Kraina Ciemności i japońskie kobiety

Nazwę „Japonia” można przełożyć na język polski jako „Kraj Wschodzącego Słońca”. Innym popularnym i romantycznym określeniem jest „Kraj Kwitnącej Wiśni”. Sintoiści nazwali jednak swą ojczyznę „Krajem Tysiąca Bogów” i jest to miano niezwykle trafne.

W tradycyjnej mitologii japońskiej aż roi się od kami, czyli bóstw; tutaj każdy człowiek, stworzenie, nawet przedmiot posiada wiecznotrwałą duszę, która nie zniknie wraz z ciałem po śmierci. Samo słowo sinto (lub shinto) znaczy tyle co „droga bóstw” i powstało w połowie wieku VI jako przeciwieństwo „drogi Buddy”, kiedy wyznawcy buddyzmu dotarli na wyspy japońskie.

Na przełomie XIX i XX wieku sinto było oficjalną religią państwową Japonii, ściśle związaną z kultem cesarza. Z tej przyczyny mitologia japońska jest przetykana swoistą propagandą dynastii cesarzy japońskich, a także Japonii jako kraju zapoczątkowanego przez bogów. Te z mitów, które nie dawały się nagiąć ku pochwale majestatu cesarskiego, były często odrzucane i popadały w zapomnienie – jak głosi reguła przekory, są one nieraz znacznie ciekawsze od mitów oficjalnie uznanych za pełnowartościowe.

Pierwsze, co dało mi do myślenia podczas zgłębiania meandrów mitologii japońskiej, to skąpe wzmianki dotyczące życia pośmiertnego. Wszystko przesycone jest nieśmiertelną duszą, to prawda, nic nie znika bez śladu – ale jak to właściwie wygląda? Sintoizm koncentruje się na życiu doczesnym, japońskie wierzenia dotyczące śmierci nie są zbyt rozwinięte; ot, każdy zmarły udaje się do Yomi, Krainy Ciemności. Raj? Piekło? Ani jedno, ani drugie. Po prostu mroczne podziemie, wypełnione stęchłym nieżyciem, spokojnym istnieniem. Niektórym duszom zdarza się opuszczać to miejsce i nawiedzać żywych, najczęściej gdy mają jakieś sprawy do załatwienia „po tamtej stronie” – związane bądź z miłością i opieką, bądź z zemstą i pragnieniem sprawiedliwości. Włóczą się więc obake, czyli dusze zmarłych, niektóre przypominające ludzi (te dobre, które do świata oświetlanego słońcem przygnane zostały przez pozytywne uczucia), inne nie za bardzo. Blade, okryte całunami sylwetki upiorów pozbawionych nóg, sunących nieśpiesznie nad powierzchnią ziemi, wędrują pośród żywych. Szukają ludzi, którzy skrzywdzili ich za życia, ale nie wahają się prześladować również tych przypadkiem napotkanych. To zresztą ponoć dość powszechne zjawisko, opowiadania o spotkaniach z duchami były w Japonii zawsze bardzo popularne.

Nie tylko jednak dusze zmarłych mają możliwość powracania do żywych – był też żywy, który zszedł do podziemi. Niczym tracki śpiewak, Orfeusz, bohater japońskiego mitu zstąpił do Krainy Ciemności za swą nadobną małżonką. A mowa o nie byle kim, bo o starożytnych prabogach, parze japońskich demiurgów; o Izanagim i Izanami. Ci dwoje swoim małżeństwem zapoczątkowali panteon bogów japońskich, stworzyli podwaliny świata, ustanowili rytuał ślubny… Izanami rodziła dziecko za dzieckiem, aż wreszcie przyszła kolej na Homosubiego, boga ognia. Płomienista natura potomka, jak się można domyślić, uśmierciła boską matkę. Wielki był żal Izanagiego, który mieczem pociął nowonarodzone dziecko na kawałki, przy okazji dając początek kolejnym bóstwom, powstającym z kropel krwi mordowanego Homosubiego. Postanowił jednak Izanagi zejść do Yomi, by odnaleźć ukochaną żonę i zabrać ją z powrotem na ziemię. Tu dostrzeżemy z kolei podobieństwo do greckiego mitu o Persefonie, Izanami nie może bowiem tak po prostu opuścić Krainy Ciemności, gdyż jadła już podziemną strawę – zupełnie jak córka Demeter, związana z królestwem Hadesa owocem granatu. Izanagi płacze, błaga, wreszcie Izanami zgadza się wrócić, stawia jednak warunek – mężowi nie wolno na nią spojrzeć, dopóki oboje nie wyjdą na światło słoneczne.

Niestety, męska ciekawość nie zna granic – Orfeusz wytrwał przynajmniej większą część wędrówki po piekielnych schodach, Izanagi jednak, ledwie przebrzmiały słowa Izanami, oświetla mroki podziemi płomieniem i zagląda w twarz żony. Ku swemu przerażeniu orientuje się, że niegdyś piękne ciało bogini gnije i ulega rozkładowi, pełzają po nim robaki, krótko mówiąc – jest to najzwyklejszy w świecie trup. Poruszony do granic Izanagi bierze nogi za pas i ucieka, ścigany przez upokorzoną boginię i zastępy żeńskich potworów, wiedźm i zmór. Tak oto zakończyła się romantyczna wyprawa najwyższego z bogów japońskich.

Innym mitem o smutnym zakończeniu, wiążącym się z męskim wstrętem do kobiety niepięknej, jest historia dwóch sióstr, Konohanasakuyahime (Księżniczka Powodująca, że Kwiaty Kwitną na Drzewach) i Iwanagahime (Księżniczka Trwała jak Skała). Gdy wnuk bogini słońca Amaterasu, książę Amenigishikuninigishiamatsuhikohikohononinigi no Mikoto ( Niebiański Młodzian Dobrotliwy dla Nieba i Dobrotliwy dla Ziemi, Wszystkie Miejsca Wypełniający Kłosami ), w skrócie Ninigi, zobaczył razu pewnego wdzięczną Sakuyahime, z miejsca zapragnął ją poślubić.

Ojciec dziewczyny zgodził się oddać mu księżniczkę za żonę pod warunkiem, że przyjmie w komplecie również jej siostrę, nieco szpetną, ale mądrą i dobrą Iwanagahime. Ninigi ze wzgardą odrzucił nadprogramową narzeczoną, odsyłając ją ojcu. Nieszczęśliwa dziewczyna przeklęła za to dzieci boskiego wnuka, by były nietrwałe jak kwiaty, nie zaś długowieczne niczym skała, jakimi stałyby się, gdyby ona również została żoną Ninigi. Potomstwem Ninigi jesteśmy zaś my, wszyscy ludzie na Ziemi, i to właśnie z powodu klątwy Iwanagahime żyjemy tak krótko.

Ninigi nie był zresztą specjalnie pozytywną postacią, jeśli przyjrzymy się jego dalszym perypetiom rodzinnym. Swoją żonę Sakuyahime bez najmniejszych powodów do podejrzeń posądzał o zdradę, i dopiero pomyślnie przeprowadzona próba ognia, której dobrowolnie poddała się odważna księżniczka, zapewniła go o niewinności żony. W mitologii japońskiej wiele jest kobiet o szlachetnych przymiotach, które bądź to kroczą zawsze ścieżką honoru i odwagi, bądź nie wahają się ponieść konsekwencji swych mniej godnych pochwały uczynków. Historia szamanki Yamatototo, ciotki jednego z cesarzy, również jest warta przytoczenia. Jej mężem został bóg Omononushi, cokolwiek, zdawałoby się, zdziwaczały osobnik, który odwiedzał żonę tylko pod osłoną nocy, pilnując, by nie miała nigdy możliwości go zobaczyć. W końcu kobieta nie wytrzymała i poprosiła męża, by pozostał z nią do rana, tak aby mogła podziwiać jego piękno w świetle słońca. Mile połechtany bóg zgodził się na to, prosząc jednak, by nie przelękła się jego postaci. Gdy wzeszło słońce, Yamatototo ze zdumieniem ujrzała obok siebie zwiniętego w kłębek węża. Nie zdołała powstrzymać okrzyku przerażenia i mąż porzucił ją we wzgardzie.

Zawstydzona szamanka popełniła samobójstwo przy użyciu pałeczek do ryżu. Wszystkich poruszyła śmierć cesarskiej ciotki; by okazać jej cześć, za dnia grobowiec Yamatototo budowali ludzie, a nocami bogowie.

Mitologia japońska poza pewnymi wspólnymi dla rozmaitych wierzeń elementami, może się wydać nam obca, bo taka też jest w istocie. Warto jednak zagłębić się choć trochę w bogaty świat sinto, bo jak każda mitologia, ta również jest wspaniałą drogą poznania człowieka – nie tylko Japończyka, ale właśnie człowieka. Zastanawiające są też podobieństwa niektórych mitycznych historii do tych znanych nam już z bardziej „rodzimych” stron.

Była na początku mowa o tym, że najciekawsze spośród mitów japońskich są te niezwiązane z kultem cesarza – a jednak poruszaliśmy się na razie prawie wyłącznie w kręgu takich właśnie mitów dynastycznych. Na opowieści o japońskich lisach, demonach i innych fascynujących stworzeniach przyjdzie zatem pora innym razem.

Alicja Rejek

About the author
Alicja Rejek
Przyszła pisarka, na razie uczęszczająca do jednego z krakowskich liceów. Kocha literaturę; zarówno natchnioną grafomanię, jak i prawdziwy geniusz. Lubi też dalekie podróże, odbyte w czasie przyszłym, silny wiatr i wszystko, co cynamonowe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *