Między komiksem a srebrnym ekranem

Arrow-2013-CW-February-posterPamiętacie „Smallville”? Ktoś wytrwał i obejrzał pełnych 10 sezonów? Ja chyba nawet finał sobie odpuściłem. Albo obejrzałem i zapomniałem. Po dobrych kilku sezonach miałem dość. Albo wyrosłem. Nie, zdecydowanie to pierwsze. Bo jednak w pewnym momencie stężenie głupoty zaczęło dokuczać, do tego doszły problemy z wtórnością i brakiem Supermana w serialu o Supermanie. Kiedy wspominam pierwsze sezony, sentyment pozostaje. Ale im dalej w las…

Po „Smallville” superbohaterowie wyparowali z małego ekranu. Od czasu do czasu pojawiały się ciekawostki w postaci „Heroes”, ale takiej typowej adaptacji komiksu brakowało. Jak zwykle – tylko do czasu. Bo natura nie znosi pustki. Pojawił się „Arrow” i… z początku zawiódł (przynajmniej moje oczekiwania). „Drewniane” aktorstwo, oklepane dialogi i nolanowski pseudorealizm. Niekoniecznie tego chciałem. Bywało słabo, czasami nawet bardzo. Ale, cholera, coś sprawiło, że wyczekuję każdego kolejnego epizodu. Sam się nawet na siebie złoszczę. Bo w telewizji jest bez liku lepszych seriali. A ja wolny czas poświęcam na oglądanie produkcji pełnej wad. Ale co zrobić? Kocham superbohaterów. I komiksy. A „Arrow” przywrócił to połączenie w telewizji. Kino nigdy w pełni nie odda serii komiksowych pokroju „The Amazing Spider-Man”. Ta komiksowość, mnogość wątków, zmieniające się relacje bohaterów, miłosne rozterki i wyczekiwanie na kolejny epizod/numer… „Arrow” jest przeciętnym serialem. Ale i tak go uwielbiam. Podobnie jak „Flash”. Dzięki, DC. The-Flash-TV-Series-Poster

Albo lepiej wstrzymajmy się z pochwałami. Bo jak zwykle, w przypadku DC/WB, nie mogło się obyć bez absurdalnych decyzji. Najpierw ogłoszono daty premier filmowych adaptacji komiksów DC do 2020 roku, a ostatnio podano tytuły seriali, które ukażą się w tym czasie. I wychodzi na to, że oprócz wspólnego uniwersum na małym ekranie DC będzie miało także własne uniwersum na wielkim ekranie. Po co robić dwa kompletnie odrębne światy? No tak, to DC, można sobie mnożyć światy w nieskończoność… Ale czy naprawdę? Czy Stephen Amell i Grant Gustin nie mogliby wystąpić w kinowej wersji „Justice League”? Wróć. Najprawdopodobniej Green Arrowa nie zobaczymy na ekranach kinowych w ciągu kilku następnych lat. A wygląda na to, że powstanie film z Cyborgiem (!) w roli głównej. How stupid is that?

W Marvelu poszli w przeciwną stronę. Jest tylko jedno wspólne Uniwersum. Serial „Agents of S.H.I.E.L.D.” często wypełnia braki pomiędzy kolejnymi filmami bądź do nich nawiąagentszuje. Sensowne rozwiązanie, choć osobiście zbyt wiele pozytywnego o Agentach nie powiem. Nie ma tego samego klimatu co „Arrow”/ ”Flash”. Może brakuje tego gościa w kolorowym trykocie? Coś zdecydowanie tutaj nie gra. Liczę jednak, że zmienią to seriale wyprodukowane dla Netflix. Przeciętny start Marvela w telewizyjnym medium z „Agents of S.H.I.E.L.D.” wcale producentów nie deprymuje. Wręcz przeciwnie – mają ambitne plany stworzenia czterech 13-odcinkowych seriali, które będą do ściągnięcia na platformie Netflix. Ma to być takie „mini” Marvel Cinematic Universe. Na wielkim ekranie oglądaliśmy superbohaterów ratujących świat, natomiast w telewizji będą oni walczyć o pokój w „Hell’s Kitchen”. Wszystko będzie miało podobny finał jak na wielkim ekranie – z tym, że zamiast „The Avengers” dostaniemy „The Defenders”. Na pierwszy rzut pójdzie „Daredevil” i to po jego debiucie w maju 2015 roku będziemy wiedzieć, czy ten projekt okaże się sukcesem, czy jednak niewypałem. Czy będzie to „House of Cards” w wersji superhero? I czyje podejście okaże się lepsze, Marvela czy DC?1-1

Ile filmów z serii „X-Men” powstało w ciągu ostatnich 15 lat? Siedem? Osiem? W sumie to nie chce mi się liczyć. Ile by ich było – i tak nigdy nie zdołają wykorzystać pełnego potencjału X-Uniwersum. W serialu telewizyjnym szansa na to byłaby o wiele większa, w końcu komiks i serial bazują niemalże na tej samej podstawie – co tydzień/miesiąc nowy odcinek. I dlatego teraz słyszymy o tym, że ktoś wpadł na pomysł stworzenia serii z bohaterami „X-Men”. Filmów było już wiele i kolejne znajdują się w przygotowaniu, ale nigdy nie zdołają uchwycić pełnego X-Uniwersum. A ekipa mutantów „X-Factor” z Jamie Madroxem w roli ich lidera wydaje się perfekcyjna jak na telewizyjną adaptację – z jednej strony mamy mutantów i popularną markę, a z drugiej potencjał proceduralnego dramatu, który króluje wśród seriali telewizyjnych. Tak że za oglądanie wzięliby się prawdopodobnie nie tylko fani.

Masowa produkcja seriali bazujących na komiksach ma też swoje minusy. Kiedy znaleźć czas na oglądanie tego wszystkiego? Już teraz mamy: „The Walking Dead”, „Arrow”, „Gotham”, „The Flash”, „Agents of S.H.I.E.L.D.”, a niebawem dołączą: „Constantine”, „Powers”, „iZombie” i „Agent Carter”. Czy komuś udało się już stworzyć 48-godzinną dobę? Telewizja uzależnia. Zwłaszcza w wersji superhero.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *