Londyn w czasach Sherlocka Holmesa – Krystyna Kaplan

londynNa pewno czytelnicy „Sherlocka Holmesa” i fani powieści Dickensa mają dwa różne obrazy wiktoriańskiego Londynu – i trudno się temu dziwić. Patrzą po prostu z różnej perspektywy. Zawsze inaczej widać sprawy z okien bogatego domu, a inaczej z ulicy. Pełen obraz wymaga pokazania miasta ze wszystkich stron. Dlatego biorąc do ręki album „Londyn w czasach Sherlocka Holmesa”, spodziewałam się jakiejś przekrojowej publikacji. Tymczasem otrzymałam przepięknie wydany i ozdobiony unikatowymi fotografiami, ale dość powierzchowny przegląd ówczesnej „kroniki towarzyskiej”. Można powiedzieć nawet, że jednostronny przewodnik po ówczesnych celebrytach z pierwszych stron gazet.

Królowa, wyższe sfery, artyści, ewentualnie przemysłowcy – oto główny wątek albumu. Robotnicy, nędzarze – im poświęcono raptem kilka zdawkowych linijek tekstu. Bez końca za to rozpisano o się zwyczajach dworu królewskiego, etykiecie damy i dżentelmena oraz cierpieniu sufrażystek, żądających prawa wyborczego dla kobiet. Nie bagatelizując bynajmniej ich wkładu w historię najnowszą, warto przypomnieć, że sufrażystkami były kobiety wyłącznie ze sfer wyższych bądź artystycznych. Robotnice, ekspedientki, służące (często dziewczynki bezceremonialnie kupione od rodziców), a nawet właścicielki małych sklepików i straganów zwyczajnie nie miały czasu, sił ani ochoty bawić się w ruch wyzwolenia. Bardziej niż prawa wyborcze przydałoby się im trochę czasu dla siebie, ale go nie miały. O ich ciężkim życiu jednak nie napisano i nie zilustrowano go. Krótkim tekstem, sprowadzającym się do opisania jednego przypadku, zbyto kwestię szerzącej się wśród nieletnich dziewcząt prostytucji, do której popychał je głód i nędza, a przecież i ona jest udokumentowana wieloma dagerotypami, które można by wykorzystać. Rozdział o filantropijnym kształceniu ubogich dzieci powstał chyba tylko po to, by upamiętnić zajmującego się tym arystokratę. Zamiast napisać reportaż o niesławnych „domach pracy”, prawdziwych obozach koncentracyjnych dla najuboższych, gdzie rozdzielano rodziny i odzierano biedaków z człowieczeństwa, autorzy albumu woleli opisywać jubileusz królowej Wiktorii czy rytuał wejścia debiutantki w życie towarzyskie.

Autorzy albumu unoszą się nad sukcesami naszej rodaczki, Heleny Modrzejewskiej, nie dostrzegając tego, że ówczesne teatry i teatrzyki były przez socjetę postrzegane niemal jak burdele, którymi zresztą w istocie były. Aktorki sprzedawały się podczas martwych sezonów, a poza nimi też miewały kochanków, którzy je utrzymywali – z powodu biedy, nie dlatego, że były rozwiązłe. Takich jak Modrzejewska, które nie musiały tego robić, można by zliczyć na palcach jednej ręki. Odwiedziny Cypriana Kamila Norwida czy Piłsudskiego w tym mieście nie miały dla Anglików żadnego znaczenia. Nie znali poety, polski mąż stanu zaś był im obojętny. Więcej pojęcia mieli o Josephie Conradzie, jednak tylko nieliczni wiedzieli o jego polskich korzeniach. A w końcu ta książka miała chyba być o Londynie w czasach Holmesa, nie o Londynie w kontekście jego polskich gości. Przeciętnego mieszkańca tego miasta nic oni nie obchodzili, prawdopodobnie nawet nie wiedział, że istnieją – może poza wspomnianą wcześniej Modrzejewską. Mieliśmy z tego albumu dowiedzieć się czegoś więcej o Londynie i londyńczykach, nie o Polakach odwiedzających stolicę Wielkiej Brytanii. A skoro o londyńczykach, to o życiu wszystkich warstw społecznych, nie tylko tych uprzywilejowanych, których członkowie stanowili przecież niewielki procent populacji. Poświęcanie im niemal całego albumu, od pierwszych jego stron, to doprawdy nieporozumienie, choć zgadzam się, że zdjęcia pięknych dam i eleganckich pałaców są milsze dla oka niż dagerotypy straganiarek i domów noclegowych. Lepiej też czyta się kodeks eleganckiego dżentelmena czy opowieść o tym, że w tamtych czasach dzieci karano śmiercią na równi z dorosłymi – na przykład za kradzież kawałka chleba bądź zabawki. Owszem, wspomniano o publicznych egzekucjach, ale bez szczegółów. Przemilczano, że w ogóle karą śmierci szafowano bez umiaru, szczególnie gdy podsądnym był jakiś biedak. Nikomu nie zależało na jego życiu. Mógł sobie być niewinny, ale jeśli skargę przeciw niemu wniósł „porządny obywatel”, to powinien od razu pożegnać się z tym światem. O tym nie napisano, skupiając się w zasadzie tylko na sztandarowej sprawie Kuby Rozpruwacza.

Te uwagi nie powinny jednak przesłonić faktu, że album jest wyjątkowo pięknie wydany i zawiera wiele unikatowych zdjęć, które trudno byłoby znaleźć gdzie indziej. O takich książkach mówi się, że to przede wszystkim bibelot – coś, co można z dumą postawić na półce, takie jest piękne i eleganckie.

Luiza Dobrzyńska

Tytuł: Londyn w czasach Sherlocka Holmesa
Autor: Krystyna Kaplan
Liczba stron: 304
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy PWN

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *