Łza dla cieniów minionych

Po raz kolejny nadchodzi dzień, w którym sprawy bieżące, codzienne radości i smutki schodzą na plan dalszy. Dzień, który przypomina nam, jak krótkie jest życie, jak ulotne są chwile. Przecież jeszcze niedawno kogoś znaliśmy, słuchaliśmy, jeszcze jego twarz jest w naszej pamięci, a już musimy zapalić świeczkę na jego grobie.

Trudno sobie wyobrazić, że nie usłyszymy już Gary Moore’a czy Amy Winehouse, nie zobaczymy już na scenie Krzysztofa Kolbergera  czy Ireny Kwiatkowskiej, nic nie wyreżyseruje Janusz Morgenstern, nie powstanie kolejny obraz Romana Opałki…

Świeżo w pamięci mam jeszcze tragiczne dwa weekendy, które zabrały w potwornych wypadkach Dana Wheldona i Marco Simoncellego, ale także katastrofę samolotu z hokeistami Lokomotiwu Jarosław oraz bezskuteczne trzymanie kciuków za „Ptysia”, Małgorzatę Dydek.

Można powiedzieć, że Święto Zmarłych to czas refleksji nad życiem swoim i swoich bliskich. Ale czyż oni wszyscy w pewien sposób nie byli naszymi bliskimi? W końcu ilu z nas drżało, wsłuchując się w magiczny głos gitary Gary Moore’a, w ilu domach zagościła „kobieta pracująca, która żadnej pracy się nie boi”, ilu z nas trzymało kciuki za dzielnego polskiego agenta J-23?

Wędrując wieczorem zakamarkami nekropolii można sobie odrobinę powspominać. Zastanowić się, kim byli Ci, których groby mijamy, kim były ich rodziny… Zapomnieć o tym, co na zewnątrz, o tym, jak próbuje się skomercjalizować nawet taki dzień (lampki na grobach wygrywające melodie – koszmar!) o całym tym blichtrze i przepychu… Lepiej zanurzyć się we własnych myślach.

Dla mnie nieodmiennie ten dzień kojarzy się z trzema piosenkami z czasów, kiedy muzycy umieli grać, wokaliści śpiewać a tekściarze pisać. Choć akurat te piosenki powstały z głębi serca – może dlatego tak wzruszają. To „51” TSA, „Łza dla cieniów minionych” Kata oraz „Zapal świeczkę” Dżemu. Trzy kawałki, które słucham każdego pierwszo listopadowego dnia.  A w tym roku wyjątkowo dołączą „Przeżyj to sam” Lombardu i „Dorosłe dzieci” Turbo. Znacie? Znacie, znacie… W tym roku pożegnaliśmy również autora tekstów tych przebojów – Andrzeja  Sobczaka.

Ze światem muzyki, teatru czy filmu jesteśmy związani od lat i każde odejście znanej osoby do lepszego (oby) świata odczuwamy jak stratę kogoś bliskiego. Stąd biorą się tysiące zniczy przed domami, czy setki tysięcy wpisów kondolencyjnych.

I choć większość robi to za pomocą coraz bardziej popularnego Facebooka nadal są osoby, które – zgodnie z tradycją – idą na cmentarz i zapalają małą, skromną świeczkę za dusze tych, których nie dane nam będzie już spotkać.

Robert Rusik

About the author
Robert Rusik
Urodził się w 1973 roku w Olkuszu. Obecnie mieszkaniec Słupcy, gdzie osiedlił się w 2003 roku. Pisze od stosunkowo niedawna, jego teksty publikowały „PKPzin”, "Kozirynek", "Cegła", "Szafa", „Szortal”. Ma na koncie kilka zwycięstw oraz wyróżnień zdobytych w różnych konkurach literackich (organizowanych m.in. przez portale Fantazyzone, Erynie, Weryfikatorium, Apeironmag, Szortal i inne), w tym prestiżową statuetkę „Pióro Roku 2009” przyznaną przez Słupeckie Towarzystwo Kulturalne. Przeważnie pisze fantastykę, choć zdarza mu się uciec w inne rejony literatury. Od 2010 roku felietonista Magazynu Kulturalnego „Apeiron”, od lipca 2011 także „Szuflady”. W 2012 roku ukazał się jego ebook „Isabelle”. Prywatnie szczęśliwy mąż oraz ojciec urodzonego w 2006 roku Michałka i urodzonej w 2012 roku Oleńki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *