Kongres – Ari Folman

1„Kongres” Ariego Folmana, twórcy głośnego „Walca z Baszirem”, to podwójna gratka dla polskich fanów Sci-fi. Mamy tu oryginalnie i barwnie przedstawioną wizję przyszłości, a cała historia oparta została na motywach jednego z opowiadań mistrza gatunku – Stanisława Lema.

Jest rok 2013 – świat prze do przodu, napędzany postępem technologicznym. Dotyczy to także branży filmowej, do której należy główna bohaterka. Robin Wright, aktorka, która do tej pory odrzucała rolę za rolą i na odludziu poświęciła się wychowywaniu dzieci, otrzymuje niecodzienną propozycję od prezesa wytwórni filmów Miramount. Chodzi o poddanie się procesowi cyfryzacji, która umożliwi Wright wieczną młodość i dożywotnią karierę na ekranie filmowym. Dzięki tej metodzie skanowania, aktor, który przeszedł zabieg, przestaje być aktorem, gdyż teraz jego zawód wykonuje cyfrowa kopia.

Folman wzbogacił historię, napisaną przez Lema o dodatkowy problem, którym jest możliwość totalnego zastosowania techniki motion capture przez wytwórnie filmowe. W zasadzie motyw ten stanowi całą pierwszą część filmu, czyli drogę do zeskanowania Robin Wright i redefiniuje zawód aktora. Jest to swoiste preludium do drugiej części filmu, gdzie komercja i zepsucie, władza i manipulacja, kłamstwo i ułuda szczęścia tańczą w parach na tytułowym kongresie. Tutaj Robin Wright, na wzór lemowskiego bohatera, rozpoczyna drogę przez iluzoryczny świat.

Aby wzmocnić efekt iluzji, Folman wtłoczył do filmu animację. Oglądamy więc obrazy jak z bajki, miękkie, kolorowe, wręcz idylliczne, które oddają stan umysłu społeczeństwa, uzależnionego od wywołujących halucynacje substancji chemicznych. Światy animowany i realny istnieją na zasadzie kontrastu. Ten pierwszy jest tylko ułudą, rezultatem odurzenia się środkiem halucynogennym, który ma zapewnić przede wszystkim oddalenie się od świata realnego, nad czym pieczę sprawują potentaci farmaceutyczni. Folman za Lemem mocno akcentuje problem ogłupiania społeczeństwa przez potężne koncerny. W ekranizacji należy do nich także wytwórnia filmowa Miramount, która wraz z innowacjami technologicznymi przeradza się w przemysłowego giganta.

Co ciekawe, główna bohaterka filmu gra samą siebie. Robin Wright to ta sama Robin Wright, która w 1987 debiutowała rolą księżniczki Buttercap w filmie „Narzeczona dla księcia”. W korytarzu Miramount wiszą plakaty filmów, w których występowała jako prawdziwa Robin Wright. Można by rzec, że miała u Folmana życiową rolę. W jego dziele jest więcej takich smaczków. Jest też dużo dobrego humoru i piękne obrazy, zrobione w połowie przez animatorów i w połowie uchwycone przez obiektyw Michała Englerta. Reżyser, posługując się bajkową estetyką, przewrotnie kreśli obraz przerażającej – bo bliskiej nam, współczesnym – wizji przyszłości, co do której czterdzieści lat temu Stanisław Lem miał trafne przeczucia.

Ewa Jezierska
Ocena: 5/6

Reżyseria: Ari Folman
Tytuł oryginalny: Le Congrès
Premiera polska: 13 września 2013
Produkcja: Izrael, Niemcy, Polska, Luksemburg, Francja, Belgia
Występują: Robin Wright, Harvey Keitel, Jon Hamm, Paul Giamatti, Kodi Smit-McPhee, Danny Huston, Sami Gayle
Dystrybutor: Gutek Film

About the author
Ewa Jezierska
studentka kulturoznawstwa. Pasjonatka polskiej fantasy. Aktualnie mieszka w Warszawie, blisko nadwiślańskiej plaży, gdzie spędza swój czas wolny. Współpracuje z Księgarnią Warszawa oraz kolektywem fotograficznym Gęsia Skórka. Okazjonalna graczka Warcrafta i miłośniczka scrabbli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *