Magia? Mit czy prawda?

Odpowiedź jest prosta – w Australii magia odgrywała pierwszorzędną rolę. Wierzono w nią i praktykowano, a najmocniej związana była z umieraniem, leczeniem i miłością. To przede wszystkim tych zagadnień dotyczą mity, historie i magiczne praktyki szamanów. Instrumentarium magiczne, tak jak w wielu innych przypadkach, różni się w zależności od miejsca zamieszkania danego plemienia. Co kraj to obyczaj.

Zasadniczo każdy Aborygen znał arkany magii oraz właściwości lecznicze poszczególnych ziół, jednak niektóre obrzędy zarezerwowane są dla garstki wybrańców. Ludność używała prostych zaklęć, żeby odwrócić pecha oraz odnaleźć szczęście w miłości, walce czy na polowaniu. Jednak kiedy problem przerastał przeciętnego Aborygena, udawał się on do Karadji, szamana. W przeciwieństwie do innych rejonów świata, Karadji nie czerpali swojej mocy z odurzających substancji lub głośnych śpiewów nad ogniskiem, a z medytacji.

W okolicach miejscowości Ooldea znano kilka metod na zdobycie serca wybranki. I nie były to sposoby pracochłonne o niepewnych efektach. Do realizacji celów wystarczała chwila, kilka prostych słów, a raczej zaklęć, wykonanie odpowiednich czynności i wybranka już była ustrzelona strzałą Kupidyna. Co należało uczynić w tym celu? Jednym ze sposobów było narysowanie dwóch węży, samca i samicy, a między nimi wizerunku Obiektu Westchnień. Z kolei kobiety stosowały bardziej podstępne sposoby, mianowicie zmęczonym mężczyznom powracającym z polowania podsuwały zaczarowany tytoń, który działał niczym najwyższej klasy afrodyzjak. Po jego skosztowaniu delikwent był całkowicie do dyspozycji swojej damy.

Mężczyźni z ziemi Arnhema ukrywali sznur między rzeczami kobiet, który prowadził wprost do ich domu. Uważali, że duch kobiety uczepi się sznura i doprowadzi niewiastę prosto do zalotnika.

Magia lecznicza, w odróżnieniu od miłosnej, wymagała już fachowca – szamana. Kiedyś nazywano ich po prostu „mądrymi ludźmi” albo „człowiekiem o bystrym oku”. Chorobę zawsze uważano za działanie czyjejś nieprzychylnej, złej mocy, więc zadaniem szamana było oczyszczenie ciała pacjenta ze złowrogich sił. Według pierwotnej ludności Australii szamani musieli niekiedy udawać się w pościg za duszą. Posiadali oni także umiejętność wywołania choroby i śmierci, także na odległość.

Dla karania przewinień lub wywarcia zemsty na wrogach szamani używali specjalnych zaczarowanych pałeczek. W praktyce wyglądało to tak, że wciskali pałeczki w upatrzone punkty ciała ofiary. Pałeczkę można było wcisnąć osobiście lub na odległość, siłą woli szamana. Był to trudny rytuał, wymagający pełnej koncentracji oraz wcześniejszego przestrzegania tabu. Do jego wypełnienia szamanowi potrzebne były rekwizyty. Przede wszystkim niewidzialne buty, czyli takie, które zrobiono z piór emu posklejanych krwią i ludzkimi włosami. W wypadku, gdy rytuał miał dotknąć osoby spoza plemienia niewidzialne buty pozwalały na bezszelestne przemieszczanie się, a tym samym ułatwiały dostanie się do wrogiego obozu.

Szamani wysoko cenili tłuszcz z ludzkich nerek, ponieważ według nich to właśnie w tym miejscu znajdowała się dusza ludzka. Wystarczyło tylko skraść odrobinę tłuszczu danej osobie, a potem podgrzewać go nad ogniskiem, by zginęła ona w straszliwych męczarniach. Tłuszcz taki położony w pobliżu wodopoju przyciągał ptaki i inną zwierzynę. Jeżeli myśliwy pomazał nim oszczep lub bumerang, śmiercionośna broń trafiała w sam środek celu. Niektórzy nawet go zjadali, licząc, że przejmą wtedy moc właściciela.

Jednym ze sposobów leczenia ran było przykładanie magicznych rąk do bolącego miejsca lub zakopywanie chorego po głowę w gorącym piasku. W wielu plemionach wierzono w magiczne kamienie, a szczególną moc przypisywano kryształom kwarcu.

Do innych sposobów działania szamanów należało wysyłanie swoich totemicznych opiekunów do miejsca, które w krótkim czasie szaman chciał odwiedzić. Po powrocie duchy zdawały mu relację z tego, co się dzieje w wybranym zakątku świata. Karadji potrafili także dostać się do nieba w czasie suszy, by spuścić na ziemię trochę życiodajnej wody. Chodzili po ogniu, naśladowali różne zwierzęta i inne odgłosy natury. Jednak australijskie chodzenie po ogniu różni się od tego znanego nam z innych części świata. Szaman tarza się po rozżarzonych węglach, a gdy wstaje, ujawnia rzecz niespotykaną – jego ubranie jest nietknięte, czyste i niestrawione ogniem. Do szamańskich umiejętności zaliczyć można również znikanie i pojawianie się niespodziewanie w innym miejscu oraz wnikanie w napotkane drzewa, skały, jeziora.

Cała siła szamanów wynika z medytacji. Porównywana jest ona do oczyszczania umysłu przez tybetańskich mnichów. Naukowcy od lat stawiają sobie pytania, skąd wzięło się takie podobieństwo. Niektórzy dochodzą do wniosku, że Aborygeni dotarli do wybrzeży Australii około 500 tysięcy lat temu właśnie z terenu Indii. Medytacja daje im możliwość niesamowicie szerokiej percepcji, wrażliwszego spojrzenia na świat, a zatem głębszego jego zrozumienia. Chyba największą zdolnością szamanów jest dostrzeganie tego, czego inni nie widzą, co daje im przewagę nad resztą plemienia. Są w posiadaniu wiedzy na temat świata, życia i ludzi, której inni mogą im tylko pozazdrościć. I chyba w tym tkwi cała magia.

Magdalena Majchrzak

About the author
Magda Majchrzak
Studentka prawa, za najważniejsze prawa uznająca zdrowy optymizm i zdrowy rozsądek. Między kodeksami lubiąca przemycić literaturę piękną oraz książki o tematyce historycznej. Dużo podróży, dużo historii, dobrej kuchni, muzyki i wszelakiej aktywności. Ale przede wszystkim tworzenie własnych tekstów, gdzie jest dopiero na etapie raczkowania. Szuflada pozwala rozwinąć jej skrzydła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *