Indianie z powieści Karola Maya po śmierci udawali się do Krainy Wiecznych Łowów, by tam swobodnie przechadzać się po preriach. Część indiańskich plemion wierzyło w życie pozagrobowe, jednak nie wiązało się z to z obrazem przedstawionym w tej książce. Nie wierzyli w raj, a sama śmierć była synonimem smutku i żałoby, a także rodziła wiele obaw.
Zmarłego traktowano z najwyższym szacunkiem i ostrożnością. Przedmioty do niego należące należało jak najszybciej usunąć – najlepiej poprzez spalenie. Niektóre plemiona nie przebierały w środkach – nie wystarczało im samo pozbycie się rzeczy. Namahowie woleli po prostu porzucić dom, a Indianie Mohave i Juma – spalić go.
Oczywistym się wydaje, że każde plemię miało inny sposób pochówku. Na przykład ludy prerii najpierw oddzielały ciało zmarłego od kości, czego dokonywali specjalni członkowie społeczności, następnie zwłoki umieszczano na odpowiednim rusztowaniu, wystawiając je w ten sposób na działanie słońca, wiatru i ptactwa. Plemię Luiseno w Kalifornii poddawało ciała kremacji, wierząc, że w ten sposób uwalniają duszę, która wtedy może swobodnie poszybować ku Drodze Mlecznej. Hopi sytuowali ciało w pozycji siedzącej twarzą zwrócone ku wschodowi, otaczali darami i zakopywali. Indianie Koyukon z Alaski budowali dla zmarłego specjalny domek – odnawiany każdej wiosny – w którym zostawiali ciało. Starych cmentarzysk strzegły duchy nazywane wanagi, czyli „rzeczy z cienia”. Żywi wystrzegali się tych miejsc.
Reinkarnacja
Niektóre z plemion wierzyły w reinkarnację. Według z jednej opowieści Kwakiutlowie byli bliscy osiągnięcia nieśmiertelności. Przybyli na ziemię z zamiarem przekazania tego wspaniałego daru, jednak nie udało im się to z powodu małej ptaszyny, która lubiła budować gniazda na grobach. Próbowali przekonać stworzenie, by pogodziło się z tymczasową śmiercią człowieka. Ludzie mieli wracać po czterech dniach, ale ptaka takie rozwiązanie nie zadowalało, gdyż nie chciał budować swego domu na okres czterech dni, by potem zaczynać od nowa. Więc przodkowie postanowili umrzeć naprawdę. Ale dla nich słowo „naprawdę” nie oznaczało „na zawsze” Po swojej śmierci zobaczyli z nieba opłakujące ich na ziemię plemię Kwakiutlów. Sceny, które oglądali, były tak wzruszające, że przodkowie rozpłynęli się w kropelki krwi. Krew ta spadła deszczem na ziemię, wpadając do ust śpiących kobiet, które stały się brzemienne. Przodkowie odrodzili się jako małe dzieci. W ten sposób wykonali swój plan – ciągłość życia została zachowana. Odtąd mimo że ludzie umierają, powracają do życia jako nowonarodzone dzieci.
Upiorna Chata
Przez tereny łowieckie w górach Adirontack wędrowali myśliwi z plemienia Onondagów. Sędziwy Indianin i jego córka z mężem odłączyli się od grupy, zostawiwszy dziecko przy wuju. Gdy zapadła noc, postanowili nie rozbijać obozu, ponieważ na pobliskim wzgórzu odnaleźli starą chatę. Rozpalili ognisko, zjedli kolację i spokojnie ułożyli się do snu. W nocy, gdy ognisko przygasło, małżonkowie przebudzili się i spostrzegli, że stary Indianin leży na pryczy cały zakrwawiony. Był martwy, miał rozszarpaną twarz, a ciało we krwi. Przerażeni po chwili dostrzegli, że na nieboszczyku siedzi kościotrup. Wówczas żona powiedziała głośno do męża: „chce mi się pić, pójdę do źródła”. A po jakimś czasie mąż rzekł niby do siebie: „coś długo nie wraca, pójdę jej poszukać”. W ten sposób wydostali się ze śmiertelnej pułapki i pobiegli do obozu współplemieńców, ścigani przez upiora. Ostatkiem sił dotarli do ogniska i padli wyczerpani. Następnego dnia myśliwi odnaleźli w chacie ludzkie szczątki, wskazujące na to, że pochówku zmarłego zaniechano. Onondagowie podłożyli pod dom ogień, a kiedy dach zapadł się z hukiem, z płomieni wyskoczył lis o ognistych ślepiach i umknął do lasu. Od tej pory plemię to żegna swych zmarłych poprzez spalenie na stosie.
Kraina bez powrotu
Indianie często wyobrażają sobie ludzką duszę jako tchnienie wiatru. Po śmierci jedna dusza udaje się do krainy duchów, a druga pozostaje w pobliżu ciała zmarłego, przynajmniej póki doczesne szczątki nie rozsypią się w proch. Kraina, w której przebywają dusze zmarłych, jest jednym z wielu światów równoległych do świata żywych. Światy te nigdy się nie krzyżują, więc nikt, oprócz świętych ludzi – szamanów, nie może się tam dostać.
Płacząca kobieta
Kwakiutlowie opowiadają o pewnej nierozważnej kobiecie z klanu Koskimo, która po pogrzebie ojca nie ustawała w płaczu. Czwartego dnia jakiś głos wezwał ją pod ziemię. Niektóre duchy uchy mieszkają w czterech domach – ziemniakach wkopanych jedna pod drugą. Najpierw płaczącą kobietę zaprowadzono do domu o nazwie Świerkowe Igły. W środku stara kobieta warzyła przy ognisku strawę i zaprosiła przybyłą do posiłku. Dziewczyna już wyciągała rękę po swoją porcję, gdy wszedł jakiś obcy przybysz i nakazał jej natychmiast udać się do kolejnego domu o nazwie Czerwień Na Korze. Stara kobieta wytłumaczyła Płaczącej, że nie może ona zlekceważyć zaproszenia. Podkreśliła przy tym: „Oni są wyżsi od nas rangą”. W drugim domu sytuacja się powtórzyła. Tym razem zaproszenie skierowano z domu o nazwie Miejsce Ujścia Ukazane Na Ziemi. Ale i tu oderwano kobietę od pierwszego kęsa, zapraszając do wyższych rangą w domu Skąd Nigdy Się Nie Wraca. Tu dostrzegł ją opłakiwany ojciec, skarcił i kazał wracać do żywych. Wezwał inne duchy, by wraz z nim odprowadziły Płaczącą na ziemię. Indianie znaleźli nierozważną kobietę, leżącą bez zmysłów pod grobowym niebem. Dlatego też większość plemion wystrzega się przed jawnego okazywania rozpaczy po śmierci bliskiej osoby, a żałobę nosi w sercu.
Magdalena Majchrzak