Labirynt

Reżyseria: Jim Henson

Wszyscy lubimy bajki, choć niektórzy nie są dość dorośli, by się do tego przyznać. Czymże innym zresztą są filmy i seriale fabularne, nawet te najbardziej poważne czy brutalne? Pomijając dekorację są tym samym, co dziecięce opowieści, choć morał bywa w nich mniej widoczny. Jednak bezsprzecznie jest coś w tym, że bajki przeznaczone dla młodszej i najmłodszej widowni cieszą się też zainteresowaniem dorosłych. Czasem ukrywają oni to zainteresowanie, a czasem nie. Nic zatem dziwnego w tym, że istnieje duża grupa artystów, których celem jest wyłącznie twórczość adresowana do dzieci. Sami bawią się przy tym zbyt dobrze, by zrezygnować i zająć się „czymś poważniejszym”. Jednym z nich był nieodżałowany Jim Henson, twórca znanego na całym świecie „Mupet Show”. Reżyserował on też filmy pełnometrażowe, a niektóre z nich nie były związane z jego ukochanym kukiełkowym kabaretem. Jednym z takich filmów był baśń muzyczna „Labirynt”.

 

Czternastoletnia Sara musi w każdy sobotni wieczór zajmować się przyrodnim braciszkiem, podczas gdy jej ojciec i macocha idą na kolejne spotkanie towarzyskie. Nastolatka buntuje się przeciw temu obowiązkowi, nie lubi macochy i jest zazdrosna o to, że całe zainteresowanie otoczenia skupia się na małym Toby’m. W skrytości ducha wyobraża sobie, że jest odważną księżniczką, która toczy walkę z potężnym Królem Goblinów. Pewnego wieczoru, zniecierpliwiona kapryszeniem malucha, wypowiada życzenie, by gobliny zjawiły się i zabrały go ze sobą. Traf chce, że nieświadomie wypowiada dokładny tekst zaklęcia i dziecko znika. W jego pokoju pojawia się natomiast piękny i groźny Jareth, Król Goblinów, który oznajmia przerażonej Sarze, iż jej pragnienia zostały spełnione i powinna teraz wrócić do swych zabawek. Dziewczyna zdaje sobie nagle sprawę z tego, że w rzeczywistości bardzo kocha braciszka i chce go odzyskać. Ma na to trzynaście godzin. Po upływie tego czasu Toby zostanie zamieniony w goblina. Król Jareth zgadza się przenieść Sarę do naszpikowanego magicznymi pułapkami labiryntu, w którego środku leży jego zamek. Uprzedza jednak, że zrobi wszystko, by uniemożliwić jej wykonanie zadania. Początkowo wydaje się, że nastolatka nie ma w tej walce żadnych szans. Wkrótce jednak, zupełnie niespodziewanie, zyskuje sprzymierzeńców….

Scenariusz tej bajki dla małych i dużych dzieci nie jest szczególnie nowatorski. Bazuje na starym jak świat schemacie o zwycięstwie dobra nad złem, jednak przejście między czernią a bielą jest w nim płynne, nieostre. Nawet sam Jareth jest niejednoznaczny, raczej fascynuje niż przeraża. Choć porywa małego chłopca i zmusza jego siostrę do odbycia niebezpiecznej podróży, to jednocześnie dba o to, by dziecko się nie bało i jest wyraźnie zainteresowany Sarą. Próbuje zdobyć jej serce, oczarować ją, jednak dziewczyna jest zbyt czysta i niewinna, by można było użyć przeciw niej mrocznej magii. Zresztą Jareth chyba wcale tego nie chce, pragnie by dziewczyna pokochała go z własnej woli.

Odtwórcami głównych ról w filmie są młodziutka wówczas Jennifer Connelly i David Bowie, nie bez racji zwany Kameleonem Rocka. Jim Henson rozważał kilka kandydatur, jednak Bowie okazał się strzałem w dziesiątkę. Ten subtelny i wyrafinowany artysta o elfiej urodzie jest utalentowanym aktorem i wspaniałym muzykiem. Z postaci Jaretha uczynił prawdziwy majstersztyk – niebezpieczny i urodziwy mag zdaje się być naprawdę zjawiskiem z innego świata.

Chociaż w większości „aktorami” w tym filmie są kukiełki, nie odczuwa się ich obecności jako czegoś sztucznego. Twory Hensona są wyraziste, zróżnicowane, pełne ciepła i humoru. Sprawiają wrażenie stworzeń obdarzonych własnym życiem – coś, o czym twórcy współczesnych animacji komputerowych mogą tylko pomarzyć. Oglądając „Labirynt” łatwo zrozumieć, jak wielkim błędem jest „pójście na łatwiznę” ze strony takich wytwórni jak Disney czy Pixar, czyli opieranie się w filmach dla najmłodszych wyłącznie na animacji komputerowej. Ktoś zaczął to chyba rozumieć, bo studio Disneya podjęło ostatnio próbę wskrzeszenia sukcesu Muppetów, na razie jednak z miernym skutkiem. Zabrakło duszy tej produkcji – zmarłego przed laty Jima Hensona.

David Bowie wzbogacił „Labirynt” nie tylko swoim aktorstwem. Jest też autorem piosenek i w ogóle całej muzyki do tego obrazu. Muzyki – dodajmy – niezwykle pięknej i dopracowanej w każdym dźwięku. Ten świetny twórca jest perfekcjonistą, nie zaniedbał więc niczego. Ścieżka dźwiękowa filmu to perła sama w sobie. Większość piosenek śpiewa oczywiście sam Bowie, a robi to tak sugestywnie, że mimo woli zaczyna się wierzyć w jego nadprzyrodzone moce. Czymże zresztą innym, jak nie magią, jest muzyka? To wszystko sprawia, że film Hensona mogą oglądać wszyscy, mali, duzi i całkiem starzy. A ja polecam go z całego serca.

Ocena: 5/5

Tytuł oryginalny: Labyrinth

Muzyka: David Bowie

Obsada: David Bowie, Jennifer Connelly

Gatunek: bajka muzyczna

Rok produkcji: 1986

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

2 komentarze

  1. Pamiętam ten film z dzieciństwa. Wtedy – najbardziej podobały mi się animowane stwory, obecnie – bardziej cieszy obecność Bowiego w projekcie. Mam „Labirynt” na półce, na DVD. Kiedyś pokażę go dzieciom. Myślę, że będą kochać go równie mocno, co ja.

Skomentuj Stary_Zgred Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *