Marissa Meyer „Cress”

Po „Cinder”, futurystycznej wersji baśni o Kopciuszku i zainspirowanej „Czerwonym Kapturkiem” „Scarlet” przyszedł czas na trzeci tom „Sagi księżycowej” – „Cress”. Tym razem Marissa Meyer stworzyła powieść bazującą na historii Roszpunki.

Cress, a właściwie Crescent, jest uwięziona nie w wieży, ale sztucznym satelicie krążącym wokół Ziemi. Ponieważ była skorupką, rodzice pozbyli się jej. Dorastała wraz z innymi Księżycowymi pozbawionymi daru. Dzięki swoim informatycznym umiejętnościom zwróciła uwagę Mistrzyni Sybil, doradczyni królowej Levany, która umieściła dziewczynę w satelicie i wykorzystuje ją do zadań szpiegowskich i hakerskich. Jednak Cress ma dość takiego życia. Zwraca się o pomoc do Cinder, jedynej osoby, która może pokonać złą królową.

Jestem pełna podziwu dla sposobu, w jaki Marissa Meyer konstruuje swoją „Sagę księżycową”. Bo z jednej strony mamy do czynienia z retellingami, baśniami opowiadanymi w futurystycznej scenerii, z drugiej – kolejne tomy rozbudowują historię świata, w którym obdarzeni darem wpływania na umysły Księżycowi są dla Ziemi ogromnym zagrożeniem. Kto wie, czy nie większym niż epidemia litumozy dziesiątkująca ludzkość. Przetworzona baśniowa opowieść to baza dla każdego tomu, ale oprócz tego autorka dodaje swoje pomysły i rozwija kolejne wątki.

Postacie wprowadzone we wcześniejszych tomach „Sagi księżycowej” ewoluują. Dotyczy to zwłaszcza Cinder, która pozostaje kluczową bohaterką całej serii. Nadal zmaga się nie tylko z uprzedzeniami względem cyborgów, ale i konsekwencjami, jakie niesie posługiwanie się darem Księżycowych. Cinder nienawidzi Levany, lecz zaczyna sobie uświadamiać, że ścieżka, którą podąża, może ją zaprowadzić w to samo miejsce.

I… zabiłam policjanta we Francji, a gdybym musiała, to zabiłabym wielu innych. Ludzi z twojego wojska. I nawet nie wiem, czy czułabym się przez to źle, bo zawsze istnieje jakieś usprawiedliwienie. To dla dobra wszystkich, prawda? Coś trzeba poświęcić. I jeszcze te lustra. To takie strasznie, strasznie głupie, ale one… Zaczynam to rozumieć. Dlaczego ich tak nienawidzi (s. 542).

Cress jest zupełnie inną bohaterką niż Cinder czy Scarlet. Cicha i nieśmiała, często buja w obłokach, marząc o wielkiej miłości i wyobrażając sobie siebie jako damę w opałach, która czeka na swojego księcia. Jednak gdy rzeczywistość okazuje się odmienna od marzeń, dziewczyna odkrywa w sobie siłę, jakiej się nie spodziewała. Podobnie jak w baśniach, tak i w „Sadze księżycowej” istotną rolę odgrywa zauroczenie między dwójką bohaterów. Często bywa to także piętą achillesową powieści dla młodych dorosłych. Jednak u Meyer wątki miłosne opisane są z dużą lekkością i tak dobrze wpisują się w całość fabularną, że czyta się to naprawdę znakomicie. Na pewno pomaga w tym fakt, że bohaterowie są dobrze wykreowani i w żadnym razie nie irytujący ani mdli. W tym tomie sporo miejsca poświęcone zostało kapitanowi Thornowi – i dobrze, bo to moja ulubiona męska postać z „Sagi księżycowej”.

Jak wiadomo, każda baśń niesie ze sobą morał. Nie inaczej jest w przypadku „Cress”. W tym tomie po raz kolejny powraca pytanie o istotę człowieczeństwa (kwestia praw cyborgów), co w szerszej perspektywie jest pytaniem o poszanowanie praw jednostki.

Ludzie od lat narzekali na rosnącą populację cyborgów, mając dodatkowo pretensje, że za wiele cyborgicznych operacji zapłacono z kieszeni podatników. Cyborgi są zbyt mądre, mówili. Odbierają zwykłemu człowiekowi zarobki.
Cyborgi są zbyt zręczne. Zabierają zajęcie ciężko pracującym normalnym ludziom.
Cyborgi są zbyt silne. Nie powinny być dopuszczane do udziału w zawodach sportowych z normalnymi ludźmi. Miały niesprawiedliwą przewagę.
A potem mała grupa cyborgów zaczęła rozrabiać, kraść i niszczyć, idealnie udowadniając, jakie mogą być niebezpieczne (s. 305).

Życie cyborgów i androidów nie jest łatwe, bo obie grupy muszą walczyć z uprzedzeniami i powszechnym przekonaniem, że nie są ludźmi, tylko maszynami. Nie jest przypadkiem, że dwie bohaterki „Sagi księżycowej” – Cinder i Iko – to cyborg i android. Obie są zdolne do odczuwania emocji i borykają się z wieloma, jakże ludzkimi, problemami. W jednej ze scen Iko jest przerażona faktem, że musi udawać bezmózgiego androida. Bycie taką samą jak wszyscy inni jest dla niej trudne do zaakceptowania, bo walczyła o to, by stać się tym, kim jest.

„Cress” Marissy Meyer to kolejny udany tom „Sagi księżycowej”, która jest czymś więcej niż tylko retellingami znanych baśni. To także zupełnie nowa historia o walce dobra złem osadzona w odległej przyszłości z wyrazistymi i dobrze wykreowanymi bohaterami.

Barbara Augustyn

Autor: Marissa Meyer
Tytuł: „Cress”
Cykl: Saga Księżycowa
Tłumaczenie: Magdalena Grajcar
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 548
Data wydania: 2019

About the author
Barbara Augustyn
Redaktor działu mitologii. Interesuje się mitami ze wszystkich stron świata, baśniami, legendami, folklorem i historią średniowiecza. Fascynują ją opowieści. Zaczytuje się w literaturze historycznej i fantastycznej. Mimowolnie (acz obsesyjnie) tropi nawiązania do mitów i baśni.

komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *