Mirosław Stecewicz, Leon Korn – Niezwykła wyspa Umpli – Tumpli

155x220Biblioteka jest doskonałym miejscem do wycieczek w przeszłość, do wspominania książek, które utkwiły w pamięci. A ponieważ wraz z początkiem czerwca w każdym budzi się dziecko, postanowiłam przypomnieć nieco zapominany cykl autorstwa Mirosława Stecewicza i Leona Korna, opowiadający o wyspie Umpli – Tumpli i jej niesamowitych mieszkańcach. W jego skład wchodzą następujące tomy: „Chłopiec z bębnem na głowie” (1988), „Wulkany cioci Titli” (1988), „Latająca ośmiornica. Bajki malarskie” (1988), „Pięć żelaznych słoni. Bajki malarskie” (1988), „Wieża z bielą” (1989), „Fajka żołnierza Cybuchowicza” (1990), „Fioletowy ptak o wielkich oczach” (1990), „Tortowy hipopotam. Bajki malarskie” (1990) i „Pojedynek czarodziejów” (1990). Tomy można czytać w dowolnej kolejności, a każdy zawiera zbiór niepowiązanych ze sobą historyjek, opowiadających o życiu na wyspie Umpli – Tumpli.

Ale jak w ogóle doszło do narodzin wyspy Umpli – Tumpli? Otóż dawno, dawno temu, istniała pewna, całkiem zwyczajna wyspa, słynąca z gorących źródeł. Mieszkała na niej z rodzicami dziewczynka o imieniu Abra. Pewnego dnia na wyspę przyjechała inna dziewczynka – Kadabra. Obie panny były do siebie podobne jak dwie krople wody, a nawet identycznie ubrane. Gdy spotkały się w parku, stało się coś niespodziewanego:

„W tym samym momencie na dawną, starą wyspę jakby coś dmuchnęło. Zatrzęsła się ziemia, w Zatoce wybuchły płomieniami i popiołem wulkany, na przeciwległym brzegu wyrosła Brukowa Góra, a na niej stanął Śliski Pałac, w którym zaraz zamieszkał Zły Książę Bulwa. Pojawili się całkiem nowi ludzie i nowe zwierzęta, czasem bardzo dziwne, mówiące ludzkim głosem jak Myszka Pigli, Jeż Dum – Bach z rodziną, Sowa Duszka, czy Fioletowy Ptak. Las sosnowo – dębowy zmienił się w Siekierowo – Piłowy, a w nim wyrosło dobrotliwe smoczysko, które przezwano Straszydłem Dydłoniem. Domy w mieście Turmo zmieniły całkiem swój wygląd. Jedne były trójkątne, inne stożkowe, niektóre cienkie jak żyletki, a inne podobne kształtem do spasionego hipopotama. Zamieszkali w nich Panowie Dymek i Ziele, Dziadek Pokrzywowy, Babcia Drepcia, Pan Niekłanialski, Ciocia Titli z Zióziem i Funiem, Gruba Oliwia ze swoimi rodzicami, Pan Paluszkiewicz i mnóstwo innych bardzo dziwnych osób. Czary jak światło lampy zapaliło się nad miejscem wcale już teraz nie zwyczajnym”¹.

Wyspa Umpli – Tumpli posiada zadziwiającą zdolność metamorfozy. Jednego dnia jest kulą, innego ogromną truskawką bądź potrawą o wielu smakach, by w końcu stać się zwykłym kurortem. Miejsca na wyspie także zadziwiają niesamowitością. We wspomnianym już lesie Siekierowo – Piłowym zamiast zwykłych drzew rosną piły i siekiery. W Jeziorze Kwiatów pływają kwiaty i – co ważniejsze – każdy kolor preferuje inny styl. Niebieskie pływają żabką, żółte na wznak, a czerwone pieskiem. Na łące stoi dziwny mur, który zjawił się nie wiadomo skąd w jedną noc. Jest też szpaler kamiennych rzeźb przypominających te z Wyspy Wielkanocnej. Nie mniej ciekawe jest miasteczko Turmo. A to tylko cząstka niesamowitych przestrzeni wykreowanych przez pisarski duet.
Owa niesamowitość i przemiany przestrzeni stanowią istotne cechy całego cyklu. Należą do nich także niezwykłe działania postaci, ciągłe przemiany, zmniejszanie, zwiększanie, przybieranie różnych kształtów. Przykładem jest Fioletowy Ptak o Ogromnych Oczach, który stoi u podnóża Brukowej Górki i połyka każdego, kto się zjawi, po czym rozpada się na czterdzieści i więcej kawałków, czego efektem ubocznym są wspaniałe sztuczne ognie. Głowa Ziózia przemieniła się w balon, gdy nasłuchał się papug – pleciug. Oliwia na chwilę została krabem, gdy znalazła w rzece Bulk Pulk dziwne rękawice. Funio był m. in. świeczką i bałwanem. A to tylko drobny wycinek przygód bohaterów.

Jednym słowem – na wyspie Umpli – Tumpli cały czas coś się dzieje. Przestrzeń i bohaterowie ulegają ciągłym przemianom. Jednak nigdy nie jest to groźne.

„Różne przedziwne rzeczy działy się już na wyspie Umpli – Tumpli. Wydarzyło się tam tysiąc, a może i dwa tysiące rozmaity katastrof większych i mniejszych. Niektóre były nawet bardzo groźne, każda jednak kończyła się szczęśliwie i nikt z wyspiarzy: ani człowiek, ani zwierzę, nie doznał nigdy poważniejszej krzywdy”².

Cykl M. Stecewicza i L. Korna wyróżnia niezwykłość, cudowność jako siła sprawcza zdarzeń oraz pogodność. Mimo tylu dziwnych przygód wszystkie są zabawne. Nawet Straszydło Dydłoń nie wywołuje lęku. To przyjaciel i towarzysz zabaw Ziózia i Funia, Ali Czarodziejki i Oliwi. Nawet tak zdawałoby się drastyczna czynność, jak połykanie ludzi, jest w świecie Umpli – Tumpli oswojona. Fioletowy Ptak czyni to tylko przez uprzejmość. I nawet nie połyka wszystkich chętnych delikwentów. Wywiesił bowiem następującą tabliczkę:

„Drodzy wyspiarze! Dosyć już uprzejmości i poświęcenia z mojej strony przy połykaniu każdego brudasa, który ma na to ochotę. Teraz, kiedy ktoś chce dać się połknąć, musi się umyć, uczesać, skropić perfumami. A jeśli moje warunki mu nie odpowiadają, niech sobie poszuka innego wielkiego ptaka, mniej wybrednego”³.

Historie są nierzadko pouczające, choć w świecie Umpli – Tumpli wskazówki udzielane są w sposób nieszablonowy. Jak bowiem zachęcić dzieci, by dokarmiały ptaki w zimie? Mieszkańcy Turmo zamienili się z nimi rolami na tydzień. W tym czasie to ptaki pracowały, uczyły się, mieszkały w ludzkich domach, a Ziózio, Funio, ciocia Titli i reszta wyspiarzy na czele z Panem Dymkiem, hodowcą dyń, a zarazem burmistrzem Turmo, poznawała radości i troski ptasiego żywota.
Typowe dla dzieci przywary nie są obce małym mieszkańcom wyspy Umpli – Tumpli. Wszystkie zostają napiętnowane. Słońce ukarało Alę, która obcinała jego promienie, bo nie chciała się opalić. W myśl zasady „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”, słońce obcięło włosy czarodziejki. Ziózio, który wykazał się łakomstwem i chytrością, pożerając samemu owoc światła, przez klika dni świecił jak latarnia i nie mógł się nawet wyspać.

Opowieści z wyspy Umpli – Tumpli są niezwykłe, pełne pogody, humoru i nieoczywistego dydaktyzmu. Czarują zmianami przestrzeni i barwnością postaci. Spore znaczenie ma także szata graficzna, za którą odpowiadał Sławomir Jezierski. Fantastycznie odrealniona i bardzo specyficzna doskonale wpisuje się w charakter całego cyklu.
Uprawnione będzie szukanie związków baśni o Umpli – Tumpli z „Alicją w Krainie Czarów” (mała Ala Czarodziejka przypomina samą Alicję, a nazwa wyspy kojarzy się z jajem Humppty – Dumppty) to jednak wyraźnie widać, że opowieści Mirosława Stecewicza i Leona Korna są adresowane do młodszego odbiorcy. Oba teksty to pochwała nieskrępowanej wyobraźni. Nie tylko autorów, ale także czytelników. Bo to przede wszystkim w ich głowach ożywa świat nakreślony przez pisarzy. Część tomów z cyklu to tzw. bajki malarskie, w których pojawiają się czyste karty opatrzone zdaniem: „Obrazek to tej bajki… namaluję sam!”

Ale, ale, KONIE wpadły już na literę C, a zatem to KONIEC tego artykułu.

Barbara Augustyn

Autor: Mirosław Stecewicz, Leon Korn
Tytuł: Chłopiec z bębnem na głowie” (1988)
„Wulkany cioci Titli” (1988)
„Latająca ośmiornica. Bajki malarskie” (1988)
„Pięć żelaznych słoni. Bajki malarskie” (1988)
„Wieża z bielą” (1989)
„Fajka żołnierza Cybuchowicza” (1990)
„Fioletowy ptak o wielkich oczach” (1990)
„Tortowy hipopotam. Bajki malarskie” (1990) „Pojedynek czarodziejów” (1990)
Ilustracje: Sławomir Jezierski

 

¹ M. Stecewicz, L. Korn, „Chłopiec z bębnem na głowie”, Bydgoszcz 1988, s. 6.

² M. Stecewicz, L. Korn, „Chłopiec z bębnem na głowie”, Bydgoszcz 1988, s. 47.

³ M. Stecewicz, L. Korn, „Pięć żelaznych słoni”, Warszawa 1988, s. 10.

About the author
Barbara Augustyn
Redaktor działu mitologii. Interesuje się mitami ze wszystkich stron świata, baśniami, legendami, folklorem i historią średniowiecza. Fascynują ją opowieści. Zaczytuje się w literaturze historycznej i fantastycznej. Mimowolnie (acz obsesyjnie) tropi nawiązania do mitów i baśni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *