„Kołysanka z huraganem” Justyny Wicenty

Kanwą literatury bywają często przeżycia najboleśniejsze, na zawsze zmieniające egzystencję autora i/lub bohaterów. „Kołysanka z huraganem” Justyny Wicenty to przykład takiej narracji. Autorka przeprowadza siebie i czytelników przez niezwykle intymny proces żałoby po stracie dziecka. Niespodziewanej, ujętej gdzieś w statystykach w rubryce: „nagła śmierć niemowlęca”. Przeżywanie utraty, walka z traumą po śmierci syna nie jest jednak jedyną warstwą tej opowieści.

Nie otrzymujemy historii o wędrówce przez gabinety psychologów albo katalogu dobrych rad i banalnych pocieszeń. Autorka utkała swoją narrację z niemal diarystycznych zapisków, zapamiętanych snów, rozmów z rodziną i znajomymi. Notuje zasłyszane od nieznajomych słowa i zdania, przedziera się przez bolesną historię utraty syna swojej macierzystej babki, zmarłego równie nagle jak Tadek.

„– Pewnie, że pamiętam, Justynka – mówi babcia. – I ja ci, dzieciaku, powiem, że ja ci bardzo współczuję. Ja bardzo długo to przeżywałam. Ty, Justynka, masz chociaż córkę. A łon był moim pierwszym dzieckiem, pierwszym synem”.

Rodzinna pamięć, pozostała po tragicznych śmierciach dzieci, wojennych zsyłkach, głodzie, utracie miejsca, stanowi kolejną warstwę narracyjną. I być może najważniejszą – bo to ona właśnie pokazuje rozmaite strategie radzenia sobie z życiowymi klęskami, na skutki których ludzkość nie wymyśliła na razie żadnej tabletki ani skutecznej terapii. Złamanych życiorysów i narracji bez szczęśliwych zakończeń nie da się wyleczyć ani wymazać. Złą i trudną pamięć można odziedziczyć po przodkach, nawet jeśli nie pozostał po nich żaden inny ślad.

Autorka zresztą mozolnie prowadzi swoje memorystyczno-genealogiczne śledztwo, któremu towarzyszą nieliczne pozostałe po wojennej zawierusze artefakty, opowieści rodziców, dziadków i ciotek oraz parę rodzinnych grobów. W swoim dzienniku żałoby zapisuje historie, które nigdy nie znajdą się w podręcznikach. Szczególnie w wersji hołubiącej wielkie czyny i bohaterów, a ignorującej opowieści o prostych ludziach uwikłanych w nierówną walkę z losem.

Najbardziej ukrytą, choć nie mniej zajmującą, jest warstwa antropologiczna. Antropologia żałoby po stracie dziecka. Autorka zajadle śledzi ją w dziełach sztuki, zwłaszcza portretowej historii dynastii Habsburgów, wiejskich i miejskich obyczajach żałobnych. Wtedy okazuje się, jak wiele tradycji kultury żałobnej wyparła zracjonalizowana nowoczesność. Biżuteria żałobna, czarne wstążki noszone na ubraniach i okryciach, wizerunki post mortem. Żałobna broszka z bursztynu zamówiona u jubilera przez autorkę jest podzwonnym dla całej, tak niegdyś bogatej, obyczajowości związanej ze śmiercią i odchodzeniem.

„Kołysanka z huraganem” to narracja, która na długo pozostaje z czytelnikiem. Może dlatego, że dotyczy tematu niemal zepchniętego w sferę milczącej nieobecności. To tylko dowód strachu naszej cywilizacji przed doświadczeniami, z którymi (jak się zdaje) hedonistycznie oduczyliśmy się sobie radzić.

Ewa Glubińska

Autorka: Justyna Wicenty
Tytuł: Kołysanka z huraganem
Liczba stron: 310
Wydawnictwo: Dowody na Istnienie
Rok wydania: 2020

About the author
Ewa Glubińska
historyczka, feministka, wielbicielka herstories pisanych przez życie i tych fikcyjnych również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *