Moje córki krowy – Kinga Dębska

moje corkiRównocześnie z premierą powieści Kingi Dębskiej „Moje córki krowy” do kin wchodzi film pod tym samym tytułem, w reżyserii autorki. Nie będzie to jednak recenzja porównawcza – skoncentruję się na literaturze. Literaturze, w której oddano głos kobietom. Jest to dwugłos siostrzany, narracje prowadzone w zupełnie innym stylu, często kładące nacisk na zupełnie różnych sprawach, ale tak samo poruszające.

Dębska buduje fabułę w oparciu o monologi tytułowych „córek krów”. Czytamy naprzemiennie słowa Marty i Kasi, które – mimo że łącza je więzy krwi i geny – różnią od siebie diametralnie. Pierwsza, starsza, to aktorka znana z roli serialowej, samotna matka. Druga, młodsza, jest mocno przywiązana do rodziców, mieszka niemal razem z nimi, żona wiecznie szukającego pracy lenia i matka dealera marihuany. Jedna uchodzi za silną osobowość, kobietę niezależną. Druga to nieporadna żona, wiecznie na usługach rodziny, ale jednocześnie od niej zależna. Obie muszą poradzić sobie z trudną do wyobrażenia tragedią – śmiercią matki i guzem mózgu ojca.

Autorka wielokrotnie podkreślała, że film oraz książka silnie nawiązują do jej biografii. Jest to oczywiście historia przefiltrowana przez fikcję literacką, jednak trzon ma swoje odbicie w rzeczywistości. Zabieg taki pozwala postawić pytania, które są uniwersalne. Po pierwsze więc można poddać refleksji śmierć i chorobę – jedne z najważniejszych bohaterek powieści. Jak powinniśmy się zachowywać w momencie odchodzenia naszych bliskich? Dębska znakomicie łamie nasze przyzwyczajenia – Marta podczas wizyt w szpitalu u leżącej w śpiączce matki rozmyśla o seksie z przystojnym lekarzem. Chory na zaawansowanego glejaka ojciec potrafi być zabawny i wulgarny. Taka wizja daleka jest od namalowanego pastelami obrazu chorych czy umierających.

„Moje córki krowy” to jednak przede wszystkim refleksja na temat rodziny, choć nie pada tu ani razu pytanie o jej rolę w życiu każdego człowieka, o jej moc lub traumę, którą może przynieść. Dotyczy to szczególnie sióstr. Na ile wpisanie ich od dzieciństwa w konkretne role czy podsycanie rywalizacji między nimi miało wpływ na dorosłe relacje kobiet? Czy da się je naprawić? Książka niesie słodko-gorzką konstatację: dopiero śmierć/nieobecność rodziców pozwala Marcie i Kasi wyrwać się z łańcuchów ustalonych miejsc w rodzinie, z narzuconej hierarchii, etykiet. To wiąże się także z pytaniem o dorosłość. Czy nadchodzi ona wraz z odejściem rodziców? Siostry zmuszone są do przejęcia odpowiedzialności, do podejmowania decyzji za tych, którzy robili to kiedyś w ich imieniu.

Mimo tak poważnego tematu i dość smutnych refleksji płynących z lektury trudno nie zauważyć jej lekkości. Dębska nie popada w sentymentalizm, ucina zbyt długie sceny, przełamuje je dowcipnymi lub tragikomicznymi sytuacjami czy dialogami. Znakomita powieść, która jest kolejnym kobiecym głosem dotyczącym niezwykle ważkich tematów.

Tytuł: „Moje córki krowy”
Autorka: Kinga Dębska
Wydawnictwo: Świat Książki
Premiera: styczeń 2016

About the author
Anna Godzińska
Ukończyła studia doktoranckie na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego, autorka tekstów o miłości poza fikcją w magazynie Papermint oraz o literaturze w Magazynie Feministycznym Zadra. Fanka kobiet - artystek wszelakich, a przede wszystkim molica książkowa;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *