Lament Trachinek nad umierającym, boskim Heraklesem

 

Nie uratuje króla liczne wojsko ani wojownika nie ocali wielka siła.
W koniu zwodniczy ratunek i mimo wielkiej swej siły nie umknie*

Chór Trachinek z miasta Trachiny, lament nad ciałem dumnego wojownika odprawia. Na stosie płonącym, z gałązek dębowych i męskich oliwek uwitym, go złożono; na szczycie Pyre, wśród gór Oite, co z kipiącymi źródłami termopilskimi sąsiadują.
Hyllos Heraklida: Ku czci i chwale wiecznej, niezrównanego wojownika, męża mej matki i ojca mego, Heraklesa, Trachinki ze śpiewów swoich ofiarę składają.

Chór Trachinek: Mężem był potężnym, z Alkmeny zrodzonym. Przez podstępnego Zeusa Kronidę spłodzonym, gdy tamten za męża jej – Amfitriona, się podał. Już w kolebce dusił wężowe pyski, taką siłą ten chłopiec dysponował! Nie straszne mu były ni lew, ni Hydra, ani pogoń za łanią kerynejską, choć gniew srogiej Artemidy go ścigał. We krwi Hydry swe strzały umoczył, by wrogów razić nimi śmiertelnie. Tak, by przeciwników skuteczniej gromić.

W niewolę tchórza, króla Tirynsu i Myken, oddany, co gdy Heraklesa się spodziewał, w beczkę swe ciało wkładał, ochrony w niej upatrując. Za Hery sprawą – więzień króla Eurysteusa dwanaście prac w tyleż samo lat wykonał, odwagą, siłą i sprytem się wykazawszy. Niczym dla niego były konie ludojady, bądź utarczki z Hippolitą-Antiope, co dumna pasa swego mu oddać nie chciała. U syna Heliosa, Augiasza leniwego, swą pracę wykonał rzetelnie, nurt Alfejosu na gnój obór skierowawszy, lecz zapłaty za niewdzięczny znój nie otrzymał. Potężnym wojownikiem był Zeusowy syn, Herakles mężny. Nie straszne mu były i ptaki stymfalijskie, i woły Geryona, co z nimi pół świata przemierzył, rydwanem Heliosowym nie wzgardziwszy. Nie koniec to przygód Heraklesowych, nie koniec! Jemu to wolność od orła i kajdan zawdzięcza Prometeusz – stwórca i zbawca słabej ludzkości. Bohater i dzika groźnego upolował, i jabłka z Hesperyd ogrodów sprytem uzyskał, samego Atlasa o pomoc upraszając, ziemię za niego w tym czasie dźwigać oferując.

Tezeusz: Lecz to nie koniec przygód Herosa przesławnego!

Chór Trachinek: – Psa, co trzy paszcze rozwierał na niego, Cerbera z Hadesu, do Myken poprowadził, za łeb go chwyciwszy i nie puściwszy, aż Eurysteusowi przed oblicze postawił, tym samym kończąc swoją niewolę. Herakles winy swoje względem synów i żony Megary, którzy z rąk jego gwałtownych zginęli, tymi pracami odkupił.

Duch Ifitosa: Siłą swą i nadludzkim dziełem rozochocony heros nie spoczął, dopóki rachunków nie wyrównał zaległych, z przebaczenia i wspaniałomyślności zrezygnowawszy. Jego upadek w tym miejscu się rozpoczął. Wątpliwej doznałem przyjemności, gdy go spotkałem. Stało się to, gdy klacze Eurytosowi – odszukać się ofiarowałem, a trop do stajni Heraklesa mnie zaprowadził. Złodziej ten, zaraz gdy tylko się dowiedział, że go przejrzałem, życia mnie pozbawił. Gdy klacze porywał, zemścić się na niedoszłym teściu próbował, bo ten mu obiecanej wcześniej córki – Jole za żonę mu nie oddał.

Po kłótni z Apollem, bo takiej nierozwagi również się dopuścił, na niewolę został skazany, tym razem pod jarzmo kobiety. Wpadł w oko królowej Omfale. I przez nią wykupiony, później przygodami i niezwykłymi czynami na jej ziemiach dokonanymi się wsławił. Ona z wdzięczności syna Lamnona mu zrodziła.

Chór Trachinek: Jego koniec się zbliżał, lecz Herakles niezłomny śmierci się nie bał!

Tezeusz: Czegóż miał się on lękać, jeśli jego boski ojciec mu obiecał, że nigdy z ręki żywych nie zginie?!

Chór Trachinek: Lecz mściwa dusza, przed cieniami, tak łatwo nie umknie!

Duch Ifitosa: Myśl o zemście wyrocznią herosa się stała i oczy mu przekrwiła, gdy gniew w niego wstąpił okrutny. Powiodła się zemsta na niewdzięcznym Augiaszu i na jego synach, i mieście królewskim Elidzie. Na Neleusie, co ongiś oczyścić go nie chciał, też odwet straszliwy Herakles przedsięwziął – i na nim, i dzieciach jego! Nie ma takiego, kto by odkupił krew jedenastu książąt na Pylos, przez Heraklesa wylaną!
Chór Trachinek: Koniec, koniec się jego zbliżał, wielkimi już krokami!

Duch Ifitosa: Gdy strącił mnie ongiś ze skały, podążył pod mury Ochalii, gdzie palił, burzył, rabował. Bo Eurytos mu obiecanej Jole, córki swej ukochanej, dać nie chciał. I zginął Eurytos z ręki herosa porywczego, który tym samym gniew bogów na głowę swą wreszcie ściągnął.

Chór Trachinek: Bo krew przelaną i łzy odkupić trzeba!

Duch Ifitosa: Gdy zemsty na wszystkich dokonał sromotnej, o żonę ubiegać się począł, o rękę Dejaniry postarał. Jednakże zły los prześladować go zaczął. I tak na uczcie weselnej podczaszego niechcący zgładził, tym samym na wygnanie siebie i żonę swoją skazując. Tułacza droga nad rzekę Ewenos ich zaprowadziła, gdzie jeden z centaurów – Nessos – z przenoszenia podróżnych się utrzymywał. Herakles w nurt wartki się rzuciwszy, na drugi brzeg się przeprawił, a żonę jego Dejanirę na grzbiecie swym Nessos przewoził. Gdy heros do brzegu przeciwległego zmierzał, krzyk Dejaniry ukochanej usłyszał. To centaur w jej stronę zaloty kierował. Natychmiast gniew Heraklesa dosięgnąć go musiał: zatruta strzała centaura nieokiełznanego dosięgła. Zanim padł, swą krew- zatrutą jadem martwej już Hydry lerneńskiej, z nasieniem swym zmieszać nakazał, by – eliksir -cudowny powstał, dzięki któremu Dejanira miłość małżonka swego utrzymać mogła.

Chór Trachinek: Serce kobiety przebiegłe do niecnych zamiarów przyznać się nie jest skore. Dejanira o niczym Heraklesowi nie wspomniała, magiczną miksturę ukryła. Nieświadoma już śmierć mu szykowała.

Tezeusz: O Jole przepięknej sobie przypomniawszy, w Eubei ofiarę dziękczynną Herakles gotował, w Trachinie zaś Dejanira, małżonka jego, z tęsknoty usychała.

Chór Trachinek: – Lichas, herold królewski, do Dejaniry z wiadomością przybył, by szatę czystą mężowi szykowała. Szata bielutka, utkana, gotowa już była, lecz gdy Dejanira o Jole, mężowskiej nałożnicy, się dowiedziała, szatę w miksturze centaura Nessosa zanurzyła.

Hyllos Heraklida: Przybiegłem do matki strwożony. Cóż ta kobieta ojcu memu uczyniła?! Ona niczego nieświadoma z lękiem w oczach dopytywała o trwogi mej przyczynę. Zaraz gdy prawdę jej powiedziałem straszliwą, nieszczęsna sztyletem się przebiła. Znieść myśli o winie swojej nie mogąc. Bo szata, którą dla męża naszykowała, nie do wierności go skłoniła, jeno na męki niewyobrażalne skazała, nieodwracalnie w skórę się wżerając.

Chór Trachinek: Heros cierpiąc nadludzko, o śmierci marzył, o uwolnieniu! Na drewnach go ułożono, lecz ognia nie było komu, rozpalić, nikt nie chciał!

Tezeusz: Przygodny pasterz przechodził obok i jemu ta chwała w udziale przypadła, on to wybawił herosa od męki, pochodnię do stosu przykładając.

Duch Ifitosa: Niebios wyroki niesprawiedliwe! Żyw heros. Herakles nie zginął! Stos pusty, a żagiew dymem zasnuta, dla oczu każdego śmiertelnika prawda została ukryta.

Chór Trachinek: Herakles podobno z bogami na Olimpie ucztuje, cierpieniem swe winy odkupiwszy. I teraz z wieńcem laurowym na skroniach pieści powabną Zeusa i Hery córę – Hebe. Pas złoty błyska na jego piersi i miecz w ręku złocisty heros dzierży. Leśne zaś dziki, lwy i niedźwiedzie zdobią jego tarczę bitewną, co wielką sławą jest okryta!

Tezeusz: Bohater ten mężny, co wsławił się w boju, na bogów nagrodę zasłużył!

Duch Ifitosa: Wybaczę mu, zatem, gdy tylko wyrwie z Hadesu dusze zabitych, co z ręki jego zginęli.

*Cytat z Psalmu 33

 

Maria Peszt 

About the author
Maria Peszt
przede wszystkim mama małej czwórki (Martynki, Miry, Michałka i Maksa); absolwentka iberystyki na UJ i studentka Studium Literacko-Artystycznego UJ. Uwielbia góry, las i łąkę. W wolnym czasie pisze baśnie, wiersze i opowiadania, śpiewa, maluje i szuka natchnienia w spotkaniach z przyjaciółmi i w historiach wyczytanych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *