Małe życie – Hanya Yanagihara

male zycieO tej książce napisano już bardzo dużo, choć od premiery minął dość krótki czas.  „Małe życie” Hanyi Yanagihary budzi skrajne emocje – od zachwytu do zupełnego rozczarowania. Ta olbrzymich rozmiarów powieść (812 stron!), której akcja obejmuje kilkadziesiąt lat z życia czwórki przyjaciół z Nowego Jorku, nie pozostawia jednak obojętną/obojętnym.

Na początku poczułam zachwyt – uwielbiam takie obszerne narracje o losach znajomych, rozpisane na lata. Z biegiem lektury jednak poczułam znużenie, a czasem wręcz irytację. Po pierwsze niezwykle drażniący jest ten ich sukces – każdy z bohaterów jest znakomity w swojej dziedzinie: aktor, prawnik, malarz, architekt, każdy ma loft w najlepszej dzielnicy NY. Wszyscy są dla siebie wyjątkowo mili, miliony razy przepraszają się wzajemnie, robią drogie niespodzianki i prezenty.

I na tym glamourowym tle osadzona jest postać Jude’a. Autorka stopniowo dawkuje nam jego wspomnienia z dzieciństwa – to sierota wychowany w klasztorze, wielokrotnie gwałcony, bity w niewyobrażalny sposób, pracujący jako męska prostytutka. Mimo że fizycznie wyszedł z tego cierpienia, nie radzi sobie z nim psychicznie. Jego życie opisują dwa słowa – tajemnica i autodestrukcja.

Oczywiście, może to być jedna z tych historii o chłopaku ze slumsów, który osiągnął sukces i zarobił niesamowite pieniądze. Może, ale wydaje się jednak, że jest tu coś nieautentycznego, naciąganego, co w bardzo prosty sposób pozwoli przywiązać czytelniczkę/czytelnika do bohatera, wzruszy, a nawet doprowadzi do łez.

Mimo to im bliżej końca książki, tym więcej zrozumienia dla intencji autorki, która nie oszczędza nas, opisując fizyczne cierpienie Jude’a, samookaleczenia i nieszczęścia spotykające go na przekór działaniom bliskich. Yanagihara wskazuje na swego rodzaju fatum, od którego nie ma ucieczki. Od początku bowiem razem z  bohaterami podskórnie przeczuwamy, że nie będzie tu happy endu, że są ludzie skazani na sukces i skazani na śmierć już za życia.

„Małe życie” można więc rozpatrywać na wielu płaszczyznach: jako powieść o wchodzeniu w dojrzałość, starzeniu się, narrację o przyjaźni, ale także jako historię człowieka, który stara się żyć, bo spoczywa na nim obowiązek życia. Nie potrafi jednak.

Na koniec muszę przyczepić się do bohaterów. Niby są (początkowo) z różnych klas społecznych, reprezentują różne rasy, orientacje seksualne, ale jednak wydają się trochę „przekombinowani”, zbyt mocno „zaplanowani”. No i przede wszystkim – zabrakło tu kobiet. Czyżby świat nowojorskiej klasy wyższej był tylko męski?

 

Tytuł: „Małe życie”

Autorka: Hanya Yanagihara

Tłumaczenie: Jolanta Kozak

Wydawnictwo: W.A.B.

Premiera: 27 kwietnia 2016

About the author
Anna Godzińska
Ukończyła studia doktoranckie na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego, autorka tekstów o miłości poza fikcją w magazynie Papermint oraz o literaturze w Magazynie Feministycznym Zadra. Fanka kobiet - artystek wszelakich, a przede wszystkim molica książkowa;)

3 komentarze

  1. Jestem na początku „Małego życia” – na razie zero irytacji i tym podobnych. Książka już jest dla niebanalna, choć niby pierwsza powieść o „życiu”, to coś w niej jest takiego mocno emocjonalnego. To historie przyjacieół – mężczyzn, więc tak mnie nie dziwi brak kobiet, choć zobaczymy jak będzie w dalszym odbiorze – na razie jestem zachwycona.

  2. Naprawdę świetna historia! Troszkę melancholijna i miejscami smutna ale generalnie naprawdę fascynująca, w kontekście analizy ludzkiej natury i tego jak duży wpływ na nią ma przeszłość… Chodź książka jest dość „obszerna” to czyta się szybko, tak więc polecam z czystym sumieniem 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *