Lotnisko w Monachium – Greg Baxter

1229_99905741229Greg Baxter (ur. 1974) ma w swoim dorobku trzy powieści. Jedna z nich – „Lotnisko w Monachium” przetłumaczona została na j. polski i wczesnym latem 2015 ukazała się nakładem wydawnictwa Czwarta Strona. Akcja powieści rozgrywa się, jak wskazuje tytuł, na lotnisku w Monachium – drugim największym w Niemczech i dwudziestym siódmym na świecie, przez które każdego roku przewija się ponad czterdzieści milionów osób. Narrator to mężczyzna w średnim wieku. Wraz ze starym ojcem oraz urzędniczką amerykańskiego konsulatu, przydzieloną do sprawy, oczekuje na wydanie zwłok swojej siostry Miriam, która zagłodziła się na śmierć.

Alexander, konsultant ds. marketingu przyjeżdża do Niemiec z Londynu, w którym mieszka od przeszło dwudziestu lat. Jego ojciec, ze Stanów Zjednoczonych, gdzie po śmierci żony mieszka sam. Śmierć Miriam staje się dla tych dwojga pretekstem do spotkania po latach. Ojciec i syn stając ze sobą twarzą w twarz niewiele mają do powiedzenia, a ich próby nawiązana jakiejkolwiek relacji wydają się być dziwne i nienaturalne.

Miriam od lat mieszkała w Berlinie. Pracowała, czytała książki, słuchała radia i oddawała się domowym rytuałom, lecz czyniła to bezwiednie, a jej życie pozbawione było prawdziwej pasji i związanej z nią determinacji czy poświęcenia. Nie miała też żadnej bliskiej osoby. Narrator wspomina ostatnie spotkanie z siostrą, do którego doszło na dziewięć lat przed jej ostatecznym odejściem: Była chorobliwie chuda, z pewnością nie była zdrowa ani fizycznie, ani pod żadnym innym względem, a ja nigdy później nie zadałem sobie trudu, by dowiedzieć się jak się czuje (s. 94). Ojciec kobiety także nie znał córki jako osoby dorosłej. Nie widział powodu, aby się do niej do niej zbliżyć, albo nie wiedział w jakim sposób można tego dokonać: Mojego ojca, rzecz jasna, w ogóle nie obchodziły rzeczy Miriam. Przed dwudziestu laty nie zadał sobie trudu, żeby cokolwiek ocalić, a teraz nic go nie łączyło z kobietą, którą stała się Miriam, ani tym bardziej z posiadanymi przez nią przedmiotami. Chciał zobaczyć jej mieszkanie, ale tylko raz, i ani on, ani ja nie potrafilibyśmy zdefiniować powodu, dla którego zapragnął to zrobić (s. 136). Ostatni raz widział córkę dwadzieścia lat przed jej śmiercią, kiedy spotykali się we trójkę na pogrzebie matki. Jak widać, znów śmierć i ostateczne pożegnanie stały się jedynym pretekstem do spotkania ludzi, którzy być może powinni być tymi najbliższymi.

Sam narrator jest człowiekiem zagubionym. Czuje się uwięziony w świecie symboli, z których nie ma ucieczki ani wyzwolenia. Nie czuje, że posiada jakąś prywatność, definiowaną przez niego jako język zrozumiały tylko jemu samemu. Czytając, zawsze sporządza notatki, żeby nie zapomnieć treści. Jednak po ich zrobieniu w zasadzie nic z nimi nie robi i już do nich nie wraca, tak jakby w momencie zetknięcia się z informacją musiał się czegoś przytrzymać. Jest niepewny. Czuje ból i głód, wzmagające wraz z przedłużającym się czasem przypominania sobie zdarzeń i schodzenia w głąb siebie. Czuje też pustkę i rozmyśla o przemijaniu i rozkładzie: rozkładzie nie tylko w sensie fizyczny, wywołanym przez upływ czasu i fizjologię, ale także przez pamięć: moje ciało składało się ze wszystkiego, co pamiętałem (s. 97).

To, co najbardziej uderza w „Lotnisku w Monachium” to nieprawdopodobna samotność bohaterów, która w dużej mierze jest przez nich nieuświadomiona i traktowana dość bezwiednie, (może) jak coś nieodłącznego od współczesności. To, co jest uświadamiane, co czytelnik ma okazję poznać śledząc tok myślenia narratora, to ból i głód. W powieści Baxtera spotykamy się z ludźmi, którzy im są sobie bliżsi tym bardziej nie umieją ze sobą rozmawiać. Ludzie, których dręczy samotność i pragnienie, ale którzy nie wiedzą co i jak mogliby z tym zrobić. Są bowiem na to za bardzo zamknięci w swoich własnym mikroświatach, które być może (tak naprawdę) wcale nie są ich własnymi światami, a bardziej zrodzonym przez współczesność stylem życia, w którym jest coraz mniej miejsca na jakiekolwiek bliskie relacje. Mnóstwo tu szczegółów, zarówno w opisie własnych wewnętrznych przeżyć, jak i otaczającej rzeczywistości. Dominuje szarość, izolacja i oddzielenie od reszty świata. Trochę tak właśnie jak na lotnisku w zimowy dzień spowity gęstą mgłą.

Dorota Słapa

Autor: Greg Baxter
Przekład: Jędrzej Polak
Tytuł: Lotnisko w Monachium
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Ilość stron: 318
Ocena: 5/5

About the author
Dorota Słapa
Dorota Słapa. Rocznik 1984. Iranistka z wykształcenia i zamiłowania. Absolwentka Wydziału Orientalistycznego UJ. Doktorantka historii Iranu na Uniwersytecie Teherańskim. Tłumaczka języka perskiego. Skoncentrowana przede wszystkim na współczesnej literaturze perskiej, którą pragnie przybliżać polskiemu czytelnikowi. Jej przekłady ukazały się m.in. w „Biuletynie Iranistycznym” (nr.1/2010) oraz na stronach: www.literaturaperska.com i www.artpapier.com Artykuły poświęcone twórczości irańskich pisarek, takich jak: Zoja Pirzad, Fariba Vafi i Goli Taraghi publikowała m.in. na perskojęzycznej stronie: www.antropology.ir oraz w „Oriencie” nr.1(13)2013. Obecnie pracuje nad przekładem zbioru opowiadań "My jesteśmy tutaj” autorstwa kurdyjskiego pisarza, Beroża Akreji. Pisze poezje po persku i po polsku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *