Lekcje z pingwinem – Tom Mitchell

Michell_Lekcja z pingwinem_mNiecały rok temu lawina błotna w Kolumbii zabiła 59 osób. Najbardziej pamiętnym obrazkiem z tej tragedii nie były jednak zniszczone domy czy ciała ofiar, ale dramatyczny amatorski film z pewnej akcji ratunkowej. Kilku policjantów zobaczyło psa niesionego prądem błotnej rzeki. Po chwili zawahania jeden z nich rzucił się do wody i wyciągnął zwierzę na brzeg. Teoretycznie bohaterski wyczyn autora książki powinien być rozpatrywany na równi z opisanym powyżej wydarzeniem. Teoretycznie, ponieważ jest coś w samym sposobie opowiadania, co może drażnić współczesnego czytelnika.

Dwudziestotrzyletni Brytyjczyk Tom Mitchell przechadzał się plażą w urugwajskim kurorcie Punta del Este w roku 1976. Następnego dnia miał wrócić do Argentyny, gdzie pracował w szkole z internatem. Wyjazd do tak odległego kraju był dla chłopaka czymś naturalnym. Jego matka wychowała się w Singapurze, a krewni pochodzili z różnych części Imperium Brytyjskiego, podróże były zatem jego przeznaczeniem. Autor wspomina o tym z pewną nostalgią, kompletnie ignorując ciemną stronę kolonizatorstwa. Podobną ignorancją wykazuje się Mitchell, opisując naukę języka, mającego przydać mu się w ewentualnych przenosinach do Ameryki Południowej – nie sprecyzował, czy chodzi o hiszpański czy portugalski – a także rozmawiając z Argentyńczykami o Falklandach – kiedy utrzymuje, że nie mają oni prawa do wysp, ponieważ przed nimi ktoś już tam mieszkał. Ten stosunek do kultury latynoskiej zahacza o orientalizm – chociaż geograficznie to Argentyna jest bardziej na zachodzie – a samego bohatera stawia w roli białego zbawcy, świadomego własnej wartości oraz przeświadczonego o wyższości nad tubylcami. Co nie znaczy, że można odmówić mu wiedzy życiowej, bohaterstwa czy humoru. Przedstawiająca wydarzenia z lat 1976–77 książka pisana jest z dzisiejszej perspektywy, zatem jedynie część odpowiedzialności za prezentowany w niej światopogląd można zrzucić na wychowanie autora. Należy jednak pamiętać, że adresat „Lekcji z pingwinem”, czyli młody, głodny przygody człowiek, raczej nie zaprzątał sobie głowy poprawnością polityczną.

Kiedy Mitchell przechadzał się urugwajską plażą, jego oczom ukazała się mała katastrofa biologiczna, która kosztowała życie kilkadziesiąt pingwinów. Pchany przeczuciem chłopak udał się w głąb plaży, podążając śladem wycieku ropy. Kątem oka zauważył ruch – jeden z pingwinów, leżąc na brzuchu, walczył o życie. Nie myśląc za wiele, bohater książki rzucił się mu na ratunek. Jak zapewne wie każdy, kto podjął się próby ratowania dzikiego zwierzęcia – pingwin nie był skory do współpracy. Nawet zagrożone zwierzęta domowe w pierwszym odruchu traktują człowieka jako zagrożenie. Ten człowiek jednak nie dał za wygraną, złapał pięciokilogramowego pingwina za nogi i zaniósł do swojego pokoju. W bidecie obmył zwierzę, które rzeczywiście na początku próbowało się bronić, ale dość szybko zorientowało się, że nic mu nie grozi. Kiedy „porywacz” z ogromnym wysiłkiem wyczyścił piórka ptaka, a potem jeszcze go nakarmił, pingwin wiedział, że trafił na kogoś wyjątkowego. Do tego stopnia, że nie chciał wrócić do wody i Mitchell zmuszony był przemycić go ze sobą do Argentyny.

„Lekcje z pingwinem” to ciepła, wesoła opowieść. Czyta się ją szybko i przyjemnie, chociaż mnie osobiście drażnił jej antropocentryczny charakter – autor zapomina, że to pingwin czyni tę historię interesującą, a nie on sam czy jego znajomi. Ponieważ cała rzecz działa się w latach siedemdziesiątych, raczej nie ma sensu się zastanawiać, czy Mitchell nie zrobiłby lepiej, od razu kontaktując się z jakąś fundacją lub ogrodem zoologicznym. Stosunek do zwierząt był wtedy inny, a i wiedza o nich nie tak rozwinięta jak obecnie. Skoro nawet teraz niektóre psy spędzają całe swoje życie przypięte do bud, króliki w sklepach zoologicznych przechowywane są w ciasnych klatkach, a rybki wpadają na siebie w małych akwariach, trudno mieć pretensje do chłopaka, że zrobił z pingwinem to, co uważał za słuszne. Zwierzę wydawało się szczęśliwe, nie było zatem sensu ingerować w to szczęście. Tym bardziej, że ptak cieszył się ogromną sympatią mieszkańców internatu i pomógł kilku biednym argentyńskim chłopakom. Sam finał historii jest jednak niesatysfakcjonujący. Mieszkanie z pingwinem musiało być czymś niesamowitym i trochę szkoda, że autor nie do końca wykorzystał potencjał tego przeżycia.

Łukasz Muniowski

Tytuł: Lekcje z pingwinem
Autor: Tom Mitchell
Tłumaczenie: Łukasz Małecki
Liczba stron: 286
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

About the author
Łukasz Muniowski
Doktor literatury amerykańskiej. Jego teksty pojawiały się w Krytyce Politycznej, Czasie Kultury, Dwutygodniku i Filozofuj. Mieszka z kilkoma psami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *