o Kraków, jakby walczyła o własną duszę – i nie bez powodu. W tym sensie Spalić wiedźmę to prawdziwa realizacja urban fantasy, rzetelnie miejska fantastyka, która aktywuje fantastyczny potencjał samego Krakowa.

Spalić wiedźmę to powieść dla wszystkich fanów urban fantasy czy też fantastyki opartej na polskim folklorze. To także mroczna baśń o złej czarownicy i przyjemna lektura okraszona humorem i wartką akcją. Problemem jest to, że główna bohaterka myli bezczelność z posiadaniem własnego zdania, ale z tego się wyrasta. Z pewnością planuję sięgnąć po kolejny tom.

Tom drugi, Wiedźma Jego Królewskiej Mości, miał swoją premierę 30 września 2017.

Autorka: Magdalena Kubasiewicz

Tytuł: Spalić wiedźmę

Liczba stron: 300

Wydawnictwo: Genius Creations

About the author
Aldona Kobus
(ur. 1988) – absolwentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, doktorka literaturoznawstwa. Autorka "Fandomu. Fanowskich modeli odbioru" (2018) i szeregu analiz poświęconych popkulturze. Prowadzi badania z zakresu kultury popularnej i fan studies. Entuzjastka, autorka i tłumaczka fanfiction.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *