Martyna Raduchowska „Szamanka od umarlaków”

Sprostanie oczekiwaniom rodziny nigdy nie jest łatwe. Zwłaszcza gdy jest się jedyną dziedziczką wielopokoleniowej tradycji i nie ma najmniejszej ochoty na jej kontynuację. Taki właśnie problem ma Ida Brzezińska, główna bohaterka debiutanckiej powieści Martyny Raduchowskiej „Szamanka od umarlaków”.

Ida pochodzi z rodziny od lat zajmującej się magią, obfitującej we wróżbitów, telepatów i czarodziejów. Bohaterka ma jednak własny plan na życie, ale jak to zwykle bywa, z sieci przeznaczenia i tradycji niełatwo się wyplątać. Swoje trzy grosze do powiedzenia w sprawie życia Idy ma także Pech. W tym akurat przypadku to nie Ida ma Pecha. To Pech ma Idę. A że cierpi na bezsenność i pracoholizm, ma sporo czasu, by wymyślić, jak dziewczynie skomplikować życie.

Ida ma dar, ba, nawet niejeden. Jest medium, przeprowadza duchy na drugą stronę. Posiada też dar banshee, wyczuwa nadchodzącą śmierć. Niedaleko jej też do kosiarza. Taka obfitość talentów, zwiastująca mnóstwo kłopotów, niepomiernie raduje Pecha. Idę nieco mniej. Musi bowiem pożegnać się z życiem, które chciała prowadzić i przejść szybkie szkolenie pod czujnym okiem ciotki Tekli, a właściwie jej ducha. Pierwsza sprawa Idy, ulubienicy Pecha, nie może być oczywiście lekka, łatwa i przyjemna. To grubsza afera, w której sporo do powiedzenia ma czarna magia, funkcjonariusze WON – u (Wydziału Opętań i Nawiedzeń) oraz Kusiciel, Demon Luster.

 „Szamanka od umarlaków” Martyny Raduchowskiej to typowo rozrywkowa lektura, choć sporo tu rekwizytów typowych dla horrorów czy opowieści grozy – duchów, czarnej magii, demonów, opętań – wszystko to potraktowane jest z lekkim przymrużeniem oka. Narracja ma w sobie sporo z gawędy, dużo tu nawiązań do języka potocznego i humoru językowego. Autorka postarała się także o zindywidualizowanie języka postaci, co najlepiej wyszło w przypadku ciotki Tekli, nawiasem mówiąc, mojej ulubionej postaci.

Autorce udało się stworzyć charakterystycznych, łatwo zapadających w pamięć bohaterów. I to także tych drugoplanowych, jak bez ustanku ginąca i odradzająca się w płomieniach Joanna, gadatliwa Milenka, płaczliwa Róża, mistrz ciętej riposty – Duch czy ideał wścibskiej sąsiadki w osobie pani Lewandowskiej.

I póki narracja utrzymana zostaje w żartobliwej konwencji, jest dobrze. Natomiast scenom rodem z klasycznego horroru (demon w lustrach) brakuje napięcia i klimatu. Raczej nie tędy wiedzie droga autorki, bo momenty, które z założenia miały zapewne nieść w sobie nieco grozy, wypadają dość blado.
Ujemnie na ocenę „Szamanki od umarlaków” wpływa też zakończenie, którego tak na dobrą sprawę nie ma. Akcja urywa się i czytelnik zostaje trochę zdziwiony, że właściwie nie doczekał się końca.

Mimo wszystko „Szamanka od umarlaków” jest całkiem interesującym debiutem i lekturą, która może umilić jesienne wieczory. To kolejna powieść inicjacyjna, w której młoda adeptka sztuk rodem nie z tego świata poznaje swoje przeznaczenie i uczy się z nim żyć. Całość została doprawiona szczyptą humoru i podana w realiach polskiej współczesności. Można zasmakować, tylko uważajcie na imbir i czarny pieprz.

Barbara Augustyn

Autor: Martyna Raduchowska

Tytuł: „Szamanka od umarlaków”

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Liczba stron: 384

Data wydania: 2011

About the author
Barbara Augustyn
Redaktor działu mitologii. Interesuje się mitami ze wszystkich stron świata, baśniami, legendami, folklorem i historią średniowiecza. Fascynują ją opowieści. Zaczytuje się w literaturze historycznej i fantastycznej. Mimowolnie (acz obsesyjnie) tropi nawiązania do mitów i baśni.

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *