Księgi tajemne i tajemnicze

Wraz z wynalazkiem druku rozpowszechniła się znajomość ksiąg. Choć oczywiście szło to opornie, lud bowiem prosty czytać i pisać najzwyczajniej w świecie nie umiał. Jednak możliwość druku wielu egzemplarzy ksiąg spowodowała wysyp ludzi „uczonych w piśmie”. Oczywiście na początku szło to powoli i opornie, nieuchronny jednak był coraz większy i coraz szybszy rozwój czytelnictwa.

I choć dziś zdolność czytania nie jest czymś wyjątkowym, ale normalnym, podobnie zresztą jak dostępność wszelkich form literatury, to jednak istnieją księgi, których treść stanowi nadal zagadkę. Autorzy ich bowiem, jakby przewidując nastanie ery powszechnego dostępu do słowa pisanego, zadbali o to, by treści, które mają do przekazania nie były dostępne powszechnie. Ponieważ szyfry, stosowane choćby w średniowieczu, do najtrudniejszych nie należały, większość zaszyfrowanych ksiąg bez trudu odczytano. Większość…

Ale nie wszystkie.

Ciekawą pozycją jest taki choćby „Necronomicon”. Po raz pierwszy przewinął się przez niesamowicie mroczne opowiadania Philippa Lovecrafta, znamy nawet jedno zdanie z księgi: „That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die” (Nie jest umarłym ten, który spoczywa wiekami, nawet śmierć może umrzeć wraz z dziwnymi eonami). Necronomicon pojawia się w różnych opowiadaniach i powieściach, w filmach, muzyce i grach komputerowych. Jest symbolem tajemnicy, piekielną księgą, napisaną przez szalonego Araba. Na tak zwanych pchlich targach widziałem kilka wersji, tandetnie wydrukowanych lub skserowanych z czarno-białą, mroczną okładką i sprzedawanych niemalże spod lady. Paradoksem może zatem wydawać się niektórym fakt, iż księga taka w rzeczywistości nie istniała i jest jedynie wytworem mrocznych zakamarków umysłu Howarda Philippa Lovecrafta.

Jednak kolejna księga, o której chciałbym napisać, ponad wszelką wątpliwość istnieje. Istnieje i spędza sen z powiek wielu ludziom, choć bowiem powstała prawdopodobnie na początku piętnastego wieku, do dziś nie została odczytana. Manuskrypt Voynicha, bo o nim mowa, prawdopodobnie jest jakąś księgą alchemiczną lub podręcznikiem dla magów czy czarnoksiężników. Prawdopodobnie, bo tajemniczy szyfr w jakim została napisana oparł się próbom odczytania przez najwybitniejszych kryptologów. Co dziwniejsze, nie udało się zidentyfikować nie tylko treści, ale również i rysunków. Tylko kilka roślin, znajdujących się na stronach księgi istnieje w rzeczywistości. I choć zagadkę manuskryptu próbowano rozwiązać kilkakrotnie, za pomocą nieraz zupełnie fantastycznych hipotez,  nadal możemy powiedzieć tylko że wiemy, iż nic w tej sprawie nie wiemy.

Nieco mniej znanym, choc bardzo podobnym przykładem jest słynny „Kodeks z Rochończa”. Podobnie jak manuskrypt Voynicza spisany został w nieznanym, nieodczytanym do dziś języku. To, co przyciąga uwagę, to ilustracje. O ile kilka z nich wydaje się być znanych (np. ukrzyżowanie Chrystusa) o tyle duża część jest dość oryginalna. Mnóstwo symboli religijnych zarówno w rękach ludzi, jak i na dachach budynków może wskazywać na to, iż jest to jakaś księga religijna, może modlitewnik (do czego skłaniają się badacze). Czym jednak jest naprawdę i kto jest jej autorem? Nie wiemy…

Bywa i tak, że choć księga napisana jest zrozumiałym językiem, treści, które przekazuje wzbudzają kontrowersje i wątpliwości. Tak jak na przykład apokryficzna księga Henocha. I choć co trzeźwiejsi badacze wskazują na fakt, iż metafory użyte przez autorów wykluczają jednoznaczne interpretacje tekstu, wielu z czytających tę księgę jest przekonanych, iż opisuje ona kosmiczne podróże proroka Henocha. Co ciekawe, podobne legendy znajdujemy w mitach sumeryjskich i peruwiańskich. Czy zatem w starożytności latano w kosmos, czy są to tylko piękne niewątpliwie, ale tylko baśnie? Myślę, że każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Ja wątpliwości co do swojej wersji nie mam.

Oczywiscie to nie wszystkie zagadkowe i tajemnicze księgi, jedynie te, o któych często bywa głośno. Od czasu do czasu można usłyszeć o odnalezieniu tego „prawdziwego” Necronomiconu, o rozszyfrowaniu zagadki tajemniczych manuskryptów czy o znalezieniu dowodów na podóże w kosmosie (a nawet czasie) w starożytności. I dopóki zagadki te nie zostaną jednoznacznie rozwiązane, pojawiać się będą ochotnicy przekonani, że to właśnie im się uda odkryć sekrety. Na razie tajemnicze księgi wychodzą zwycięzko z pojedynków z najtęższymi mózgami i – od niedawna – komputerami. Czy kiedyś uda się je znaleźć, odczytać, zrozumieć?

Robert Rusik

About the author
Robert Rusik
Urodził się w 1973 roku w Olkuszu. Obecnie mieszkaniec Słupcy, gdzie osiedlił się w 2003 roku. Pisze od stosunkowo niedawna, jego teksty publikowały „PKPzin”, "Kozirynek", "Cegła", "Szafa", „Szortal”. Ma na koncie kilka zwycięstw oraz wyróżnień zdobytych w różnych konkurach literackich (organizowanych m.in. przez portale Fantazyzone, Erynie, Weryfikatorium, Apeironmag, Szortal i inne), w tym prestiżową statuetkę „Pióro Roku 2009” przyznaną przez Słupeckie Towarzystwo Kulturalne. Przeważnie pisze fantastykę, choć zdarza mu się uciec w inne rejony literatury. Od 2010 roku felietonista Magazynu Kulturalnego „Apeiron”, od lipca 2011 także „Szuflady”. W 2012 roku ukazał się jego ebook „Isabelle”. Prywatnie szczęśliwy mąż oraz ojciec urodzonego w 2006 roku Michałka i urodzonej w 2012 roku Oleńki.

komentarz

  1. Jest jasne, ze te ksiegi nie beda odczytane. Bo aby to zrobic, trzeba byc najpierw tym ” magiem ” i znac uzyte w tych ksiegach metafory a nie gimnastykowac sie z porownywaniem do czegos znanego.
    Wiec mozna spokojnie spac, jak i nic kiedys nie zrobiono tak i nic sie dalej ne stanie. Poza oczywiscie zaszufladkowaniem ksiag do jakiejs idiotycznej kategori.

Skomentuj Andreas Wawrzun Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *