Medioznawcy umieją internety

Słowniki nie odnotowują liczby mnogiej wyrazu „internet”. Jak jednak doskonale wiedzą zwłaszcza młodzi użytkownicy tego medium – ci, którzy „umieją internety” – forma ta stosowana jest bardzo często. Słowo „internety” używane jest zwykle żartobliwie, jak na przykład w tym wideoklipie:

 

czy poniższych komiksach i memach (dla „nowych w internetach” warto dodać, cytując PWN, że mem to „chwytliwa porcja informacji, zwykle w formie krótkiego filmu, obrazka lub zdjęcia, na którym umieszczono jakiś tekst, rozpowszechniana w Internecie”):

http://kwejk.pl/obrazek/1370607/internety.html

http://kwejk.pl/obrazek/1609374/internety.html

http://pl.memgenerator.pl/mem-image/internety-pl-ffffff-2

Podobno słowa „internety” (właściwie: „internets”) jako pierwszy użył George W. Bush, którego przejęzyczenie stało się podstawą żartów z osób nieumiejących korzystać z internetu i nieznających nowych technologii.

Bush internetBardzo możliwe jednak, że niebawem wyraz „internety” utraci swój prześmiewczy charakter. Już teraz bowiem jest używany przez medioznawców. Mirosław Filiciak w (godnej polecenia) książce Media, wersja beta. Film i telewizja w czasach gier komputerowych i internetu pisze, że „nie ma czegoś takiego, jak internet: różni ludzie korzystają na różne sposoby z różnych usług za pośrednictwem różnych urządzeń, mamy więc różne, niekoniecznie przenikające się »internety«. A przecież […] te nieistniejące byty są dla nas równocześnie niezwykle ważne. Wypełniają nasze doświadczenie, stają się częścią nas samych – gromadzą się we wspomnieniach, budzą wzruszenia i emocje”.

91360-media-wersja-beta-miroslaw-filiciak-1Według autora to samo można powiedzieć o telewizji – czy raczej telewizjach – i innych mediach. Filiciak stawia zasygnalizowaną w tytule tezę, że media nie są stabilnymi, ukształtowanymi w pełni bytami, lecz znajdują się obecnie w fazie testów i nieustannych przemian, przeprowadzanych zarówno przez twórców, jak i użytkowników, a „każda wersja funkcjonowania medium jest przejściowa, chwilowa”, czyli właśnie – beta.

Może więc wyraz „internety” zadomowi się w polszczyźnie, a językoznawcy będą snuć rozważania nad jego pochodzeniem i zastanawiać się, czy do języka potocznego trafił ze slangu internetowego czy zawodowej gwary medioznawców.

Anna Golus

About the author
Słuchaczka Filologicznych Studiów Doktoranckich UG. Temat doktoratu: wizerunek dzieci w programach reality TV. Publicystka i autorka kilku e-booków oraz wielu artykułów dotyczących głównie rodzicielstwa i przemocy wobec dzieci. Publikacje w czasopismach „Tygodnik Powszechny”, „Przekrój”, „W sieci”, „Dziecko”, „Bliza”, „Znak”, „Niebieska Linia” i „Gdańskie Zeszyty Kulturoznawcze” oraz serwisach internetowych madrzy-rodzice.pl, naszemaluchy.pl, englishstory.pl, foch.pl, wpolityce.pl i szuflada.net. Inicjatorka kampanii „Kocham. Nie daję klapsów” i akcji „Książki nie do bicia”. Autorka petycji w sprawie ochrony prywatności dzieci w programach telewizyjnych.

komentarz

  1. Pewnie, że „internety” się zadomowią. Muszą, gdyż funkcjonują w pełni. W pewnym sensie jest to przejaw postmodernizmów, wielorakie z samej swej zasady 🙂

Skomentuj Agata Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *